Trochę jeszcze tego jest, ale głównie domowe. Do diaska, kiedy i u nas wyjdzie słońce? W ciągu ostatniego miesiąca było chyba raz

.
Czego nie widać, opowiem

. Korek urósł straszliwie. Jest już prawie taki, jak jego kuzyn, Sokół - znacznie starszy kolega! Dopiero teraz to widzę, kiedy spotkali się po długim niewidzeniu. Boję się pomyśleć, że może nadal rosnąć.
Podobnie, jak Calvados, idzie w ślady Lili - czaprak coraz jaśniejszy, a w dodatku rudzieje!!

Barchanek na całego, sfalowany łącznie z ogonem. Na zdjęciu plenerowym pięknie wyszedł wicherek na końcu ogonka

.
Na ogół jest karny i posłuszny, przychodzi na każde przywołanie, a raz - RAZ! - wypluł na moją komendę "zostaw!" KOŚĆ. Położył mi ją nieśmiało przy nogach. Byłam w takim szoku, że dostał wszystkie smakołyki, które miałam w kieszeni

. No, ale to był raczej wyjątek. Dzień później wszamał jakiegoś zamarzłego ziemniaka

. I wiele innych specyfików. Cierpliwie jednak trenujemy "zostaw!" i zaczyna przynosić efekty. Pies np. odchodzi od rozbebeszonego kubła na śmieci i tylko czeka na moje pochlebne "Bardzo ładnie!" i pędzi po nagrodę.
Dziś mi zwiał, niestety. Pierwszy raz od dawna. Zgodnie z zasadą - był to pierwszy długi spacer po pewnej przerwie (ucięłam mu wczorajszą kultową, godzinną łazęgę z psami po parku). Zwiał, a co gorsza - poleciał przez ulicę

. To się do tej pory nigdy nie zdarzyło. Cóż, wiem, trudny wiek. Nie ryczałam na niego wcale, powiedziałam jednak, co o tym myślę i pies jest w niełasce

.