SZLACHCIANKA I STRUGA i PUSZKAR GP i OP w jednym stadzie.
Re: SZLACHCIANKA I STRUGA i PUSZKAR GP i OP w jednym stadzie.
Wysłany: 2010-05-27, 08:24
Do naszej rodziny dolaczyla Struga MELODYJNY GON.
Jest to bardzo ladnie podpalana harakterna suczka. Dla mniej wtajemniczonych siostrzyczka soneta od wozzi-ego.
Do naszej rodziny dolaczyla Struga MELODYJNY GON.
Jest to bardzo ladnie podpalana harakterna suczka. Dla mniej wtajemniczonych siostrzyczka soneta od wozzi-ego.
Re: SZLACHCIANKA I STRUGA i PUSZKAR GP i OP w jednym stadzie.
Wysłany: 2010-05-27, 13:42
Hihi, Najpierw opowiem historie jak to sie stalo.
W poniedzialek przyjechalem do wroclawia razem ze szlachcianka zalatwic drobna sprawe.
Okolo godziny 13 zadzwonila moja zona i powiedziala ze te pieski co juz tak dawno ogladamy(Blog Sonet-a) to tam taka mala jedna jest, i ona jej sie strasznie podoba i ze jak chce to musze zadzwonic do hodowcy bo ona juz dzwonila i powiedziala ze zadzwonie( chodzilo o ta psinke z zolta wstazka).
Ja oczywiscie zaskoczony, ale zadzwonilem.
Przy telefonie byl Rysiek(hodowca). Po milej i wesolej rozmowie doszedlem do wniosku ze trzeba sprawe obadac glebiej. Wiec zadzwonilem do zony i do ryska, zony ryska, rysiek do zony i ja do ryska i juz bylo jasne!
Dzisiaj bede!!( Bo musze powiedziec ze ja dopiero co mialem 350 km za soba z Berlina).
Jednak po obejrzeniu na mapie gdzie to jest rura mi troche zmiekla( To chyba byl najdalej polozony punkt od Wroclawia w polsce!)No ale nic, powiedzialem ze bede to wyjechalem. Po osmiu godzinach jazdy(i 22 godzinach bez snu) opojony redbullami dojechalem na miejsce o godzinie 00.
Rysiek tak jak objecal czekal na mnie, poczestowal mnie kurczakiem z grilla(Pyszny wedzony!) piwkiem i przyprowadzil cztery pieski. Ja obejrzalem struge i powiedzialem ze bierzemy! Tak naprawde bylem taki zmeczony ze by mi mogl kota lub nawet swinke morska postawic i bym kupil.
I w tym momencie bardzo chcialbym podziekowac ryskowi za goscine i nocleg!!
Bardzo sie postaral! Ja po tak ciezkiej jezdzie dostalem jesc, lozko do spania a nawet rano wypilismy herbate i dostalem sniadanie!!
Z samego rana zapakowalem szlachcianke i jej nowa siostre struge i pojechalismy do Berlina.
Jazda byla zupelnie bezproblemowa(procz kilku korkow). Dziewczyny najpierw lezaly blisko siebie(Lilly na Fotelu, Struga pod), potem juz sie przytulily i tak zasnely. Robilismy przerwy co 2-3 godziny na siusiu. Dojazd do domu, pierwsze siusianie w przedpokoju, radosc zony i po 2.000 km podrozy padlem polegly na wyrze do gory nogami.
Zobaczcie jakie to dziwne, jeszce rano jechalem do wroclawia w niewiedzy po to zeby na drugi dzien wracac z pieskiem z drugiego kranca polski.
Te zycie czasem robi sobie kawaly...ale najwazniejsze ze cos sie dzieje!!
Hihi, Najpierw opowiem historie jak to sie stalo.
W poniedzialek przyjechalem do wroclawia razem ze szlachcianka zalatwic drobna sprawe.
Okolo godziny 13 zadzwonila moja zona i powiedziala ze te pieski co juz tak dawno ogladamy(Blog Sonet-a) to tam taka mala jedna jest, i ona jej sie strasznie podoba i ze jak chce to musze zadzwonic do hodowcy bo ona juz dzwonila i powiedziala ze zadzwonie( chodzilo o ta psinke z zolta wstazka).
Ja oczywiscie zaskoczony, ale zadzwonilem.
Przy telefonie byl Rysiek(hodowca). Po milej i wesolej rozmowie doszedlem do wniosku ze trzeba sprawe obadac glebiej. Wiec zadzwonilem do zony i do ryska, zony ryska, rysiek do zony i ja do ryska i juz bylo jasne!
Dzisiaj bede!!( Bo musze powiedziec ze ja dopiero co mialem 350 km za soba z Berlina).
Jednak po obejrzeniu na mapie gdzie to jest rura mi troche zmiekla( To chyba byl najdalej polozony punkt od Wroclawia w polsce!)No ale nic, powiedzialem ze bede to wyjechalem. Po osmiu godzinach jazdy(i 22 godzinach bez snu) opojony redbullami dojechalem na miejsce o godzinie 00.
Rysiek tak jak objecal czekal na mnie, poczestowal mnie kurczakiem z grilla(Pyszny wedzony!) piwkiem i przyprowadzil cztery pieski. Ja obejrzalem struge i powiedzialem ze bierzemy! Tak naprawde bylem taki zmeczony ze by mi mogl kota lub nawet swinke morska postawic i bym kupil.
I w tym momencie bardzo chcialbym podziekowac ryskowi za goscine i nocleg!!
Bardzo sie postaral! Ja po tak ciezkiej jezdzie dostalem jesc, lozko do spania a nawet rano wypilismy herbate i dostalem sniadanie!!
Z samego rana zapakowalem szlachcianke i jej nowa siostre struge i pojechalismy do Berlina.
Jazda byla zupelnie bezproblemowa(procz kilku korkow). Dziewczyny najpierw lezaly blisko siebie(Lilly na Fotelu, Struga pod), potem juz sie przytulily i tak zasnely. Robilismy przerwy co 2-3 godziny na siusiu. Dojazd do domu, pierwsze siusianie w przedpokoju, radosc zony i po 2.000 km podrozy padlem polegly na wyrze do gory nogami.
Zobaczcie jakie to dziwne, jeszce rano jechalem do wroclawia w niewiedzy po to zeby na drugi dzien wracac z pieskiem z drugiego kranca polski.
Te zycie czasem robi sobie kawaly...ale najwazniejsze ze cos sie dzieje!!
Re: SZLACHCIANKA I STRUGA i PUSZKAR GP i OP w jednym stadzie.
Wysłany: 2010-06-22, 17:02
Tutaj opisze troche nasze wystawowe przezycia.
Pierwsza wystawa odbyla sie w Goraju. Dzieki namowie Asi i Bory zapisalismy sie na nia i nie zalujemy.
Duzo wariatow takich samych jak my, same goncze! WOW!!
Jak przyszla na nas kolej to bylem spiety jak cholera a szlachcianka troche zbielala(lupiez) Najlepszy byl moj ubior: lakierki i spodnie do garnituru. Normalnie smiech na sali!!Lilly robila problemy z zabkami.
Po wystawie wyciagniete wnioski, trza ulepszyc to i tamto.
Druga wystawa w Manowie. Znow ubrany jak kretol!! Tym razem san francisco: zielona koszula, spodnie do garnituru i buty do joggingu. Mniej stresu chociaz bardziej ja schrzanilismy, sedzia prosil predzej biec, a ja spacerkiem.
Znow wyciagniete wnioski, to i tamto zmienic. W koncu kupilem sobie wygodne spodnie pasujace do psa!!
Wystawa w szczecinie. Wyluzowany razem ze szlachcianka przebieglismy swoje kolko. Moim zdaniem wyszlo nam super, na zdjeciu widac ze lilly juz bardziej odwazna.
Uwazam ze na ostatniej wystawie pokazalismy sie najlepiej. Fajnie bylo spotkac ludzi znajomych, to mnie od razu osmielilo.
Ostatnia ocena napawa nas dalszym zapalem do wystaw!!
Tutaj opisze troche nasze wystawowe przezycia.
Pierwsza wystawa odbyla sie w Goraju. Dzieki namowie Asi i Bory zapisalismy sie na nia i nie zalujemy.
Duzo wariatow takich samych jak my, same goncze! WOW!!
Jak przyszla na nas kolej to bylem spiety jak cholera a szlachcianka troche zbielala(lupiez) Najlepszy byl moj ubior: lakierki i spodnie do garnituru. Normalnie smiech na sali!!Lilly robila problemy z zabkami.
Po wystawie wyciagniete wnioski, trza ulepszyc to i tamto.
Druga wystawa w Manowie. Znow ubrany jak kretol!! Tym razem san francisco: zielona koszula, spodnie do garnituru i buty do joggingu. Mniej stresu chociaz bardziej ja schrzanilismy, sedzia prosil predzej biec, a ja spacerkiem.
Znow wyciagniete wnioski, to i tamto zmienic. W koncu kupilem sobie wygodne spodnie pasujace do psa!!
Wystawa w szczecinie. Wyluzowany razem ze szlachcianka przebieglismy swoje kolko. Moim zdaniem wyszlo nam super, na zdjeciu widac ze lilly juz bardziej odwazna.
Uwazam ze na ostatniej wystawie pokazalismy sie najlepiej. Fajnie bylo spotkac ludzi znajomych, to mnie od razu osmielilo.
Ostatnia ocena napawa nas dalszym zapalem do wystaw!!
Re: SZLACHCIANKA I STRUGA i PUSZKAR GP i OP w jednym stadzie.
Wysłany: 2010-07-19, 22:15
Dziewczyny w parze swietnie sie rozwijaja. Calymi dniami bawia sie ze soba, podgryzaja, kloca rozrabiaja i przede wszystkim spia zawsze razem przytulone
Jedna bez drugiej zyc nie moze.
Lilly jest starsza, gala bedzie silniejsza. Lilly jest jak matka ale tez potrafi mala zdenerwowac( w trakcie zabawy wbiega na nia i ja wywraca, gala tego nie cierpi i zaczyna sie awantura). Gala czasami blokuje Lilly dojscia do karmy. Lilly w tym momencie nie robi nic. O miskie w sumie nie bylo jeszcze awantur.
Dziewczyny podzielily sie wlascicielami. Ja jestem wlascicielem szlachcianki, zona jest wlascicielka strugi. Ot tak sie charakterowo do nas dobraly.
Dziewczyny w parze swietnie sie rozwijaja. Calymi dniami bawia sie ze soba, podgryzaja, kloca rozrabiaja i przede wszystkim spia zawsze razem przytulone

Jedna bez drugiej zyc nie moze.
Lilly jest starsza, gala bedzie silniejsza. Lilly jest jak matka ale tez potrafi mala zdenerwowac( w trakcie zabawy wbiega na nia i ja wywraca, gala tego nie cierpi i zaczyna sie awantura). Gala czasami blokuje Lilly dojscia do karmy. Lilly w tym momencie nie robi nic. O miskie w sumie nie bylo jeszcze awantur.
Dziewczyny podzielily sie wlascicielami. Ja jestem wlascicielem szlachcianki, zona jest wlascicielka strugi. Ot tak sie charakterowo do nas dobraly.
Re: SZLACHCIANKA I STRUGA i PUSZKAR GP i OP w jednym stadzie.
Wysłany: 2010-11-08, 14:35
Witajcie!
Tutaj Struga. Nie dziwcie sie ze ja pisze ale panciowie ostatnio leniwi i nie chce im sie stukac po klawiaturze. Mam troche nowosci.
W piatek byla straszna zawierucha. Pancia zaczela pakowac torby i strasznie byla nerwowa. Ciagle jezdzila ta torba, od przedpokoju do kuchni i spowrotem. Denerwowalo mnie to strasznie bo sie prawie pogubilam i nie wiedzialam ktorej torby pilnowac przed zlodzijaszkami. W koncu Polozylam sie na najwiekszej i byl spokoj.
Kolo poludnia przyszedl pancio wraz z reszta stada i zaczeli te wszystkie torby targac do drzwi. Wiedzialam ze cos sie swieci.
Po zaprowadzeniu warchlaczkow do sasiadki u ktorej ciagle ladnie pachnie jedzeniem i zawsze cos mozna skubnac ze stolu wrzucili nas oraz torby do auta i pojechalismy. Szlachcianka mowila ze jedziemy robic szol, ale ja tylko pomyslalam ze ona znow jedzie robic wioche i szybko zasnelam.
Po przyjezdzie na miejsce do poznania (podobno duze miasto, ale ja tam tylko widzialam las i slyszalam wyjace psy w zagrodzie) polozylismy sie spac.
Na nastepny dzien rano, znaczy w sobote, spakowali nas znow do auta i pojechalismy gdzies indziej. Musielismy przejsc przez taka ogromna wielka szklana brame a za nia ukrywala sie... PSIA PLANETA!
Gdzie nie spojrzysz psie pyski, rude, laciate, wielkie, male, no po prostu nacje calego swiata!!
Szybkim krokiem polecielismy do "naszego" miasta w hali numer 7 ale okazalo sie ze jestemy duzo za wczesnie. Po tym stwierdzeniu calym stadem wybralismy sie na "Hale pachnaca jedzeniem". Tam panciowie cos wsuneli na szybko i udali sie do stioska na ktoym czekal na nas BERDYSZ, wiecie, ten z forum co te fajne kawaly opowiada. Na naszym stoisku(nasze bo gonczych i ogarow) duuzo zdjec calej rodziny, znani i nieznani. Ale to co na stole stalo to wrecz przerastalo moja wyobraznie: DUZY BRAZOWY ZE ZDOBIENIAMI GARCZEK PELNY SMALCU!!
"Ladnie nas chca przywitac " pomyslalam i hop na stol do garnka, ale oni mnie po prostu odgonili i nakrzyczeli. Potem chyba za kare wlali mi cos do oczu i tego garnka nie widzialam juz przez nastepne trzy godziny. Ale zapomnieli o tym ze psy maja dobry nos i ja na czuja ten garnek prubowalam sciagnac, niestety bez skutku.
Wiec po przywitaniu poszlismy spowrotem do hali numer 7. Ku mojemu zdziwieniu bylo tam juz duzo naszych. Najbardziej pamietam taka furiatke, ale tez takiego duzego brazowego, Rezun czy jak mu tam, no i duzo innych. Ze mam slaba pamiec to niestety nie spamietalam wszystkich, ale jeszcze jestem mala i mam prawo zapomniec.
Na tej hali niestety juz nie bylo tak fajnie, nie bylo smalcu, kielbasek, probek do jedzenia, nic nie bylo tylko zielone chodniki po ktorych musielismy chodzic.
Na takim chodniku cwiczyla pancia ze mna. Przywiazala mi sznurek na szyje i ciagla raz w jedna, raz w druga. Nie chcialo mi sie chodzic, bo po co tak bez sensu sie krecic no ale co zrobic, przeciez nie dam sie udusic!?
Po mnie przyszla kolej na szlachcianke. Ale ona to szolmenka, biegala z lbem do gory, prezyla sie. Juz ja chcialam ugrysc w ucho bo sie napatrza i mi tez beda tak kazali klusowac.
Potem nagle dali nam spokoj i wszyscy zbiegli sie do ringu obok(tak nazywali te trawniczki). Tam zaczeli "testowac" naszych kolegow. Ci prezyli sie, biegali. Najbardziej podobalo mi sie jak niektorzy panciowie byli tak zziajani jakby przebiegli caly peleton.
Po chlopakach padla kolej na NAS! "O jejku, tzreba uciekac" pomyslalam, ale bylo juz za pozno. Zalozyli sznurek na leb i beda dusic.
Najpierw na pierwszy plan poszla ta Furiatka, potem podeszli do mnie. Wygladali jak Studenci Medycyny rozprawiajac o szkieletach. Uslyszalam tylko ze cos leb i ze za gruba. Z ta gruba zdziwilam sie bo przeciez pancia przez ostatnie tygodnie sie odchudzala, wiec wygladala dobrze, ale nic, stalam prosto, kazali jeszcze pokazalac zeby, w sumie nie bylo tak zle i byli nawet mili. W pewnym momencie pancia zmadzrzala i kazala uciekac! Wiec ja nogi w pas i w podskokach do ucieczki. Jakie moje zdziwienie bylo gdy zaczelismy wracac, "ZAPOMNIALA CZEGOS" pomyslalam. Potem znow bieg i stanelismy przy takich numerkach. Furiatka cos sie cieszyla, ale ja juz zglodnialam i myslalam tylko o jedzeniu.
Po mnie biegla Szlachcianka, po kilku rundkach pancio stanal z nia tam, gdzie wczesniej stala furia i podskoczyl z radosci. Wtedy juz wiedzialam ze jest dobrze i bedzie zaraz zarcie
Szlachcianka dostala takie zlote kolko(niestety nie do jedzenia).
No a potem juz sie zaczelo zwiedzanie, pogaduszki, zabawy, kupa milych psiakow i ich ludzie. Od tego wszystkiego bylam taka zmeczona, a Szlachcianka to ledwo stala na nogach wrecz zasypiala na stojaco.
Pozniej jeszcze raz zabrali gdzies Szlachcianke na chwile. Po powrocie pancio nie byl zadowolony a szlachcianka wygladala jak wyglodzony chart polski.
Po powrocie do hotelu spotkalismy inne psy, nazywali je OGARY.
Pancio ze Szlachcianka poszli do nich do pokoju na "PIWKO" a ja z pancia padlam spac.
TO BYL CIEZKI DZIEN!!
Musze leciec bo mnie Szlachcianka denerwuje. Jutro opiszemy nastepny dzien
Witajcie!
Tutaj Struga. Nie dziwcie sie ze ja pisze ale panciowie ostatnio leniwi i nie chce im sie stukac po klawiaturze. Mam troche nowosci.
W piatek byla straszna zawierucha. Pancia zaczela pakowac torby i strasznie byla nerwowa. Ciagle jezdzila ta torba, od przedpokoju do kuchni i spowrotem. Denerwowalo mnie to strasznie bo sie prawie pogubilam i nie wiedzialam ktorej torby pilnowac przed zlodzijaszkami. W koncu Polozylam sie na najwiekszej i byl spokoj.
Kolo poludnia przyszedl pancio wraz z reszta stada i zaczeli te wszystkie torby targac do drzwi. Wiedzialam ze cos sie swieci.
Po zaprowadzeniu warchlaczkow do sasiadki u ktorej ciagle ladnie pachnie jedzeniem i zawsze cos mozna skubnac ze stolu wrzucili nas oraz torby do auta i pojechalismy. Szlachcianka mowila ze jedziemy robic szol, ale ja tylko pomyslalam ze ona znow jedzie robic wioche i szybko zasnelam.
Po przyjezdzie na miejsce do poznania (podobno duze miasto, ale ja tam tylko widzialam las i slyszalam wyjace psy w zagrodzie) polozylismy sie spac.
Na nastepny dzien rano, znaczy w sobote, spakowali nas znow do auta i pojechalismy gdzies indziej. Musielismy przejsc przez taka ogromna wielka szklana brame a za nia ukrywala sie... PSIA PLANETA!
Gdzie nie spojrzysz psie pyski, rude, laciate, wielkie, male, no po prostu nacje calego swiata!!
Szybkim krokiem polecielismy do "naszego" miasta w hali numer 7 ale okazalo sie ze jestemy duzo za wczesnie. Po tym stwierdzeniu calym stadem wybralismy sie na "Hale pachnaca jedzeniem". Tam panciowie cos wsuneli na szybko i udali sie do stioska na ktoym czekal na nas BERDYSZ, wiecie, ten z forum co te fajne kawaly opowiada. Na naszym stoisku(nasze bo gonczych i ogarow) duuzo zdjec calej rodziny, znani i nieznani. Ale to co na stole stalo to wrecz przerastalo moja wyobraznie: DUZY BRAZOWY ZE ZDOBIENIAMI GARCZEK PELNY SMALCU!!
"Ladnie nas chca przywitac " pomyslalam i hop na stol do garnka, ale oni mnie po prostu odgonili i nakrzyczeli. Potem chyba za kare wlali mi cos do oczu i tego garnka nie widzialam juz przez nastepne trzy godziny. Ale zapomnieli o tym ze psy maja dobry nos i ja na czuja ten garnek prubowalam sciagnac, niestety bez skutku.
Wiec po przywitaniu poszlismy spowrotem do hali numer 7. Ku mojemu zdziwieniu bylo tam juz duzo naszych. Najbardziej pamietam taka furiatke, ale tez takiego duzego brazowego, Rezun czy jak mu tam, no i duzo innych. Ze mam slaba pamiec to niestety nie spamietalam wszystkich, ale jeszcze jestem mala i mam prawo zapomniec.
Na tej hali niestety juz nie bylo tak fajnie, nie bylo smalcu, kielbasek, probek do jedzenia, nic nie bylo tylko zielone chodniki po ktorych musielismy chodzic.
Na takim chodniku cwiczyla pancia ze mna. Przywiazala mi sznurek na szyje i ciagla raz w jedna, raz w druga. Nie chcialo mi sie chodzic, bo po co tak bez sensu sie krecic no ale co zrobic, przeciez nie dam sie udusic!?
Po mnie przyszla kolej na szlachcianke. Ale ona to szolmenka, biegala z lbem do gory, prezyla sie. Juz ja chcialam ugrysc w ucho bo sie napatrza i mi tez beda tak kazali klusowac.
Potem nagle dali nam spokoj i wszyscy zbiegli sie do ringu obok(tak nazywali te trawniczki). Tam zaczeli "testowac" naszych kolegow. Ci prezyli sie, biegali. Najbardziej podobalo mi sie jak niektorzy panciowie byli tak zziajani jakby przebiegli caly peleton.
Po chlopakach padla kolej na NAS! "O jejku, tzreba uciekac" pomyslalam, ale bylo juz za pozno. Zalozyli sznurek na leb i beda dusic.
Najpierw na pierwszy plan poszla ta Furiatka, potem podeszli do mnie. Wygladali jak Studenci Medycyny rozprawiajac o szkieletach. Uslyszalam tylko ze cos leb i ze za gruba. Z ta gruba zdziwilam sie bo przeciez pancia przez ostatnie tygodnie sie odchudzala, wiec wygladala dobrze, ale nic, stalam prosto, kazali jeszcze pokazalac zeby, w sumie nie bylo tak zle i byli nawet mili. W pewnym momencie pancia zmadzrzala i kazala uciekac! Wiec ja nogi w pas i w podskokach do ucieczki. Jakie moje zdziwienie bylo gdy zaczelismy wracac, "ZAPOMNIALA CZEGOS" pomyslalam. Potem znow bieg i stanelismy przy takich numerkach. Furiatka cos sie cieszyla, ale ja juz zglodnialam i myslalam tylko o jedzeniu.
Po mnie biegla Szlachcianka, po kilku rundkach pancio stanal z nia tam, gdzie wczesniej stala furia i podskoczyl z radosci. Wtedy juz wiedzialam ze jest dobrze i bedzie zaraz zarcie

No a potem juz sie zaczelo zwiedzanie, pogaduszki, zabawy, kupa milych psiakow i ich ludzie. Od tego wszystkiego bylam taka zmeczona, a Szlachcianka to ledwo stala na nogach wrecz zasypiala na stojaco.
Pozniej jeszcze raz zabrali gdzies Szlachcianke na chwile. Po powrocie pancio nie byl zadowolony a szlachcianka wygladala jak wyglodzony chart polski.
Po powrocie do hotelu spotkalismy inne psy, nazywali je OGARY.
Pancio ze Szlachcianka poszli do nich do pokoju na "PIWKO" a ja z pancia padlam spac.
TO BYL CIEZKI DZIEN!!
Musze leciec bo mnie Szlachcianka denerwuje. Jutro opiszemy nastepny dzien

Re: SZLACHCIANKA I STRUGA i PUSZKAR GP i OP w jednym stadzie.
Troche z zycia dziewczyn.
Skonczyla sie cieczka Lilly i zaczela sie samodzielnosc.
Od kilku dni Lilly mysli ze jest najmadrzejsza, wie lepiej gdzie isc i w ogole nie musi sie sluchac. Wczoraj gonilem je obydwie przez pol godziny. Najlepsze ze mnie jakis nienormalny gosciu napastowal i szarpal a psy nawet nie podeszly bo byly zajete jedzeniem odchodow i uciekaniem
Ladna obrona, co?
Najpierw probowalem jej uciekanie wyperswadowac werbalnie, czasami klapsem w tylek lub zlapaniem za kark. Jako ze nic nie pomoglo, a na dodatek Struga tez sie zaczela sie nie sluchac wzialem sie na sposob.
Idziemy na dwor po blok "na ostatni", ja do nich ani slowem. One w swoja strone, ja za nimi. Zalatwily sie wiec ja spowrotem do bramy . One oczywiscie dalej w swoja strone. Ja czekajac na polpietrze(punkt widokowy idealny) patrze jak jedna wraca, potem druga, cos sie naradzaja, gala czeka, lilly lata i szuka. Po 20 minutach schodze na dol. Wrecz rozanielone leca, ja ich nie wpuscilem tylko wyszedlem jakby ich nie bylo i dalej na spacer. One ida w jakims kierunku, ja nagle zmieniam trase i w druga strone i tak przez 15 minut. W koncu zaczely zalapywac ze to one sa ze mna na spacerze a nie ja z nimi.
Dzis ta sama sytuacja w parku. Lilly leeci, gubi sie, potem w panice znajduje nas(gala juz po chwilce zalapala ze nikt na nia nie bedzie czekal), dalej spacer, lilly znow leci, znow gubi sie na 5 minut. Za chwile powrot i do konca spaceru biega przy nas, rozglada sie gdzie idziemy zeby tylko sie nie zgubic. Dodam ze ani razu nie zwrocilem na nie uwagi
Do tego doszlo koniec mizgania, spanie w kuchni, zakaz wchodzenia na kanape.
Wydaje mi sie ze Lilly po cieczce stala sie jakby bardziej samodzielna. Niestety w zla strone. To wyglada jakby skonczyl sie okres baby i zaczal doroslosci. Wiec trzeba ja traktowac jak dorosla.
Przeciagniemy teraz nasza taktyke przez tydzien i zobaczymy czy sie ustawi. A potem szkolenie od poczatku. Na gwizdek, do nogi, siad, waruj itp. itd...
Skonczyla sie cieczka Lilly i zaczela sie samodzielnosc.
Od kilku dni Lilly mysli ze jest najmadrzejsza, wie lepiej gdzie isc i w ogole nie musi sie sluchac. Wczoraj gonilem je obydwie przez pol godziny. Najlepsze ze mnie jakis nienormalny gosciu napastowal i szarpal a psy nawet nie podeszly bo byly zajete jedzeniem odchodow i uciekaniem

Najpierw probowalem jej uciekanie wyperswadowac werbalnie, czasami klapsem w tylek lub zlapaniem za kark. Jako ze nic nie pomoglo, a na dodatek Struga tez sie zaczela sie nie sluchac wzialem sie na sposob.
Idziemy na dwor po blok "na ostatni", ja do nich ani slowem. One w swoja strone, ja za nimi. Zalatwily sie wiec ja spowrotem do bramy . One oczywiscie dalej w swoja strone. Ja czekajac na polpietrze(punkt widokowy idealny) patrze jak jedna wraca, potem druga, cos sie naradzaja, gala czeka, lilly lata i szuka. Po 20 minutach schodze na dol. Wrecz rozanielone leca, ja ich nie wpuscilem tylko wyszedlem jakby ich nie bylo i dalej na spacer. One ida w jakims kierunku, ja nagle zmieniam trase i w druga strone i tak przez 15 minut. W koncu zaczely zalapywac ze to one sa ze mna na spacerze a nie ja z nimi.
Dzis ta sama sytuacja w parku. Lilly leeci, gubi sie, potem w panice znajduje nas(gala juz po chwilce zalapala ze nikt na nia nie bedzie czekal), dalej spacer, lilly znow leci, znow gubi sie na 5 minut. Za chwile powrot i do konca spaceru biega przy nas, rozglada sie gdzie idziemy zeby tylko sie nie zgubic. Dodam ze ani razu nie zwrocilem na nie uwagi

Do tego doszlo koniec mizgania, spanie w kuchni, zakaz wchodzenia na kanape.
Wydaje mi sie ze Lilly po cieczce stala sie jakby bardziej samodzielna. Niestety w zla strone. To wyglada jakby skonczyl sie okres baby i zaczal doroslosci. Wiec trzeba ja traktowac jak dorosla.
Przeciagniemy teraz nasza taktyke przez tydzien i zobaczymy czy sie ustawi. A potem szkolenie od poczatku. Na gwizdek, do nogi, siad, waruj itp. itd...
Re: SZLACHCIANKA I STRUGA i PUSZKAR GP i OP w jednym stadzie.
Wysłany: 2011-01-29, 20:28
Witajcie!
Dzis dziewczyny przeszly taki lekki chrest bojowy.
Na spacerku w lesie nagle gdzies pobiegly. Po chwili slyszalem jak obydwie zaczely szczekac. Tyle ze Lilly nie szczekala jak zwykle cieniutko tylko takim niskim tonem, tak samo jak Gala. Podszedlem blizej bo myslalem ze znowu oszczekuja jakis worek. Nagle poczulem jakis okrutny swad, az nagle zza konara podniosl sie... nie, nie miejscowy wampirek ale dzik!!
Okazalo sie ze znalazly dwa dziki wygrzewajace sie za krzaczkami na sloneczku.
Po chwili jeden dzik wstal, a Lilly podbiegla do niego i zaczela szarzowac. Gala trzymala sie raczej na dystans i wolala szczekac z bezpiecznej odleglosci.
Jako ze nie mam doswiadczenia z dzikami wolalem je odwolac. Jeden gwizdek i obydwie podbiegly do mnie spowrotem. Ta sama sytuacja w drodze powrotnej i tez odwolanie na gwizdek od razu podzialalo.
Musimy sie pozbierac i pokazac dziewczynom dziki w zagrodzie zeby nie bylo kiedys niemilych sytuacji w lesie.
Witajcie!
Dzis dziewczyny przeszly taki lekki chrest bojowy.
Na spacerku w lesie nagle gdzies pobiegly. Po chwili slyszalem jak obydwie zaczely szczekac. Tyle ze Lilly nie szczekala jak zwykle cieniutko tylko takim niskim tonem, tak samo jak Gala. Podszedlem blizej bo myslalem ze znowu oszczekuja jakis worek. Nagle poczulem jakis okrutny swad, az nagle zza konara podniosl sie... nie, nie miejscowy wampirek ale dzik!!
Okazalo sie ze znalazly dwa dziki wygrzewajace sie za krzaczkami na sloneczku.
Po chwili jeden dzik wstal, a Lilly podbiegla do niego i zaczela szarzowac. Gala trzymala sie raczej na dystans i wolala szczekac z bezpiecznej odleglosci.
Jako ze nie mam doswiadczenia z dzikami wolalem je odwolac. Jeden gwizdek i obydwie podbiegly do mnie spowrotem. Ta sama sytuacja w drodze powrotnej i tez odwolanie na gwizdek od razu podzialalo.
Musimy sie pozbierac i pokazac dziewczynom dziki w zagrodzie zeby nie bylo kiedys niemilych sytuacji w lesie.
Re: SZLACHCIANKA I STRUGA i PUSZKAR GP i OP w jednym stadzie.
Wysłany: 2011-01-30, 23:01 Struga 10 mcy. i Szlachcianka 1. rok. Charakter i psychika
Na poczatku blogu opisywalem nasze pierwsze kroki z gonczym polskim, potem dwie suki w jednym domu, poczatki problemow az do cieczki i zmiany psychiczne z nia zwiazane.
Dzis przyszedl czas opisania dziewczyn w wieku jednego roku(Szlachcianka) i dziesieciu miesiecy(Struga).
Jakie one sa?
Jesli pomysle ze wzialem psa zywego i odwaznego. I ten pies bedzie bronil tego mniejszego spokojnego... to okazuje sie ze jestem w bledzie.
SZLACHCIANKA
Zywa, wiecznie niewybiegana, wesola, brawurowo odwazna suka. Czytajac te cechy robie sobie obraz psa ktory tak naprawde do konca nie istnieje. Bo mimo tych cech Szlachcianka jest zamknieta w sobie, nie lubi sie bawic z innymi, nie potrafi sie bronic przed atakami innych psow.
Charakter Szlachcianki jest bardzo szlachetny. Jest ona dominujaca suka ktora nosi glowe na poziomie swojego imienia. Nie zaczepia innych psow a zaatakowana nie potrafi sie bronic.
Sytuacja: W trakcie zabawy do Lilly podeszla inna suka w jej wieku i wzroscie i zabrala jej zabawke. Oczywiscie suki sie spiely. Ale te spiecie wygladalo bardzo smiesznie. Lilly i ta druga zaczely sie okladac piesciami!! stojac przy tym na tylnych lapach. Do tego strasznie glosno warzczaly i klapaly zebami ale sie nie gryzly. Oczy mialy przy tym zamkniete. Ani ja ani drugi wlasciciel nie wiedzielismy o co chodzi. Stalismy tak zaskoczeni az do konca awantury. Bitwa wygladala jak u takich nastolatek ktore probuja sie bic ale nie potrafia i machaja witkami na oslep.
Przy grozniejszych sytuacjach Lilly albo ucieka albo zostaje poszarpana.
Mimo to jest bardzo odwazna. Wszedzie chce byc pierwsza, nie boi sie zadnych zakamarkow, zabawek, odkurzaczy ani innych rzeczy. Uwielbia zabawy i bieganie. Lubi tez brawure. Raz nawet spadla mi z wysokiego murka do rzeki bo szla sobie na kancie.
Bedac na spacerach wszedzie jej pelno, ciagle sie z kims wacha, ale woli bawic sie tylko ze Struga lub znanymi sobie psami. Obce psy nie sa ciekawe do zabawy.
Spacer bez szlachcianki jest nudny i czuc ze czegos brakuje. W domu straszny przytulak, ale tez walczy o swoje.
Po cieczce byla strasznie rozkojarzona i przestala sie zupelnie sluchac. Teraz zmienila sie na lepsze i jest posluszna.
STRUGA
Zanim zrobi cos to trzy razy sie zastanowi. Wyglada na psa co to nie lubi biegac a woli posiedziec.
Jak przyjechala do nas to byla taki malutki ciapciak. Mimo to wiedzielismy ze w niej diabel siedzi. Byla strasznie oporna, nie sluchala sie mnie ani nie chciala sie podporzadkowac.
Dzisiaj Struga jest bardzo rozwazna, uwielbia ludzi i kocha dzieci, ale nie lubi natarczywego zachowania u obcych. Mimo ze na spacerze wyglada na spokojna to jak napotka psa zmienia sie w furie. Szaleje, bryka, podgryza. Ale rusza sie tylko wtedy kiedy jej sie to oplaca. Jesli jest fajnie to biega, jesli nie to siedzi.
Bardzo ulegla i posluszna. Jesli sie nie slucha lub nachuligani to wystarczy na nia nakrzyczec. Bron bog uzywac przemocy, nawet nie mozna jej poszarpac bo sie obrazi i przestaje sie sluchac. Wyglada wtedy taka zawiedziona na cala ludzkosc.
Do innych psow jest serdeczna, ale mimo to juz od najmlodszych lat potrafi pokazac zeby. Na dzisiejszym spacerze Lilly zostala zaatakowana przez duzego psa. Jak Struga to zobaczyla to od razu wbiegla miedzy nich i odgonila tamtego intruza. Takie sytuacje obronne mamy coraz czesciej, inne psy czuja przed nia respekt. Mozna by powiedziec ze mlodsza siostra sluzy do obrony.
Nigdy nie atakuje sama i jescze ani razu nie gryzla sie z zadnym psem. U nej wystarcza wystawic zeby i ta pewnosc siebie ktora przekazuje. Po takim pokazie kazdy pies daje sobie spokoj.
Lubi pilnowac rzeczy, najczesciej torby, plecaki. Jesli przysiadzie sobie na tym to nikomu oprocz nam nie odda.
Jedna zwariowana ale ponura, druga spokojna ale szalona. Dwie suki, cztery charaktery.
Mimo wielu postow o agresywnych gonczych uwazam ze moje sunki sa dobrze zsocjalizowane. Nie sa agresywne, nie atakuja ludzi i psow. W zyciu rodzinnym sa prawdziwymi kobietkami. Raz sie pokloca a za chwile juz spia przytulone do siebie.
Ot taka z nas goncza rodzina.
Na poczatku blogu opisywalem nasze pierwsze kroki z gonczym polskim, potem dwie suki w jednym domu, poczatki problemow az do cieczki i zmiany psychiczne z nia zwiazane.
Dzis przyszedl czas opisania dziewczyn w wieku jednego roku(Szlachcianka) i dziesieciu miesiecy(Struga).
Jakie one sa?
Jesli pomysle ze wzialem psa zywego i odwaznego. I ten pies bedzie bronil tego mniejszego spokojnego... to okazuje sie ze jestem w bledzie.
SZLACHCIANKA
Zywa, wiecznie niewybiegana, wesola, brawurowo odwazna suka. Czytajac te cechy robie sobie obraz psa ktory tak naprawde do konca nie istnieje. Bo mimo tych cech Szlachcianka jest zamknieta w sobie, nie lubi sie bawic z innymi, nie potrafi sie bronic przed atakami innych psow.
Charakter Szlachcianki jest bardzo szlachetny. Jest ona dominujaca suka ktora nosi glowe na poziomie swojego imienia. Nie zaczepia innych psow a zaatakowana nie potrafi sie bronic.
Sytuacja: W trakcie zabawy do Lilly podeszla inna suka w jej wieku i wzroscie i zabrala jej zabawke. Oczywiscie suki sie spiely. Ale te spiecie wygladalo bardzo smiesznie. Lilly i ta druga zaczely sie okladac piesciami!! stojac przy tym na tylnych lapach. Do tego strasznie glosno warzczaly i klapaly zebami ale sie nie gryzly. Oczy mialy przy tym zamkniete. Ani ja ani drugi wlasciciel nie wiedzielismy o co chodzi. Stalismy tak zaskoczeni az do konca awantury. Bitwa wygladala jak u takich nastolatek ktore probuja sie bic ale nie potrafia i machaja witkami na oslep.
Przy grozniejszych sytuacjach Lilly albo ucieka albo zostaje poszarpana.
Mimo to jest bardzo odwazna. Wszedzie chce byc pierwsza, nie boi sie zadnych zakamarkow, zabawek, odkurzaczy ani innych rzeczy. Uwielbia zabawy i bieganie. Lubi tez brawure. Raz nawet spadla mi z wysokiego murka do rzeki bo szla sobie na kancie.
Bedac na spacerach wszedzie jej pelno, ciagle sie z kims wacha, ale woli bawic sie tylko ze Struga lub znanymi sobie psami. Obce psy nie sa ciekawe do zabawy.
Spacer bez szlachcianki jest nudny i czuc ze czegos brakuje. W domu straszny przytulak, ale tez walczy o swoje.
Po cieczce byla strasznie rozkojarzona i przestala sie zupelnie sluchac. Teraz zmienila sie na lepsze i jest posluszna.
STRUGA
Zanim zrobi cos to trzy razy sie zastanowi. Wyglada na psa co to nie lubi biegac a woli posiedziec.
Jak przyjechala do nas to byla taki malutki ciapciak. Mimo to wiedzielismy ze w niej diabel siedzi. Byla strasznie oporna, nie sluchala sie mnie ani nie chciala sie podporzadkowac.
Dzisiaj Struga jest bardzo rozwazna, uwielbia ludzi i kocha dzieci, ale nie lubi natarczywego zachowania u obcych. Mimo ze na spacerze wyglada na spokojna to jak napotka psa zmienia sie w furie. Szaleje, bryka, podgryza. Ale rusza sie tylko wtedy kiedy jej sie to oplaca. Jesli jest fajnie to biega, jesli nie to siedzi.
Bardzo ulegla i posluszna. Jesli sie nie slucha lub nachuligani to wystarczy na nia nakrzyczec. Bron bog uzywac przemocy, nawet nie mozna jej poszarpac bo sie obrazi i przestaje sie sluchac. Wyglada wtedy taka zawiedziona na cala ludzkosc.
Do innych psow jest serdeczna, ale mimo to juz od najmlodszych lat potrafi pokazac zeby. Na dzisiejszym spacerze Lilly zostala zaatakowana przez duzego psa. Jak Struga to zobaczyla to od razu wbiegla miedzy nich i odgonila tamtego intruza. Takie sytuacje obronne mamy coraz czesciej, inne psy czuja przed nia respekt. Mozna by powiedziec ze mlodsza siostra sluzy do obrony.
Nigdy nie atakuje sama i jescze ani razu nie gryzla sie z zadnym psem. U nej wystarcza wystawic zeby i ta pewnosc siebie ktora przekazuje. Po takim pokazie kazdy pies daje sobie spokoj.
Lubi pilnowac rzeczy, najczesciej torby, plecaki. Jesli przysiadzie sobie na tym to nikomu oprocz nam nie odda.
Jedna zwariowana ale ponura, druga spokojna ale szalona. Dwie suki, cztery charaktery.
Mimo wielu postow o agresywnych gonczych uwazam ze moje sunki sa dobrze zsocjalizowane. Nie sa agresywne, nie atakuja ludzi i psow. W zyciu rodzinnym sa prawdziwymi kobietkami. Raz sie pokloca a za chwile juz spia przytulone do siebie.
Ot taka z nas goncza rodzina.
Re: SZLACHCIANKA I STRUGA i PUSZKAR GP i OP w jednym stadzie.
Wysłany: 2011-03-19, 16:30
Struga zostala wlasnie Mlodziezowym Championem Polski
Jest pierwszym Championem Melodyjnego Gonu
Czekamy teraz na braciszka. Drugie miejsce w Juniorach dostala od Pani Sedzi z Brazyli :>
Wysłany: 2011-03-22, 20:23
Wiec nasz pobyt w Katowicach przebil wszystko!
Sam dojazd na wystawe nie byl ciezki, wyjechalismy o 3 rano i bez zadnych problemow dojechalismy.
Katowice przywitaly nas strzelajacymi gornikami. Na miejscu spotkalismy polowe naszej gonczej druzyny oraz poznalismy kilku nowych gonczarzy.
Struge wystawiala tradycyjnie Beata. Udalo sie jej to bardzo dobrze. Wynik: Zw.Ml oraz na bisach II w grupie mlodziezy!
Ladny puchar tez dostalismy
Po wystawie nocowalismy u Rezonow. Wieczorem odbyla sie doborowa impreza w znanym gronie.
W sobote bylismy pierwszy raz w zagrodzie ze Struga i Szlachcianka. Calkiem niezle sobie radzily
W niedziele bralismy udzial w "slonskim spacerze" i musze powiedziec ze bylem w szoku. Na takim spacerze nie bylem nigdy. Tyle gonczych w jednym lesie a na koncu spaceru wielka wyzerka oraz przepyszne trunki.
To byl niezapomniany weekend, ale tylko dzieki Markowi i Izie. Dziekujemy za goscine!!
Na nastepna wystawe w katowicach przyjedziemy napewno!!
Pawel
PS.
Jestem dumny ze swoich dziewczyn. Struga(z Beata) do te pory zdobyly.
SOPOT 2o1o. 3 Szczeniak na bisach
BYDGOSZCZ: 2x NJWR, do tego zwycieztwo rasy no i bisy.
KATOWICE: NJWR, na bisach II w mlodziezy
ZAKONCZONY CHAMPIONAT!! w wieku 11 miesiecy.
Wysłany: 2011-04-20, 22:20
Szlachcianka zakonczyla w sobote na wystawie w Czestochowie Czempionat Mlodziezowy!!
Niedlugo zaczniemy sie szykowac na czempionat dorosly oraz konkursy.
Struga zostala wlasnie Mlodziezowym Championem Polski












Wysłany: 2011-03-22, 20:23
Wiec nasz pobyt w Katowicach przebil wszystko!
Sam dojazd na wystawe nie byl ciezki, wyjechalismy o 3 rano i bez zadnych problemow dojechalismy.
Katowice przywitaly nas strzelajacymi gornikami. Na miejscu spotkalismy polowe naszej gonczej druzyny oraz poznalismy kilku nowych gonczarzy.
Struge wystawiala tradycyjnie Beata. Udalo sie jej to bardzo dobrze. Wynik: Zw.Ml oraz na bisach II w grupie mlodziezy!
Ladny puchar tez dostalismy

Po wystawie nocowalismy u Rezonow. Wieczorem odbyla sie doborowa impreza w znanym gronie.
W sobote bylismy pierwszy raz w zagrodzie ze Struga i Szlachcianka. Calkiem niezle sobie radzily

W niedziele bralismy udzial w "slonskim spacerze" i musze powiedziec ze bylem w szoku. Na takim spacerze nie bylem nigdy. Tyle gonczych w jednym lesie a na koncu spaceru wielka wyzerka oraz przepyszne trunki.
To byl niezapomniany weekend, ale tylko dzieki Markowi i Izie. Dziekujemy za goscine!!
Na nastepna wystawe w katowicach przyjedziemy napewno!!
Pawel
PS.
Jestem dumny ze swoich dziewczyn. Struga(z Beata) do te pory zdobyly.
SOPOT 2o1o. 3 Szczeniak na bisach
BYDGOSZCZ: 2x NJWR, do tego zwycieztwo rasy no i bisy.
KATOWICE: NJWR, na bisach II w mlodziezy
ZAKONCZONY CHAMPIONAT!! w wieku 11 miesiecy.
Wysłany: 2011-04-20, 22:20
Szlachcianka zakonczyla w sobote na wystawie w Czestochowie Czempionat Mlodziezowy!!
Niedlugo zaczniemy sie szykowac na czempionat dorosly oraz konkursy.
Re: SZLACHCIANKA I STRUGA i PUSZKAR GP i OP w jednym stadzie.
No i Puszkar zagoscil u nas 
Wysłany: 2011-04-24, 15:02
ZAPRASZAMY NA "nasz BLOG GP i OP na ogarkowie"
Wysłany: 2011-04-26, 23:21
Na dzien dzisiejszy moge powiedziec ze Puszkar jest psem bardzo spokojnym, opanowanym,uleglym dla nas ale o mocnej psychice.Wnioskuje ze bedzie psem ktory nigdy nikogo nie bedzie zaczepial ale zaatakowany nie popusci pierwszy.Ma swoje spanie ale w dzien lubi lezec na kanapie przy dzieciach.Suki tak sobie bez stresowo ulozyl ze jak on lezy na kanapie to zadna nie moze wejsc
Chyba ze Panciu zawola sucze i po usilnym proszeniu ze spuszczonymi glowami wchodza,tylko ze wzroku unikaja z Puszkarem. 

Wysłany: 2011-04-24, 15:02
ZAPRASZAMY NA "nasz BLOG GP i OP na ogarkowie"
Wysłany: 2011-04-26, 23:21
Na dzien dzisiejszy moge powiedziec ze Puszkar jest psem bardzo spokojnym, opanowanym,uleglym dla nas ale o mocnej psychice.Wnioskuje ze bedzie psem ktory nigdy nikogo nie bedzie zaczepial ale zaatakowany nie popusci pierwszy.Ma swoje spanie ale w dzien lubi lezec na kanapie przy dzieciach.Suki tak sobie bez stresowo ulozyl ze jak on lezy na kanapie to zadna nie moze wejsc

