Weźmy moje stado.

Takie małe, psie społeczeństwo. Zuzia

uważana przez Małgosię za agresywną, jest bardzo uległą ogarzycą. Podchodząc do Muffy (5 letnia MT) płaszczy się po ziemi, liże ją po pysku i nadstawia uszy do lizania. Robi to tak nachalnie, że Muffa po pewnym czasie wkurzona, warczy bardzo głośno i straszliwie. Jest to oczywiście taka dyskusja. Ta sama Zuzia podchodząc do Oliwki (3 letnia MT) warczy głośno i prosto jej do ucha. Podskubuje ją za futro. Szarpie. Oliwka ze swoim mastiffim, stoickim spokojem to znosi. Zupełnie nie reaguje. Gdy Zuzia podchodzi do Sisi (3 letnia pbgv, 3 x mniejsza od Zuzi) jest gwałtownie atakowana z głośnym warkotem. Sisi wywala Zuzię na ziemię kopytami do gór i tarmosi ją do czasu aż Zuzia nie piśnie. Podchodząc do Amalki Zuzia liże ją po pysku albo zwyczajnie macha radośnie ogonem. Bez dźwięków i ekscesów. Do Vifinki podchodzi z miną: zaraz Cię połknę. Nie warczy tylko patrzy tymi "strasznymi" oczami. Wie, że nie wolno ruszać słabszych ale
Podchodząc do obcego psa Zuzia się płaszczy, gdy jest sama lub uzna, że lepiej grać uległego. Albo się "stawia" głośno warcząc gdy ma za plecami stado lub gdy nie wie jaki jest pies i go zwyczajnie testuje. Myślę, że działa podobnie jak suka husky z filmu Millano.

Tak mnie dziś wzięło na opisy.
