Relację z odwiedzin w podwarszawskim Konstancinie zacznę od Canisa.
Widać, że kruchutko w obejściu. Starszy Pan chyba trochę się wystraszył, że go zabierać będę, bo się chyba z nim żegnał - widać, że bardzo się przejmuje i bardzo mu na psie zależy. Dowiedziałam się, że tatą jest Merdek. Papierowo znam tylko jednego Merdka - z Ostrego Boru i faktycznie on teraz byłby starszy ( ok 10 lat) więc jeżeli nie była to przypadkowa zmiana imion to w dużym stopniu obstawiam ten typ.
Canis jest nieduży - wielkości gończego i to nawet nie największego.
Zdecydowanie nie jest psem zabiedzonym - wygląda dobrze, zdrowo, sierść błyszczy ( wszystkie psy są zadbane).
Natomiast wymaga pracy i ogłady...po prostu oswojenia.
Do obcych po jedzenie przyjedzie - oj żarty jest bardzo

Na głaskanie tylko "do swoich". Na gwałtowniejsze zachowania też reaguje gwałtownie - np. odskakuje ale z drugiej strony szybko wraca "do normy". Jest duża szansa, że "wyrówna" ale na pewno nie będzie super pewnym siebie psem. Może być natomiast bardzo miłym psem domowym i myślę, że najlepiej odnalazłby się w spokojnym domu z ogrodem.
Faktycznie problemem jest to, że robi sobie wycieczki.

Moim zdaniem w tym przypadku czas jest ważny z dwóch powodów :
1) im wcześniej pies trafi w miejsce, gdzieś ktoś z nim będzie pracował tym lepiej , póki młody,
2) faktycznie jego wycieczki są dla niego niebezpieczne....i zapewne nie tylko dla niego.
Karma dla burków ( 15kg) została przekazana Bece i ona będzie dawkowała
Sesja Canisa z paluszkami Lajkonika w roli głównej.
Pozycja wystawowa
Z mamą
