Mógłby pilnować...on nie za bardzo przywiązuje się do człowieka ani miejsca

lubi stałe dokładnie te same co dzień czynności, ale nie chce być głaskany nie objawia jakiejś radośći chyba że idę z michą....

nie chce się szkolić...
No ale ja nie mam doświadczenia niestety, moje psy są posłuszne z natury a nie w wyniku jakiś lekcji...więc pewnie nie potrafię do niego trafić...
Zero zainteresowania z jego strony a sztuczek w postaci słynnych behawiorystów nie znam
Szczerze przyznam, że zaczyna się sezon ....i obecność Brutusa nielubiącego żadnego psa..ani nie chcącego się socjalizowac zaczyna mi ciążyć.
Mieliśmy teraz na hotelu suczkę z cieczką....jak próbowałam go odciągnąć na spacer w innym kierunku niż jej ślad zostawiony na trawie to rzucił się do mnie z zębami
Ujada na każdego kto podejdzie do kojca...i w tej sytuacji po prostu się boję że adopcja przez kogokolwiek nie dojdzie do skutku bo...potencjalny chętny zrezygnuje na widok zębów....
Wakacje to jedyny czas w roku kiedy ja mogę zarobić na utrzymanie rodziny, poza sezonem jest cisza i spokój w hotelu...a innej pracy nie posiadam

tyle mamy co z gospodarstwa a kojców mam tylko pięć
Stres spowodowany tym, że ciągle muszę pilnować żeby nie pożarł jakiegoś innego hotelowego gościa pomału mnie wykańcza.
Co innego jak pies jest na tydzień dwa...i ma właściciela....
Szkoda mi go...ale jakoś coraz marniej widzę szanse na znalezienie mu domu.....
I co w takiej sytuacji???
Myślę, że zostałam wprowadzona w błąd na samym początku...przez ludzi którzy poinformowali o jego nieszczęściu

może i nie świadomie...bo tez zbierają pieski i usiłują im jakieś domy znaleźć..może myśleli, że pies jest zestresowany, przestraszony....
Wiedząc, że on nie reaguje pozytywnie na człowieka...jak powinien w sumie każdy ogar i tego się spodziewałam....nie wzięłabym psa do hotelu.
Piszę to świadoma , że zaraz zacznie się na mnie "psy wieszać" choć ostatnio jakaś cisza

nastała....ale nie umiem ukrywać spraw , które nie powinny być ukrywane , fundusz też za chwilę się skończy..a tu nie widac żadnego kroku w przód....
Codzienny spacer na lince to nie jest jakiś specjalny wysiłek...ale Brutus na tym spacerze niczego się nie chce nauczyć..wykorzystuje okazję że może sobie powęszyć...na smakołyki nie reaguje woli iść śladem i zostawiac ślady....
Opieki po kastracji się nie podejmę....nigdy tego nie robiłam, a on nie życzy sobie głaskania a co dopiero pielęgnacji rany. Podejrzewam, że po prostu mnie ugryzie . Nie mam do niego zaufania niestety
Może macie jakieś podpowiedzi?? Samo hotelowanie nie jest uciążliwe, nie niszczy kojca, zjada wszystko co dostaje.....ale praca z nim wymaga innego doświadczenia niż ja mam. Po prostu wzięty na smycz ( linkę) rusza do przodu z prędkością światła wyrywając mi ramię....i tyle go obchodzi

drugi koniec smyczy
On powinien byc jako jedyny pies....nie w stadzie gdzie z każdej strony słychac szczekanie...i co kilka dni zmienia się skład stada.
Uf...

no to sobie pomarudziłam
