nie pisałem, bo po wizycie u weta pojechaliśmy na działkę.
Po kolei.
Diagnoza (teraz już jest wpis w książeczce) zapalenie ....(nie mogę rozczytać) i jelit. Synergal i Toefine (nie wiem czy dobrze odczytuje) i syrop nifurokaryzol.
Dwa zastrzyki. (czyli pierwszy raz 2 zastrzyki) i ostatnia wizyta 2 zastrzyki. Jeden na pewno antybiotyk, drugi?. Pytałem czy zastrzyk konieczny (Pani wet powiedziała, że jak był tamten to trzeba dokończyć.... to chyba działa w komplecie) reszta leków w tabletkach (ma 3). Po zastrzyku pojechaliśmy na wieś, wzieliśmy marchwiankę. Poprawa była następnego dnia. Kupa ,,zwarta" - lekko marchewkowa

. Marchwianka bardzo mu smakowała
Pewnie ogólnie coś zjadł, coś mu zaszkodziło.....pewnie obeszłoby się bez weta. Tylko głodówka, potem marchwianka, choć może..... nie ważne nie jechaliśmy do weta z zamiarem robienia mu krzywdy tylko pomocy, może zbyt wrażliwi jesteśmy i dla pewnych osób ,,o pojechali z jakąś błahostką". Tak czy siak, przeszło mu pozostał jednak mały problem. To, że on ,,odkurza" prawie wszystko.
Na działce w pysku ma każdą szyszkę, papierek, patyczek itp. Oczywiście nie wołam na każdą rzecz ,,eeeee" bo można ogłupieć, też mus coś powąchać, dotknąć by wiedział jak to smakuje, jakie jest ale....pewne rzeczy podbiegaliśmy lub ciągnęliśmy smyczą by nie jadł - folia, martwa mysz, jakieś odchody. Ogólnie się udawało do........
dziś przed wyjazdem pojechaliśmy nad rzekę (niby jeszcze bezpieczniejszy teren, zresztą nowy) na koniec odeszliśmy kawałek i wołamy by przybiegł. Dunaj grzecznie podbiega...i na 10m przed nami skręt w prawo i pada na świeży krowi placek - tarza się w nim a potem (mimo, iż byliśmy kilka sekund przy nim) zjada spory kawałek

(((((

smród straszliwi. Do tego jak ja go odciągałem rzucił się na mnie, psyk zmarszczony, szczekanie i rzucanie się....jak go odciągnąłem za szelki. Ania jak go wycierała wilgotną szmatą też odczuła tą ,,wściekłość" gryzł, warczał....szok. Wracając do samochodu, probował każdą jedną kupę (krowią, końską czy....) zjeść - oczywiście już na smyczy więc odciągaliśmy. W domu próbował zjeść ,,zeskrobany" materiał z koca - taka wata. Ma fazy, obsesje na wciąganie śmieci

. Do tego jeszcze ta ,,agresja" jak nie jesteśmy zadowolenie z jego zachowania. Za zakończenie zabawy z krowim plackiem myślałem, że mnie pogryzie (zrobił to ale nie do krwi) - atakował b. mocno.
Oj ale wrażeń. Jedno załatwione (wyleczone) to w innym nam daje popalić. Dobrze, że zdrowy, że już lepiej się czuje - śpi teraz smrodek

Czy Wasze psiaki też tak mają? Jak eliminować zjadanie kup? a przede wszystkie dlaczego tak atakuje? Spotykacie się z tym?