W środę mój mały ogareczek wdrapał się na lodówkę (oczywiście ja byłam w pracy - nudził się chłopak), znalazł i zjadł 3/4 opakowania witamin i minerałów. Dzwonię do weta - co robić? Najlepiej psa do auta - bo ma chorobę lokomocyjną - żeby pozbawił się treści żołądka. Operacja się udała, Łycar stanął na wysokości zadania - po 10 minutach jazdy "oczyścił się" z nadmiaru wit. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że złapaliśmy gumę i zmienialiśmy koło w 18 stopniowy mróz pod latarnią, przy ulicy
W piątek mały diabel przedarł się przez barykadę (statka zamontowana w drzwi do łazienki) i rozwalił wszystko dokumentnie - proszek do prania Mu nie smakował, zadowolił się rozsypaniem go po całej podłodze, papier toaletowy też. Za to książka K.O.Borchardta i owszem - zeżarł połowę
