to ja jako "nowa" na forum też coś napiszę.
W marcu 2005 r. odszedł mój ukochany rottweiler - Oskar. Od tamtego czasu wiedziałam, że pies w domu, to tylko kwestia czasu. Długo zastanawiałam się, jaka rasa byłaby dla mnie odpowiednia, przeszukiwałam internet, fora internetowe, już prawie zdecydowałam się jechać do schroniska po psiaka, ale ciągle coś mnie powstrzymywało. We wrześniu 2007 r. wracałam ze spływu kajakowego, świeciło jesienne słonko, mijałam piękne lasy, pola i tak mnie te widoki jakoś natchnęły - zdecydowałam, że pies musi być jak najszybciej. Jak tylko dotarłam do domu, włączyłam komputer i rozpoczęłam poszukiwania od nowa. Wiem, że tak się nie robi, ale zerknęłam na allegro. Znalazłam ogłoszenie o sprzedaży szczeniaczków ogórkowych właśnie. To była sobota - całą noc czytałam na temat rasy i uznałam, że to jest pies dla mnie. W niedzielę wieczorem zadzwoniłam pod numer z allegro, odebrał miły Pan - powiedział, że został mu jeden piesek. Spytałam o imię, na co Pan mi powiedział, że szczeniąt było 8 i już nie pamięta który został. Wydało mi się to bardzo dziwne, uznałam że muszę ratować psa z rąk człowieka, który nie pamięta imienia psa

W poniedziałek po pracy pojechałam 200 km na zachód po bezimiennego psiaka. Pan doskonale wiedział, jak ma pies na imię, ale nie chciał powiedzieć (Jabol)

) Pan Witek okazał się przemiłym człowiekiem, kochającym zwierzęta. Szczeniaki były dwa - suczka, po którą miał przyjechać nowy pan następnego dnia i mój Jabolek. Podbiegł do mnie jako pierwszy i to była miłość od zupełnie pierwszego wejrzenia. Zmieniłam mu tylko imię, bo głupio tak trochę za psem w lesie wołać Jabol...

Miał być Jubel ale w związku kynologicznym ktoś błąd przy pisaniu popełnił... i pozostał Jabol

Myślę, a nawet jestem przekonana, że to nie mój ostatni ogarek

Za 2-3 lata postaram się o następnego - w sforze raźniej
