Nie spodziewałem się, że o coś takiego będę pytał. Dzisiaj w szczerym polu, z dala od domów zaatakował nas, a właściwie Drumlę wilczur jakiś bez właściciela. Mnie nie tkną, Drumlę parę razy chapnął, w jednym miejscu na pupie przecinając lekko skórę. Było mocno nieprzyjemnie, bo bydlę na tyle duże, że bałem się pociągnąć z buta w obawie o rozjuszenie.
Ale do rzeczy. Mając nauczkę, ale nie zamierzając w związku z tym nie wyłazić na spacer poza ogródek mam pytanie: co nabyć do obrony w takich przypadkach? Jakieś gazy, paralizatory, pistolet hukowy? W życiu nie miałem z czymś takim do czynienia. Ma być skuteczne i łatwe w precyzyjnym użyciu, co by okiełznać agresora, a nie siebie
