Słyszałam ostatnio od instruktora szkolenia, że psa po tyłku bić nie wolno, można skarcić ewentualnie uderzając w bok, mniej więcej w miejsce łopatki psa.
Jeżeli Ułan w mieszkaniu staje się za bardzo natrętny i nie słucha, że ma iść na miejsce to chwytam go za kark i prowadzę do miejsca. Zdarza mu się (już coraz rzadziej), że gryzie nas po rękach jak nie słucha, że zostaw to w końcu przewracam go na plecy i trzymam za pierś tak długo aż przestanie się szamotać, jak puszczam to leży jeszcze chwilę i udaje, że niby nie przegrał

ale się uspokaja. Najgorszy to mam problem na spacerach, spuszczony ze smyczy prawie zawsze przybiega bo dostaje nagrodę, ale jak pójdzie w kurs z innym psem to ma mnie gdzieś

, podobnie jak wyczuje jakiś pyszny smrodek. Ciągnięcie na smyczy to chyba największa zmora. I tu mam dylemat czy szarpać czy nie. Ułan jest coraz większy i ma coraz więcej siły, nie chcę używać w przyszłości kolczatki, jak reagować na ciągnięcie na smyczy do innych psów, czy za jakimiś zapachami?