Wet twierdził, że może być tak, że on leżał bo był bardzo wycieńczony i nie miał siły chodzić. Do tego upał i odwodnienie, zły stan ogólny i może początki babeszji. Może go wcale nic nie stuknęło. Był na pewno obolały bo piszczał bardzo przy ruszaniu łapami tylnymi i ugniataniu ich. Biedne, stare, wystraszone psisko. Jak go wołam a mówię do niego
Dziadek, to odwraca łeb i patrzy smutnym ale już nie cierpiącym wzrokiem. Jak go w nocy wołałam to powolnym acz żwawym krokiem przyszedł. Już się nawet trochę mniej go boję.
Następnym rezydentem jest
Baltazar. Staram się, żeby codziennie z godzinę polatał po podwórko-ogrodzie (ok 2 tyś m2). Pomaga mi w pieleniu i grabieniu. Bardzo przyjazny i przemiły psiak. Ogromnie go lubię tylko nadal boję się go puścić z innymi psami. No i jest to naprawdę duuuży i silny pies. Po zmianie wzorca nada się do KW.
No i fundacyjny
Ciastuś z piekła rodem. Biszkoptowy demon i awanturnik. Ponieważ to ulubieniec mojej Agnieszki, to ona go głównie wypuszcza. Jego bieganie, od czasu jak koty siedzą w wolierze, nieodmiennie kończy się atakami na wolierę. Ciastuś się radośnie rozpędza i ujadając skacze na siatkę na której się wiesza zębami. Widok dość niepokojący.

Karnie przeniosłam go do kojców w oborze, gdzie ma większy boks i spokój bo mniej psów go odwiedza. No i do kotów dalej, choć też można dojść do woliery tylko z innej strony.
