Hej.
Dopiero do kompa się dopchałam.
No to po kolei :
Mały jeszcze nie kąpany, więc pod kołderkę nie ma mowy żeby wchodził (a próbuje). Wczoraj i w nocy trochę siorbał nosem więc bałam się go kąpać. Na razie jakby mu przeszło ale ew. kąpiel odkładam do czasu po ostatnim spacerze żeby go nie przewiało. Jak na niego patrze słowo pierwszy raz w życiu mam ochotę założyć na dworze psu kubraczek.
W związku z niezbyt przyjemnym zapaszkiem problemy dwa - nie wpuszczam do łóżka i dzieci płaczą że nie mogą go porządnie przytulić.
Problem drugi zasadniczy - potrafi obsikiwać meble czy ściany. Nie wiem czy jest to związane ze znaczeniem pomieszczeń , obecnością innych zwierząt czy nie uczony był czystości w domu. (ale kupska jak na razie na dworze). Nie robi tak cały czas ale nie znamy dnia i godziny. Dlatego na noc chcieliśmy zostawić go transportówce w dużym pokoju. Wytrzymał 2 godz - co trochę lamentując, więc chcąc nie chcąc zwlokłam się do niego, wypuściłam dziada, wzięłam podusie i kocyk i poszłam spać zamykając się z nim w dużym pokoju żeby go mieć na oku. W rezultacie ja kimałam na jednej sofie a Panisko Juri na drugiej. Ale i tak rano nie zdążyłam go zamknąć zanim nie zaczął siusiać. Jak ze szczeniakiem naprawdę.
Przez to sikanie trzeba go mieć pod kontrolą. Wczoraj zdarzyło mu się jak przyjechaliśmy, dzisiaj jak wstał .Na razie jest grzeczny.

Ale i tak jak wychodzimy musi być w transportówce. Nie podoba mu się wcale a wcale a głos ma taki że hej> (ciekawe kiedy sąsiedzi stracą cierpliwość)
Dzisiaj nie podobało mu się suche na śniadanie (wczoraj kupiłam dla niego Royala dla dorastających szczeniaków żeby treściwsze było. Wywalił tylko i nie zjadł, dopiero jak mu dałam po południu suchego ori jena Fiorda to zjadł.
A potem doprawił moim obiadem który zwalił z blatu z kuchni - stąd wiem że buraczki też lubi.
Genaralnie chodzi za nami jak cień, z pokoju do pokoju jak siadamy to się kładzie i zasypia - wtedy jest dopiero dla niego bezpiecznie. Będzie straszny problem z zostawianiem go samego - a my niestety będziemy musieli wychodzić.
Co do relacji z Fiordem - śmiesznie jest. Z jednej strony się lubią, z drugiej Fiord za wszelką cenę chce pokazać kto tu rządzi. Jak go najdzie pręży się, staje nad małym, żąda oddania np. ucha do gryzienia. Jak Juri się buntuje to wtedy Fiord ryczy na niego jak lew (naprawdę tak to wygląda) Juri podnosi straszny lament mimo że nawet z kła nie dostał, a Fiord (i my również) tuli wtedy uszy z wrażenia.
Generalnie, mały dzisiaj nauczył się tak - Fiord wychodzi można gryźć ucho, Fiord wchodzi należy grzecznie wstać i ucho oddać. I tak w kółko.
Za to Fiord broni małego na dworze.
Co do Juriego - byłby to znakomity pies do kontaktu z dziećmi, nie duży, delikatny, nie liże, i bardzo przyjacielski.
Na smyczy trochę dzisiaj lepiej, obroża pół zaciskowa świetnie się sprawdza. Tylko ja rozdrapa przyzwyczajona do gabarytów i tempa Fiorda ciągle się o niego potykam . To jest mały sprinter, raz jest tu a za sekundę już gdzie indziej. (Naprawdę może w przodkach miał charta.)
Staramy się dotrzeć do kół myśliwskich w okolicach Radomia. Wici już rozpuszczamy, może coś z tego będzie - zobaczymy. A dzisiaj po kąpieli dokładny przegląd psa.
A co do imienia Juri (Jurek) - jeszcze nie bardzo reaguje, ale "chodź" ma świetnie opanowane.
Chyba zamówię mu jednak Ori - jena - bo zdecydowanie bardziej mu smakuje.
Uff - nie mogę uwierzyć że tyle napisałam.
