Jak obiecałam krótka relacja z debiutu Rozmaryna na polowaniu . A nie było łatwo- jak na debiut to warunki straszne

.
Okolice Pustyni Błędowskiej - wiatr w porywach do ponad 90km/h , zasiekający deszcz i duże mokradła
4 mioty - wśród psów 3 doświadczone gończe i jeden ogar - nieco zielony w tym temacie
Już od samego początku Rozmaryn "rwał się do roboty" . pierwszy miot - poszedł razem z gończymi- po pewnym czasie słychać ogarze granie - bardzo intensywne i głośne -psy trzymają młodego dzika
Rozmaryn , ku naszemu zaskoczeniu pięknie pracował

-
kolejne mioty - najpierw w drugim Rozmaryn wytargał za gończymi i.... po 20 min Garmin pokazał lokalizację ...Pan rozpoczął poszukiwania zaginionego psa... wpadł po pas do wody

-aa Garmin pokazuje cały czas jedno i to samo miejsce niezmienne - po drodze mija dzikiego rozjuszonego psa podążającego w jego kierunku i pierwsza myśl -Rozmaryn padł ofiarą bestii - a tu niespodzianka -Rozmaryn siedzi w miejscu , gdzie trzymał dzika niemal nieruchomo

i czeka na pana .Tak wiec wizyta w samochodzie zmiana ciuchów i do roboty w 3 i 4 miocie -tutaj trafiony dzik i 2 sarny - praca Rozmaryna ok , ale już nie tak piękna jak w miocie pierwszym -Uważamy , ze debiut udany - szczególnie w takich ekstremalnych warunkach terenowych i przede wszystkim pogodowych
Po powrocie do domu Rozmaryn był tak nakręcony , ze chyba myślał , że polowania ciąg dalszy i latał jak opętany po domu zaliczając wszystkie pomieszczenia i kilkadziesiąt razy schody góra dół i wszystkie kanapy i fotele -Nie omieszkam wspomnieć ,ze wsunął zawartość XXL swojej michy i , po raz pierwszy od czasów szczenięcych , poczęstował się tym co leżało na stole w kuchni - to znaczy zmiódł wszystko- kanapki ,wędlinę i ... serniczek
