

Generalnie uważam, że lepiej nie ryzykować za bardzo niż potem mieć kota lub oczy psa na sumieniu.
Chyba nie próbowałabym dwójki uszczęśliwiać na siłę. Kot na rękach spanikowany może też nieźle człowieka załatwić i być nieobliczalny. Jak pies zobaczy zamieszanie to też się pobudzi. Może właśnie spokojne oswajanie w terenie jest dobrą opcją.
Myślę, że opcja kota zewnętrznego też nie jest zła. Oprócz sterylizacji/kastracji dorzuciłabym jeszcze obrożę z dzwoneczkiem

Aha! Zamykając na noc takiego kota w transporterku spodziewałabym się sporego zamieszania

Poza tym ja raz zamknęłam znajdkę w Trześni w specjalnie zakupionym transporterze, w którym miał wracać ze mną...i jak trzy dni siedział mi w namiocie (jedząc, śpiąc i bawiąc się) tak po tym moim wymyśle opuścił go następnego dnia na zawsze
