nieOGARnięty blog:)
- Rudolf
- Posty: 375
- Rejestracja: niedziela 02 lis 2008, 11:39
- Gadu-Gadu: 2095935
- Lokalizacja: Poznań/ Kalisz
- Kontakt:
Re: nieOGARnięty blog:)
podobnie jak pozostali i ja przeczytałam o wypadku, jaki Wam się przytrafił i jestem tak samo wstrząśnięta. Mogę powtórzyć za wszystkimi, ze nie możesz się obwiniać, że to nie Twoja wina. To był wypadek, tragiczne zrządzenie losu, fatalny zbieg okoliczności i nie można z tym niestety nic zrobić.
Szczerze współczuję, też kiedyś straciłam psa i wiem, że to strasznie boli. Życzę Wam wszystkim spokoju i dużo siły, która pozwoli przejść przez to wszystko, co teraz przeżywacie. A przede wszystkim życzę Tobie Marta, żebys się nie obwiniała - to naprawdę nie Twoja wina.
Szczerze współczuję, też kiedyś straciłam psa i wiem, że to strasznie boli. Życzę Wam wszystkim spokoju i dużo siły, która pozwoli przejść przez to wszystko, co teraz przeżywacie. A przede wszystkim życzę Tobie Marta, żebys się nie obwiniała - to naprawdę nie Twoja wina.
Marta & Rudolf


Re: nieOGARnięty blog:)
Po namysle i ja dorzuce swoje trzy grosze, choc wszystko juz chyba zostalo powiedziane i zadne slowa nie zmienia strasznych faktow..
Okropne przezycie jakie Was dotknelo na pewno niepredko pozwoli wrocic do normalnosci, na pewno trzeba czasu, zeby przestac wciaz o tym myslec.
Pewnie prawie kazdy z nas tutaj przezyl strate kogos bliskiego i wiemy jak bardzo to boli i jak ciezko sie pogodzic z losem, ile razy chcialoby sie cofnac czas, zapobiec czemus, zrobic wiecej, przewidziec, miec nadludzka moc... Niestety (stety?) jestesmy tylko ludzmi i niewiele mozemy tak naprawde. Nawieksza zapobiegliwosc nie zawsze wystarczy, wiec czy wyrzucanie sobie jej braku ma jakikolwiek sens?
pewne zdarzenia sie dzieja i nie wiemy dlaczego tak, dlaczego my..
Te trudne doswiadczenia nas ksztaltuja, hartuja, byle nie dac im sie zdominowac.
Do tej pory nie moge zapomniec wzroku pelnego bolu mojej suni umeczonej nowotworem... Na wiele lat 'wyleczylam' sie z psow, balam sie perspektywy powtorki takiego doswiadczenia. Niedawno zmarla na nowotror bliska mi osoba. Okropne poczucie bezsilnosci.. Mysle, ze nie uniknie sie tego, co ma sie przydarzyc; trudno oszukac los, przeznaczenie, czy jak bysmy tego nie nazwali.. Nie mamy wladzy nad zyciem. I z takim podejsciem jakos latwiej rozne rzeczy zniesc.
Cygaro lubil patrzec w dal, zagapiac sie w przestrzen. Moze 'ciagnelo' go za TM, w jakies inne wymiary?...
Nie znamy sie nic a nic, ale jako cichy 'czytacz' bardzo lubilam Waszego Cygaro tu, na forum. Okropnie mnie przybila opowiesc o jego wypadku.
Bardzo Wam wspolczuje.
Trzymajcie sie cieplo, zwlaszcza Iwo w swoim malym swiecie.
Okropne przezycie jakie Was dotknelo na pewno niepredko pozwoli wrocic do normalnosci, na pewno trzeba czasu, zeby przestac wciaz o tym myslec.
Pewnie prawie kazdy z nas tutaj przezyl strate kogos bliskiego i wiemy jak bardzo to boli i jak ciezko sie pogodzic z losem, ile razy chcialoby sie cofnac czas, zapobiec czemus, zrobic wiecej, przewidziec, miec nadludzka moc... Niestety (stety?) jestesmy tylko ludzmi i niewiele mozemy tak naprawde. Nawieksza zapobiegliwosc nie zawsze wystarczy, wiec czy wyrzucanie sobie jej braku ma jakikolwiek sens?
pewne zdarzenia sie dzieja i nie wiemy dlaczego tak, dlaczego my..
Te trudne doswiadczenia nas ksztaltuja, hartuja, byle nie dac im sie zdominowac.
Do tej pory nie moge zapomniec wzroku pelnego bolu mojej suni umeczonej nowotworem... Na wiele lat 'wyleczylam' sie z psow, balam sie perspektywy powtorki takiego doswiadczenia. Niedawno zmarla na nowotror bliska mi osoba. Okropne poczucie bezsilnosci.. Mysle, ze nie uniknie sie tego, co ma sie przydarzyc; trudno oszukac los, przeznaczenie, czy jak bysmy tego nie nazwali.. Nie mamy wladzy nad zyciem. I z takim podejsciem jakos latwiej rozne rzeczy zniesc.
Cygaro lubil patrzec w dal, zagapiac sie w przestrzen. Moze 'ciagnelo' go za TM, w jakies inne wymiary?...
Nie znamy sie nic a nic, ale jako cichy 'czytacz' bardzo lubilam Waszego Cygaro tu, na forum. Okropnie mnie przybila opowiesc o jego wypadku.

Trzymajcie sie cieplo, zwlaszcza Iwo w swoim malym swiecie.
Re: nieOGARnięty blog:)
... właśnie się dowiedziałam, .... strasznie mi przykro, mam nadzieję, że sie jakoś trzymacie
nie ma sprawiedliwosci na tym swiecie
nie ma sprawiedliwosci na tym swiecie
Re: nieOGARnięty blog:)
Czas, czas, czas potrzebny...może nie "leczy" ale na pewno pozwala powoli wyciszyć ból.
Jestem z Wami. Trzymajcie się kochani.
Pusty dom. Każda rzecz przypomina. Ja wiem co znaczy żyć bez "obecności psa" jak odejdzie...ja nie umiałam, wytrzymałam parę przepłakanych dni i pojechałam po małą Dunię. Nie po to by "zastąpić" bo wogóle nie o to chodzi i tak się nie daje. Ale znowu miałam ciepło i aksamit pod dłonią. Powoli zaczęłam się uśmiechać, jakby mimochodem. Szczenię jest radosne i nie rozumie łez. Kolejne dni jakoś tak mijały. Pokochałam swoją Dunię. Nigdy nie zapomniałam o Fleur, jest gdzieś obok mnie tak jak była przez nasze 14 lat. Kocham ją nadal ale spokojnie i już bez łez. Często wspominam. Czasem przychodzi do mnie we śnie. Są to radosne sny bo jest w nich radośnie jak kiedyś.
Nic nie sugeruję, napisałam o sobie, każdy z nas jest inny, wiadomo.
Jestem z Wami. Trzymajcie się kochani.
Pusty dom. Każda rzecz przypomina. Ja wiem co znaczy żyć bez "obecności psa" jak odejdzie...ja nie umiałam, wytrzymałam parę przepłakanych dni i pojechałam po małą Dunię. Nie po to by "zastąpić" bo wogóle nie o to chodzi i tak się nie daje. Ale znowu miałam ciepło i aksamit pod dłonią. Powoli zaczęłam się uśmiechać, jakby mimochodem. Szczenię jest radosne i nie rozumie łez. Kolejne dni jakoś tak mijały. Pokochałam swoją Dunię. Nigdy nie zapomniałam o Fleur, jest gdzieś obok mnie tak jak była przez nasze 14 lat. Kocham ją nadal ale spokojnie i już bez łez. Często wspominam. Czasem przychodzi do mnie we śnie. Są to radosne sny bo jest w nich radośnie jak kiedyś.
Nic nie sugeruję, napisałam o sobie, każdy z nas jest inny, wiadomo.
Re: nieOGARnięty blog:)
my zrobiliśmy podobnie ,chociaz nie byłam pewna i obraz ukochanego Mikesza cały czas był przy mnie ,teraz widzę ,że to jednak był dobry krokwytrzymałam parę przepłakanych dni i pojechałam po małą Dunię
- Aszemi
- Posty: 6177
- Rejestracja: środa 15 paź 2008, 20:55
- Gadu-Gadu: 4921992
- Lokalizacja: Szczecin
- Kontakt:
Re: nieOGARnięty blog:)
Moją pierwszą wybłaganą suczką była Panda którą kupiłam ze schroniska za pieniądze od cioci i pech chciał że wtedy u nas w schronisku różne rzeczy się działy i nie otrzymałam żadnego pokwitowanie i suczkę przewlekle chorą na nosówkę więc długo nie pożyła zresztą leczyłam ją w lecznicy przy schronie a tam mi nic nie mówili co jej dolega
dopiero jak zmieniła mama weta to się dowiedzieliśmy ale było już za późno
odeszła i długo nie trwało jak siostra tym razem przyniosła Azę- eh to były lata
kochana wyszkolona na różne sposoby jakie przyszły nam do głowy zresztą nie o to chodzi bo i jej czas w końcu przyszedł i znów ta sama historia tym razem mama nie wytrzymała i przyniosła Wegę
Każdą pamiętam każdą w głębi serca kocham tak jak Salwę i z pewnością każdą następną będę kochać równie mocno




Każdą pamiętam każdą w głębi serca kocham tak jak Salwę i z pewnością każdą następną będę kochać równie mocno

Re: nieOGARnięty blog:)
U mnie w domu zawsze były zwierzaki ... ale pierwszego psa miałam gdy byłam w 7 klasie szkoły podstawowej
Mój pierwszy, własny pies miał na imię BOSS (od szefa nie od perfum
)
Żył z nami 18 lat ... odszedł jako staruszek, niewidomy, ale ciągle go pamiętam jako czarnego, kudłatego pluszaka, który wylegiwał się na balkonie, który wyginał śmiało ciało jak go wyczesywałam....
Po kilku latach w domu pojawił się drugi pies Puszek ( był duży i bardzo kudłaty
)... niestety był z nami chyba 2lata .... zachorował i odchodził na moich kolanach, z mojej ręki zlizując wodę ...nie miał już siły...nigdy tego nie zapomnę
Po jakimś czasie przyniosłam do domu kolejnego psiaka - Maxa.
Maxiu żyje do dzisiaj, zapatrzony w mojego tatę
Kiedy Boss odszedł nie mógł się biedak odnaleźć i czasami jak tata mówi do niego " Max gdzie jest Boss ? " to Max siada przy oknie i patrzy w dal ...
Ja teraz mam Uchatka, którego kocham nad życie i nie wyobrażam sobie domu bez mokrego czarnego nosa i machającego ogonka

Mój pierwszy, własny pies miał na imię BOSS (od szefa nie od perfum

Żył z nami 18 lat ... odszedł jako staruszek, niewidomy, ale ciągle go pamiętam jako czarnego, kudłatego pluszaka, który wylegiwał się na balkonie, który wyginał śmiało ciało jak go wyczesywałam....

Po kilku latach w domu pojawił się drugi pies Puszek ( był duży i bardzo kudłaty


Po jakimś czasie przyniosłam do domu kolejnego psiaka - Maxa.
Maxiu żyje do dzisiaj, zapatrzony w mojego tatę

Kiedy Boss odszedł nie mógł się biedak odnaleźć i czasami jak tata mówi do niego " Max gdzie jest Boss ? " to Max siada przy oknie i patrzy w dal ...
Ja teraz mam Uchatka, którego kocham nad życie i nie wyobrażam sobie domu bez mokrego czarnego nosa i machającego ogonka



Re: nieOGARnięty blog:)
Nie wiem co napisać, nie znałem Was osobiście ale lubiłem czytać bloga i oglądać Cygaro.
Takie są wypadki - nie przewidywalne i głupie, splot nieszczęśliwych wydarzeń. Byłem uczestnikiem kiedyś jednego (nie związanego z psem) też się obwiniałem, analizowałem...w końcu przeszło. Nie obwiniajcie się!!To niczego nie zmieni, to nie wasza wina.
Myślę, że Cygaro patrzy na Was z góry i będzie Was chronił gdzieś z tamtych stron.... Może już czeka kiedy i jakiego nowego psiaka będziecie mieli. Pewnie merda ogonem i nie chce byście byli smutni. On jest z Wami i zawsze będzie
Ivo wychował się z Cygaro do tego momentu i będzie to miło wspominał. W kolejnych etapach życia Cygaro też będzie mu towarzyszył z góry.....nawet jeśli będą tu na ziemi towarzyszyły mu kolejne psy
Wiem, może to głupie ale ja w to wierzę, że on na Was patrzy tam sobie z góry...patrzy i merda ogonem i zadaje sobie pytanie: kiedy się uśmiechną?, czy następnym razem postawią też na ogara?, czy wiedzą, że na nich patrzę?, czy wierzą, że ich widzę?, czy uwierzą, że i tak będę przy nich?
Ja to czuje on jest i na Was patrzy.....myślę, że jest szczęśliwy za tyle serca ile mu daliście...na pewno się odwdzięczy tym, że będzie przy Was zawsze - chociaż tego nie zobaczycie.... Będzie przy Was
Takie są wypadki - nie przewidywalne i głupie, splot nieszczęśliwych wydarzeń. Byłem uczestnikiem kiedyś jednego (nie związanego z psem) też się obwiniałem, analizowałem...w końcu przeszło. Nie obwiniajcie się!!To niczego nie zmieni, to nie wasza wina.
Myślę, że Cygaro patrzy na Was z góry i będzie Was chronił gdzieś z tamtych stron.... Może już czeka kiedy i jakiego nowego psiaka będziecie mieli. Pewnie merda ogonem i nie chce byście byli smutni. On jest z Wami i zawsze będzie
Ivo wychował się z Cygaro do tego momentu i będzie to miło wspominał. W kolejnych etapach życia Cygaro też będzie mu towarzyszył z góry.....nawet jeśli będą tu na ziemi towarzyszyły mu kolejne psy
Wiem, może to głupie ale ja w to wierzę, że on na Was patrzy tam sobie z góry...patrzy i merda ogonem i zadaje sobie pytanie: kiedy się uśmiechną?, czy następnym razem postawią też na ogara?, czy wiedzą, że na nich patrzę?, czy wierzą, że ich widzę?, czy uwierzą, że i tak będę przy nich?
Ja to czuje on jest i na Was patrzy.....myślę, że jest szczęśliwy za tyle serca ile mu daliście...na pewno się odwdzięczy tym, że będzie przy Was zawsze - chociaż tego nie zobaczycie.... Będzie przy Was
- miszakai
- Posty: 4790
- Rejestracja: piątek 17 paź 2008, 18:13
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: Bory Tucholskie
- Kontakt:
Re: nieOGARnięty blog:)
Witajcie...
Napiszę dziś krótko, bo już śmielej Was podczytuję to i napisać wypada, że od soboty jest z nami CYGA Słopnicka Przełęcz (ur. 2009 r., m.: Aza z Nadsańskich Łazów, o.: Zenit z Gończaków)...
Poczucie, że włazimy drugi raz do tej samej rzeki jest wciąż obecne i dlatego blog będzie jeszcze bardziej nieogarnięty...Stąd na razie bez zdjęć, spokojnie i cichutko, nieśmiało, żeby nie zapeszyć...
Jak w weekend porobię jakieś zdjęcia to obok ostatnich - tych które napisałam, że wkleję - Cygarowych - wkleję też naszego filigranowego chudziaka...
Oj, ciężko jednak
Pozdrawiamy Cynię i resztę rodzeństwa, które mam nadzieję niedługo w całości odnajdzie się w nowych ciepłych domkach...
Napiszę dziś krótko, bo już śmielej Was podczytuję to i napisać wypada, że od soboty jest z nami CYGA Słopnicka Przełęcz (ur. 2009 r., m.: Aza z Nadsańskich Łazów, o.: Zenit z Gończaków)...
Poczucie, że włazimy drugi raz do tej samej rzeki jest wciąż obecne i dlatego blog będzie jeszcze bardziej nieogarnięty...Stąd na razie bez zdjęć, spokojnie i cichutko, nieśmiało, żeby nie zapeszyć...
Jak w weekend porobię jakieś zdjęcia to obok ostatnich - tych które napisałam, że wkleję - Cygarowych - wkleję też naszego filigranowego chudziaka...
Oj, ciężko jednak

Pozdrawiamy Cynię i resztę rodzeństwa, które mam nadzieję niedługo w całości odnajdzie się w nowych ciepłych domkach...
Ostatnio zmieniony czwartek 26 kwie 2012, 14:52 przez miszakai, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: nieOGARnięty blog:)
Witaj powtórnie
Bardzo czekałam na ten moment.

Bardzo czekałam na ten moment.