Fluoryt w Górach przeżył wiele przygód, ale wszystkim w pamięci zostanie wycieczka do
kopalni krzemienia.
Pan na kasie nie wiedział czy może nas wpuścić z psem. Zaproponował, że jak będziemy wchodzić do kopalni to żeby psa wziąć na ręce

Wszyscy się uśmialiśmy. Decyzję miała podjąć pani przewodnik. Przepytała nas czy pies jest grzeczny itd. Cała grupa (ok 15 osób) zapewniła że tak. I że to dobry pies, na wystawy jeździ

i och i ach. I że ma takie mineralne imię

Pani przewodnik się zgodziła.
Do kopalni trzeba było zejść kręconymi, metalowymi schodami 11 metrów pod ziemię. Pani przewodnik powiedziała nam że jak pies nie da rady, to żebyśmy na nią zaczekały - ona przyjdzie za 30 min. Pomieszczenie, w którym byliśmy miało ok 20mkw, było oszklone, był skwar, wyjścia zostały zamknięte. Stwierdziłyśmy, że nie wytrzymamy tu nawet 10min.
Ale mój Fluoryt spisał się na medal. Pomimo dziwnych hałasów, dużej zmiany temperatury, dziwnych schodów, zszedł do kopalni. Jak już wyszliśmy na powierzchnię to nawet obcy ludzie bili mu brawo. Stał się ulubieńcem pani przewodnik.
(i nawet nic nie obsikał
)
Zdjęć jak schodzi w dół nie mamy - nie chciałam psa rozpraszać
