ale żeby teraz się uśmiać to przedwczoraj w "ałchanie" miałam taką przygodę:
Wybieram kości cielęce i jagnięcinę dla psów. Takie fajne kosteczki, pocięte z mięsem, w paczkach po 2kg.
Obok mnie starsza babka szuka, wybiera - wieprzowe. Po chwili jej mąż mówi:
on: a czy to będzie żarło takie kości ? wybredne to to jest !
ona: poobieram i będzie żarło
ja ( grzecznie wtrącając się w rozmowę ): dla psa pani te kości bierze ?
ona: no tak, obiorę to mięso
ja: ale tu nie ma czego obierać. poza tym nie daje się kości wp psu. niech pani weźmie te cielęce, super są i mięsa dużo
ona: ale psu surowe ?
ja: no tak a jakie ?
on: pani daje surowe?
ja: tak tylko surowe
on ( na pół sklepu krzycząc ): pani to jest nienormalno ! ( oryginalna wymowa

) psu się nie daje surowego !
ja: tak ? to proszę mi powiedzieć dlaczego ?
on: bo nie !
ja: ale grzecznie pytam dlaczego ? chciałabym wiedzieć, skąd pan ma takie informacje bo może ja coś źle robię ?
on: nie daje się i koniec bo weteryniorz nam powiedzioł !
ja: i co panu powiedział konkretnie ?
on: weteryniorz powiedzioł, że się nie daje bo psu ślipia ropieją
ja: serio ? pan powinien zmienić weteryniorza !
on: jaaaaaaaa ?
ja: no pan, bo panu też zaczynają ślipia ropieć !
Paczki z kośćmi nagle stanowczym rzutem wylądowały z powrotem w lodówce a starsi państwo oburzeni zniknęli między regałami
