15 marca czyli w minioną niedzielę mój mąż postanowił wraz ze mną i oczywiście moim psem czyli Fordem pójść na „spacer”.
Prawie 14 km w nogach... Fakt mówił, że ma to być DŁUGI spacer

Ostatecznie stwierdził, że wybieranie się z nim na spacer... wycieczkę... itp. itd. jest... NIEBEZPIECZNE

Zwłaszcza, kiedy mówi, że to będzie lajtowe wyjście
Samochód pozostawiliśmy w Pogorzeli na parkingu i poszliśmy w las

Plan był taki: pójść nad Jeziorka Torfowe. Niestety okazało się, że z psem tam niet! Nie wpuszczają. Poszliśmy więc do Czarnego Jeziorka dođ okrn drog ye wygldu na sporą ilość ludzi przede wszystkim bez, ale te z psami.
W końcówce szybki marsz do samochodu, ąż myślałam, że nie dam rady
Słońce świeciło. Fajnie było

specjalnie pojechaliśmy dalej od miasta Warszawy, żeby było pusto. Niestety - jak pisałam - słońce świeciło, więc nadspodziewanie dużo ludzi i tam było. Większość spacerowała. Biegała. Ale... Niektórzy postanowili pojechać na spacer do lasu i tego się konsekwentnie trzymali, więc momentami mieliśmy wrażenie, że więcej samochodów szwęda się po lesie niż na ulicy

Powiem Wam, że mój pies był zaszokowany

aż go zamurowywało

kiedy widział ludzi chodzących po lesie bez psów. Było to bardzo dziwne dla niego


