Dobra to jako prawie weteranka w leczeniu babeszjozy ( dwa razy u Łozy i oby to było wszystko

) wrzucam moje doświadczenia.
Po Łozie było od razu widać temperaturę...a właściwie brak apetytu mnie zaalarmował. Termometr w...no i grubo ponad 39. U weta byłam w ciągu godziny.
Łoza na szczęście miała dobre wyniki badań tzn. stosunkowo dobre jak tę chorobę, bo poza anemią (rozpada czerwonych krwinek) wątroba i nerki ok. Wyniki morfologii miałam w ciągu 15 minut. Po kilku godzinach dostałam dostałam biochemię. Dodatkowo widać było pierwotniaka w rozmazie ( do tego potrzebny jest tylko mikroskop! ).
Leczenie - imizol ! ( to nie jest fajny lek, bo mocny, ale z tego co wiem jedyny tak skuteczny na tę chorobę, a właściwie na samego pierwotniaka) , przeciwzapalny, antybiotyk i codziennie kroplówka.
Płukanie organizmu jest bardzo ważne. Do tego leki osłonowe na wątrobę.
Ostatni raz jak Łoza dostała babeszjozę właśnie kończyłam pakowanie przed Jaśkowem. Ponieważ generalnie Łoza w niezłej formie poza temperaturą, a weci w tamtym rejonie obeznani to wzięłam leki i kroplówki i pojechałam. Kroplówki podawałam sama podskórnie. Po dwóch dniach pies był jak nowy. Po powrocie kontrolnie zbadałam krew - wszystko ok. Po kilku miesiącach powtórzyłam badania dla "spokojności". Ale moja reakcja była błyskawiczna.
Czasami trzeba podać imizol więcej niż raz co nie jest ogólnie dobre dla organizmu, ale ratuje życie.
Jeżeli wystąpią problemy z wątrobą - pół biedy, tutaj wiele da się zregenerować. Z nerkami nie jest tak prosto.
Ciśnij wetów - niech dadzą ci konkrety, spisz leki jakie dostał, weź wyniki badań ( czasami trzymają tylko w komputerze - ja proszę o przesłanie na maila lub wydruk). Ja uważam, że właściciel ma prawo a nawet obowiązek dowiadywać się jak najwięcej o stan zdrowia swojego psa. Jeżeli jesteś "zakręcona" bo wiadomo emocje duże to zapisz sobie wszystko na kartce i odmelduj się z listą pytań. Nikt nie robi łaski że na wszystkie ci odpowie.
Jeżeli masz jakieś wątpliwości - skonsultujcie się. Nie wiem jak w waszym rejonie z opieką wet ale tak jak pisała Ewa - samo siedzenie i czekanie w przypadku tej choroby bardzo pogarsza rokowania. Podstawą jest "załatwienie" pierwotniaka a potem ogólna osłona organizmu.
No i walczcie!
P.s. Od razu zabezpiecz też Lornę - nie wiem co stosujesz na kleszcze ale skoro jedno złapało trzeba teraz podwójnie chuchać na drugie, zwłaszcza że organizm młody.