Haniu zacytowałas kilka moich wypowiedzi...ale one nie są jakoś szczególnie sprzeczne...w tamtym okresie jeszcze miałam nadzieję, że idzie ku dobremu. Próbowałam go jakoś udomowić, wchodziłam z nim do budynków, dawałam smaczki itp...myslałam, że jak normalny pies będzie się cywilizował powoli. Niestety w pewnym momencie nastąpił zastój...pies nie chciał więcej się socjalizować a na próby nauczenia go czegokolwiek zaczął reagować warczeniem. Hotelowe psy go wcale nie ruszają, przyzwyczaił się do takiej sytuacji i teraz jak rano wychodzimy na obchód terenu to do tych pozostałych co w kojcach siedzą merda ogonem...ale jak tylko któryś zaczyna warczeć to on też...normalka...szczekanie o 6 rano rozlega się po wsi..dobrze , że mieszkam w takim miejscu że zbytnio nikomu to nie przeszkadza.
Spacerujące mu bezczelnie pod nosem kozy też go nie ruszają....
Ogólnie myślałam, że pies znajdzie szybciej dom..że u mnie się trochę oswoi z ludźmi i zwierzętami...i pójdzie w świat.
Ze zwierzętami się oswoił...suczki wita radośnie, ale ludzie niestety....tak jak genetyk napisała...reakcja psa łańcuchowego....
Ja więcej zrobić z nim nie mogę, tak jak pisałam jeśli codziennie dostaje jeść i wodę i ma spacer to jest grzeczny w kojcu....agresję wykazuje tylko jak ktoś podchodzi, lub kogoś widzi jak z nim idę na lince.
Nie podejmuje się go szkolić itp...bo po prostu mu nie ufam i nie mam chęci dać się pogryźć...
Basia była świadkiem jak skoczył do mnie bo sobie coś tam wąchał ( ślady pocieczkowe to były) a ja chciałam iść dalej...skoczył mi do twarzy z warkotem....nie ugryzł ale chwile grozy przeżyłam.
W dalszym ciągu moge go z kojca zabierać, zapinac smycz, karmić, podawac miskę z jedzieniem...
tu jest normalnie...Stefan ( mąż) też może podejść z jedzeniem....podać, ale już sam tak żeby z nim pogadac albo wypuścić to nie ma szans...pies jest cały najeżony i głuchy warkot...no to on nawet nie próbuje.
Tego się nie da tak opisać....to by trzeba było być i widzieć. Ja oprócz niego w tej chwili mam 18 innych psów plus moje kopytne..na prawde mam co robić i muszę się w te upały zajmować każdym powierzonym mi zwierzakiem. Szkoda mi skazywać go na uśpienie...ale ja tak szczerze to nie widzę innej możliwości ...nie ma chętnego na niego, nikt się nie podejmie pracy z psem agresywnym, jeszcze myślałam, że może ktoś weźmie do pilnowania terenu...no cóż, wychował się na łańcuchu i pewnie tak by dożył starości gdyby nie śmierć właściciela...rodzina zapewne wiedziała że pies jest zły...to się go szybko pozbyli i przerzucili kłopot na innych.
muszę tez myśleć o sobie, swoich zwierzętach, dziecku itp....pies nie chce być naszym przyjacielem...a pracując od świtu do nocy już nie mam sił i czasu żeby się zastanawiać dlaczego tak jest...
Ma budę, ma dach nad głową , karmę, spacer....w sumie to nawet go lubię...ale niestety to taka sobie tykająca bomba ...
Z drugiej strony....gdyby ktoś chciał spróbować...jakiś inny człowiek, może on potrzebuje jakiejś zdecydowanej ręki itp....no nie wiem...cuda się zdarzają i czasami pies trafia na swój autorytet...
Biorąc go nie zakładałam, że będzie u mnie na zawsze....swoich mam stanowczo za dużo
