Po za tym, że dziś rano znów zakosił pół bochenka chleba, pod moją około dwu minutową nieobecność w domu, to nic się nie zmieniło.
Z Hubą się tolerują, ale Huzek nie odwzajemnia jej zaczepek do zabawy, jak to się mówi: olewa ją, albo mruknie, że sobie nie życzy. Zastanawiam się, czy to kwestia czasu i kiedyś będą się razem bawić, czy to tak już zostanie? Ale o psie kontakty właściwie jestem spokojna, byle tylko miskę oddzielnie im podawać.
Dzieci unika, czasem podejdzie, obwącha, jak dzieciak chce pogłaskać, to mruknie. To na dłuższą metę najbardziej mnie niepokoi, bo nie mam zaufania, że jak mnie nie będzie (wyjdę śmieci wyrzucić), to nie dojdzie do jakiejś tragedii... w końcu psa jeszcze dobrze nie znam, a dzieci małe są, niby wiedzą, że do Huzka same mają nie podchodzić, ale to tylko małe dzieci.
Do mnie się łasi (bardzo czule) i z rozkoszą wyleguje się na posłaniu w moim gabinecie i psim pokoju w jednym

Na komendę do mnie przychodzi ładnie, już siada przed podaniem miski "z żarełkiem"
(a nie wyjada z michy, zanim miska dotknie podłogi), nadal pcha się w drzwiach, ale już trochę mniej zaciekle i po kilku minutach ćwiczeń, zdarza się, że wchodzi bez przepychania się. Jak wychodzi na ogród, to szybko załatwia swoje psie sprawy i pędzi pilnować drzwi, aby pani gdzieś mu nie uciekła

Czasem przekopuje ogródek, zaczął też wspomagać Hubę w pilnowaniu terenu przed intruzami, czyli listonoszką, kurierem lub innymi zbyt długo kręconymi się pod ogrodzeniem przechodniami.
A i nie polubił się z naszym psim sąsiadem, więc co jakiś czas pyskują sobie przez płot. Wtedy nawet trochę pobiega wzdłuż ogrodzenia

Tu się śmieję, bo Huba jak błyskawica przemieszcza się po ogrodzie, a on taki bardziej statyczny jest, no i sadełko mu się zawiązało na boczkach
