Marta A pisze:A ja tam nie miałam sumienia zostawić szczeniaka samego w osobnym pomieszczeniu, gdzie jeszcze tego samego dnia spał cieplutko z gromadką rodzeństwa
Spał przy łóżku dwie noce chyba, popiskiwał kilka razy, to dawałam mu rękę do powąchania, bez żadnych wylewnych głasków czy coś, i spał dalej. Po dwóch czy trzech nocach legowisko przesunęłam tuż za drzwi sypialni, było bez wielkiego dramatu.
Ja mam tak samo - widać, że rodzina. Też nie mam serca i w sumie chciałabym, żeby maluch na dzień dobry miał taką traumę w moim domu. Czy nie będzie sobie umiał poradzić z tym przez całe swoje życie? Nie wiem

Ale u mnie psy zawsze na początku były:
a)Ami i Bard na swoim posłaniu przy łóżku. Na początku moich rodziców i to mama spała z ręką zwieszoną do koszyka ...a właściwie próbowała spać

Po kilku dniach jak u Marty nie było problemów z przemieszczeniem psa na właściwe miejsce. Fakt - w naszych mieszkaniach de facto nie funkcjonowało coś takiego jak oddzielna sypialnia

Ale jak pies sobie zakodował, że posłanie to jego miejsce to potem nawet jak ono było na korytarzu czy w innym miejscu to się tam lokował bez problemów.
b) w łóżku. Tam oczywiście trafiła Łoza, bo naprawdę bardzo chciałam pospać do tej 4

Jak była w łóżku to nawet z czasem mogłam pospać nawet do 5.00

Trochę liczyłam na to, że teoria psa, który w pewnym wieku przenosi się na swoje posłanie tutaj też się sprawdzi ...i się zawiodłam, ale jakoś dajemy radę
Marta A pisze:Ale wiadomo - ja byłam okrutnie "obsikana" na punkcie Ugryzia
Być może był to pierwszy z błędów wychowawczych, które popełniliśmy 
Tia z pewnością te trzy noce zaważyły na całym życiu Majora
