W domu najpierw były koty ...
Kanapa jest pilnowana przez Stefana - chyba że jest Sylwester i jest głośno przez petardy - wtedy pies się przydaje do przytulania bo on się nie boi.
Arwena jest królewną i taką postawę prezentuje, co za głupie pomysły ma ten pies

ona się nie bawi ona przechadza się po domu, nieraz pozwala mu łaskawie spać na jego łóżeczku obok siebie.
Stefan jest kotem, który uważa, że jest psem - więc do drzwi biegną na wyścigi z Milanem
Stefan kocha też wodę - w każdej postaci, najlepszą oczywiście ma pies w misce.
Mamy też kota na spacerze - scena jak z dobrego kryminału albo horroru, idę z Milanem wczesną nocą na spacer, ciemno akurat nie ma gwiazd i księżyca a słyszę z tyłu za nami szuranie .... nie wiem wiatr, liście ale nic nie widzę, pies wącha nic nie wskazuje, że coś - ktoś. Idziemy naprzód ale cały czas mam poczucie, że jesteśmy obserwowani. No dobra naczytałam się głupot i mam ...
Kolejny spacer, ta sama okolica i trochę więcej światła - biegnie za nami szary Whiskas - z obróżką na szyi, wita się z nami jak ze starymi przyjaciółmi. Ja nieco zdezorientowana - bo może ma wściekliznę albo przynajmniej chorobę psychiczną (biega za psem), ale chyba tylko ma taką urodę - lubi nocne spotkania
