Ludkowie drodzy i mili ogaromaniacy! Karbonowi się chyba sufit na łeb zapadł, bo jak w szczęnięcym wieku nie przejawiał pasji niszczycielskich, tak teraz coraz bardziej lubi zmasakrować to i owo. Ulubiona jest gumowa wykładzina w przedpokoju, którą nie raz już sztukowałem

Ale teraz przyszedł czas na różne kable - na początek zeżarł jakieś bez napięcia, ale już dwa razy go zdybałem, jak zabierał się za podłączone do prądu. No zginie chłop marnie.
Ma takie swoje obsesyjki, zauważyłem, i jak sobie coś ubzdura, to nawet po miesiącu w chwili mojej nieuwagi albo samotności swojej potrafi to "rozpracować".
To chyba chęć zwrócenia uwagi na siebie no i kwestia zostawania samemu. Wykładzina z reguły cierpi, kiedy nas nie ma. Ostatnio, to nawet dziada zabralem do pracy, bo rano był taki pobudzony, że wiedziałem, iż będzie demolka. No ale to nie jest wyjście, tak to tylko terrorystę wyhoduję.
Macie jakieś doświadczenia, co zrobić z psem, któremu się "przestawiło"?