Witam Ogarkowiczów
W imieniu całej rodziny Iwonki - bardzo dziękuję za wsparcie jej w tych trudnych ostatnich ponad 5 tygodniach, kiedy walczyła o życie Sabci.
...Udając się w feralnym dniu wypadku do AMAVET-u (Kraków ul. Centralna) kierowaliśmy się dostępnością (była niedziela) ale także, tym, że mieli mieć tam dobrą chirurgię(!). Byłem tam zarówno w dniu operacji Sabci, jak i kilka razy w trakcie jej leczenia i mam obecnie bardzo mieszane odczucia....nie chciałbym generalizować - zwłaszcza teraz - na świeżo po odejściu Saby - ale na pewno po raz drugi nie powierzyłbym im żadnego z moich zwierzaków...Stanowczo odradzam...
Dobrze że pojechaliśmy do Wrocławia - chociaż był to wyjazd taki tragiczny...
Dr N. zamierzał wyjąć gwoździe pooperacyjne, bo minęło już 5 tygodni po operacji, po czym zrobić rezonans magnetyczny okolic miednicy, żeby zdiagnozować stopień uszkodzeń nerwowych w tym miejscu i ocenić możliwość dalszego leczenia... Sabcia spokojnie zasnęła i my z Marcinem mieliśmy przyjść po 3 godzinach, ale po około godzinie było już wszystko jasne. Po wyjęciu gwoździ dr N. zrobił tomograf komputerowy i ....odebrał nam wszelką nadzieję....pokazał nam bardzo wymowne ujęcie z tomografu ( mamy płytkę), na którym widać szeroki kanał po gwoździu, który przechodzi przez rdzeń kręgowy - przerywając go na całej szerokości....JAK SPECJALISTA CHIRURG MOŻE SIĘ TAK POMYLIĆ!!!!
...i na nasze pytania na temat dalszego leczenia ewentualnego komórkami macierzystymi, sterydami - itp -odpowiedział, że w tej chwili nie ma możliwości stwierdzenia - jaki był stan uszkodzeń nerwów w chwili wypadku - ale po takim rozległym przerwaniu rdzenia - nie ma żadnej nadziei na cokolwiek. ....
...nie budziliśmy już Sabci.... może to i dobrze, bo nie czuła od nas żadnych negatywnych emocji w momencie zasypiania......głaskaliśmy ją z Marcinem do całkowitego zaśnięcia przed badaniami, a potem już jej nie budziliśmy...więc życzyłbym sobie, aby tak umierały wszystkie moje poprzednie i obecne zwierzaczki....
...do 7 dni powinniśmy dostać od dra N. formalny opis zdjęć tomografu - ale życia Sabci to już nie przywróci... dobrze tylko, że oszczędzono Sabci dalszego cierpienia i kolejnych "eksperymentów" medycznych...
... No cóż - nie ukrywam, ze przywiązaliśmy się do Sabci ogromnie... Pamiętamy okres szczenięctwa, mozolnego układania Sabci, kursy posłuszeństwa, pobyt w Trześni, wystawy - kiedy Iwonka biegała nie tylko z Sabcią - ale i "z Jasiem" w brzuszku... Iwony poświęcenie, kiedy przez ponad miesiąc kilka razy na dzień była cała ubrudzona moczem i kałem Sabci - próbując jej ulżyć w załatwianiu się, wyciskując mocz i wyjmując kupkę...myjąc ją co chwila....., kiedy bez szemrania szorowała podłogi w domu po Sabie...ale Iwona nie poddawała się do końca...
...to nie tak miało być... w tym roku miała być hodowla..i Sabcine potomstwo...- powoli chcieliśmy romansować z Fiordem.... mieliśmy jeździć z Jasiem na kolejne wystawy...robić kurs myśliwski i Sabcie z jej potomstwem popularyzować w łowiectwie....
...nie ma już Sabci - trudno - trzeba iść do przodu - widać tak los chciał...Dziękuje Wam za Wasze wsparcie...
...Jestem pewien, że Iwonka jeszcze da o sobie znać na ringach i wystawach kynologicznych - to twarda dziewczyna i wszystko jeszcze przed nią. Trzymajmy za nią kciuki, pamiętając co zrobiła dla Sabci i co może jeszcze zdziałać w naszej polskiej kynologii...Pozdrawiam