Mi też po lekturze Fishera trudno było przyjąć do wiadomości fakt, że wycofał się z teorii dominacji...Myślę, że łatwiej nam tak myśleć. Ja nie wierzę w wilcze prawa - samca Alfa i samo dominowanie jako takie ale wierzę w hierarchię i w porządek, w konsekwencję i zasady jakie powinny panować w każdej rodzinie...Przekonuje mnie to, że doświadczenia dowiodły, że postępowanie odwrotne do kładzenia się psu na legowisko, jedzenia zawsze przed psem, wchodzenia do domu w pierwszej kolejności pokazały, że to my przypisujemy zasadom znaczenie "ludzkie" a dla psa to po prostu zasada. Czyli nam ludziom kojarzy się przepuszczenie kogoś w drzwiach z grzecznością, ustąpieniem miejsca, szacunkiem a dla psa to po prostu fakt - ważne żeby oczekiwano od niego zawsze tego samego bo daje mu to poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Jak nauczymy go, że pcha się w szczelinę drzwi pierwszy i będziemy się oburzać jak się będzie ociągał to wyjdzie na to samo, tyle, że bardziej naturalne wydaje się uczenie psa, ze czeka na swoją - ostatnią kolej ale dla niego nie jest to oczywiste...
To tak jak ludzie myślą, że do obcokrajowca wystarczy głośniej powiedzieć i wolniej to zrozumie

Myślimy, że pies rozumie słowo
źle,
nie wolno a moglibyśmy równie dobrze na słowo
wstań uczyć go siadania...
Myślę, że tu tkwi niezrozumienie bo zybalowie jednak prą do tej dominacji...
Co do łóżka to tu przychylam się do "zrzutu" nie dlatego, że pies ma to uszanować, że to moje bo ja nie wchodzę do jego bo wchodzę

ale po prostu ze względu na tą hierarchię - u nas w rodzinie rządzimy my - rodzice; potem jest Iwek i na końcu pies. Łóżko, sypialnia to nasza strefa. Iwek w ciuchach też po pościeli nie skacze; pies jest tak jakby ciągle w ciuchach...
Dziś Cydze zamiast odpiąć smycz odpięłam i szelki i popruła do psa i nie zawróciła mimo wołania

A potem już biegła do mnie tyle, że kolejny pies się napatoczył i skręciła...Czuję wtedy bezsilność i mam ochotę jej wlać ale to nie ma sensu, więc odwróciłam się na pięcie i zaczęłam zwiewać. Ludzie patrzą jak na oszołoma ale Cyga pobiegła za mną. Potem wskoczyła do jeziorka goniąc kaczki - totalny szalej...Jak widzę ON-ki idące bez smyczy przy ulicy i mnie ciągniętą przez Cygę do piwnicy pełnej kotów to wzdycham sobie trochę ale taką rasę wybrałam...I chociaż pamiętałam po Cygarku jak w słoneczną sobotę szli ludzie z pieskami a ja z Cygaro całym w kupie wracałam karnie do domu po 15 minutach spaceru to jednak nie potrafiłam wybrać innej rasy...Pozostaje śmiać się i zgadywać gdzie tym razem poleci otrzepany glut

- zawsze trajektoria jest nieprzewidywalna a cel nieświadomy zagrożenia ?(np. paltocik idącej obok paniusi

)...
Trochę zboczyłam ale Świtek ma trochę racji

, że ogar to wyzwanie ale jednocześnie witka na niego

Nie bardzo...Ten pies się wycofuje wtedy i traci serce do właściciela...Też słyszę, że pozytywne metody to przy rotkach, dogo argentino i tego typu rasach nie dają rezultatów ale sama nie wiem...może ludzie za wcześnie rezygnują, ta metoda na pewno wymaga dyscypliny i czasu. Łatwiej i szybciej przylać ale relacja oparta jest wtedy na strachu...Może u tych ras to nie takie złe ale ogarowi taki strach podcina skrzydła...
Jak podgryza dziecko to stanowcze fe/nie i odejść/ignorować/wyjść do innego pokoju...