No i ja ma wątpliwą przyjemność udzielenia się w tym wątku jako ta doświadczona zmaganiem się z ropowicą.
15 lat czekania na realizację marzenia no i przy moim szczęściu musiało mi przyplątać się to g…
Postanowiłam, że napiszę o wszystkim już po, bo chociaż kciuki zawsze potrzebne to myślę, że taka rozpiska z historią leczenia może być bardziej przydatna innym (chociaż oby nie…)
Nawet jeżeli mam być kolejnym "gniazdem ropowicy"
Jak nietrudno się domyślić - „szczęściarzem” chorym był Umyk.
Wszystko zaczęło się dwa dni po pierwszym szczepieniu. Przed szczepieniem Umyk miał jęczmień na dolnej powiece. Ponieważ ładnie zareagował na leczenie i jęczmień się wchłaniał zdecydowałam się na szczepienie. Może powinnam przewidzieć związek, ale z drugiej strony wszystkie dostały na odporność zylexis, mały czuł się doskonale… Wet nie widział przeciwwskazań. No mam wyrzuty sumienia, ale gdyby człowiek wiedział, że się przewróci to by usiadł…Bolesna nauczka- żadnych! szczepień przy jakichkolwiek, nawet najmniejszych wątpliwościach.
Szczepienie w poniedziałek, w środę widać było już, że się źle czuje. Pojawiły się pierwsze krostki : ze trzy na brodzie i po jednej w uchu. Od razu dostał steryd (iniekcja -dexasone) oraz antybiotyk (iniekcja - betamox), a na wzmocnienie odporności tym razem Lydium. Z resztą cały miot profilaktycznie dostał pełną serię lydium ( trzy dawki co dwa dni - iniekcja) i na szczęście w przypadku pozostałych nic się już nie wydarzyło ( u mnie były szczepione 2 krotnie) – zdrowo i bez żadnych problemów przeszły dwa szczepienia.
Dodatkowo Umyk dostawał kroplówkę głównie ze względu na „płukanie” nerek „posterydowo” i dodatkowe odżywienie. Widać też było, że boli go brzuch ( duże napięcie, reakcja wątroby na steryd) dostał catosal i no-spę. Po kilku dniach niestety stan zapalny się nadal rozwijał więc miał zmieniony antybiotyk – dobrze na niego zareagował.
Aby zapobiec „aktywizacji” nużeńca dostał też invermektynę profilaktycznie.
Jak się zaczęło poprawiać przeszedł na encorton doustnie i antybiotyk keflex (pyyycha!

).
Niestety pojawił się problem- po iniekcjach wywiązał się stan zapalny w miejscu robienia zastrzyków. Nie wiem czy to po kroplówkach czy antybiotyku (dość gęsty, oleisty) ale z dnia na dzień Umyk dostał wielkiego garba. Skończyło się na nakłuwaniu w kilku miejscach. Masa ropy zeszła….
Ale to na szczęście ostatni dramatyczny zwrot akcji…potem było coraz lepiej.
Generalnie leczenie trochę trwało, niestety blizny zostaną. No ale i rozbujało się w pewnym momencie świństwo - najpierw fafle jak u hipopotama, potem uszy jak zelówy grube…. Bidny był naprawdę chociaż apetyt zawsze dopisywał

Z zabawą też problem,bo niby chciał ale wszystko bolało więc zawsze któryś z rodzeństwa uraził…i się odechciewało.
Z dodatkowych specyfików :
-essentiale forte ( w badaniach krwi wyszła podrażniona wątroba co jest z resztą normalne przy sterydach, poprawia się ale jeszcze chwilę musi pobrać )
- probiotyk w związku z podawanym antybiotykiem i sterydem
- woda utleniona – do przemywania mordki, nawet do uszu miał zakraplaną, bo świetnie wiązała „syfek”…uważam, że cudowny lek. Ładnie działa ściągająco.
- fibrolan – przyspieszający gojenie się ran – maść
-contratubex – teraz do smarowania blizn.
- EFA olie –krople, dodawane do jedzenia, preparat przyśpieszający regenerację skóry,
- suplement z wapniem – sterydy utrudniają wchłanianie się wapnia.
Uff! Chyba wymieniłam pół apteki
Teraz Umyk już po szczepieniu, odstawieniu sterydu …zdrowy.
Jeszcze trochę wsparcia wymaga wątroba. Spowolnił wzrost i teraz dopiero nadrabia – mam nadzieję że da radę, chociaż na molosa się nie zapowiada
Z tego co się dowiedziałam/doczytałam/dopytałam to jest dziwna przypadłość – ciągle właściwie balansuje się miedzy wspomaganiem odporności, a jej osłabianiem żeby nie doszło do autoagresji…
