Strona 11 z 55

Re: OGARY POSZŁY w ŁOWISKO

: środa 15 gru 2010, 08:15
autor: Ł-Bohun
Jak byk pójdzie 15 km, to ani pies ani ja go nie dojde. Mój pies nie jest taki dobry-niestety. Po takim dystańsie można stwierdzić ,że Byk będzie żył albo żyje i gnije i do spisania jescze został tydzień- i to spokojnie.

Re: OGARY POSZŁY w ŁOWISKO

: środa 15 gru 2010, 08:43
autor: Ola i Dunaj
Ł-Bohun pisze:Ola i Dunaj, jak pies może wiedzieć od początku ,czy tropi już trupa, czy postrzałka? Mój zachowuje się zawsze tak samo, bez różnicy czy na końcu jest trup czy postrzałek, dopiero na 5-10 mtr. przed wie z "kim" czy z "czym" ma do czynienia. Ja też nawet jak mnie nie ma przy psie w tym momencie,to wiem- rozpoznaje to po sposobie oszczekiwania psa.
Nie napisałam, że od samego początku wie za czym idzie (tzn. martwe czy żywe) Po prostu w pewnym momencie jego zachowanie się zmienia. Dlaczego tak jest nie potrafię wyjaśnić. Może słyszy to czego my nie słyszymy, może zapach rannej zwierzyny jest inny niż martwej (zwierz jest w wielkim stresie, przemiany metaboliczne w jego organizmie przyspieszają i może to wpływa na inną jakość zapachu) To są moje gdybania. Tym niemniej skoro jest to powtarzalne zachowanie to pewnie rządzą nim jakieś reguły. Nie wiem dlaczego tak się dzieje ale chętnie bym posiadła taką wiedzę :)

Re: OGARY POSZŁY w ŁOWISKO

: środa 15 gru 2010, 08:54
autor: Ł-Bohun
Po Twoich słowach wnioskowałem, że pies wie co tropi od początku, najwidoczniej błednie zrozumiałem. czyli wniosek, że normalnie tropi ,jak każdy pies. Dopiero jak zobaczy dzika wie z co jest grane. A im blizej jego, tym zapach bardziej intensywny i nie tylko farby tylko samego dzika, wtedy pies dopiro sie "podnieca". Czy tak?

Re: OGARY POSZŁY w ŁOWISKO

: środa 15 gru 2010, 11:55
autor: gryfna
Witajcie, śledzę z zainteresowaniem Waszą dyskusję, ale zrobię dygresję. :)
Mieliśmy z Prawdziwym okazję brać udział w polowaniu w ostatnią niedzielę. :)
Ledwie wysiadłam z samochodu, nieopatrznie wypuściłam ukochane zwierzę na siku. To była chwilka - wyprężył się, postawił uszy i... nie pomogło "do mnie" ani gwizdek - ogar poszedł w las nostalgicznie grając. Polowanie rozpoczęło się i wszyscy poszli, a ja stoję i czekam wściekła na swoją głupotę. Wrócił po kwadransie, dogoniliśmy znikających w lesie myśliwych i naganiaczy.
W pierwszym miocie dostaliśmy makabrycznie gęsty młodnik, dałam radę, tyle tylko, że tusz do rzęs spłynął mi po twarzy tworząc ze mnie prawdziwie gotycką wiedźmę, Gryfko za to zwietrzył coś i zaczął pięknie głosić. Wygonił sarnę, ale zanim myśliwi złożyli się do strzału... :fiufiu:
Drugi miot - znowu zadanie specjalne dla przewodniczki z ogarem - kolejny młodnik przechodzący w podmokły lasek. Prawdziwy coś zwietrzył i zaczął grać. Brnąc przez podmokły lasek nagle pułapka - pod śniegiem było dość głęboko - wpadłam po kolana w bajorko. Miałam na szczęście drugi zestaw ciuchów. Przebrana w suche ciuchy i buty zadowolona wyruszyłam z ogarem w trzeci miot. Tym razem dostałam jakąś deltę rzeczną porośnięta trzcinami. Zwierzyny ani ciut, ciut, za to pół metra śniegu. Brnęłam jak na Syberii. Beznadziejne miejsce. Ogar po pachy w mokrym zbitym śniegu. Drugi zestaw ciuchów mokry. Myśliwi zaczęli zastanawiać się czy warto kontynuować polowanie, bo św. Hubert coś niełaskaw. Widząc mnie zziębniętą i przemoczoną zapytali czy idziemy dalej. We mnie oczywiście odezwała się superbohaterka, mimo bajorka w butach - no jasne, że idziemy. Ogar napalony, parska. Jakże miałam nie iść? Tym razem normalny las (wreszcie!) Gryf podniecony. Nie minęła chwilka jak ogłosił i zaczął gonić pięknie grając. Wygonił cztery sarny. Trzy kozy skoczyły w prawo, koziołek umknął w lewo, a za nim grający Gryfko. Padł strzał. Jedna koza. Za to ogara ani widać ani słychać. Myśliwi zaniepokojeni, bo dotąd trzymał się mnie, ja spokojna, bo zawsze wraca. Tym razem jednak coś za długo go nie ma. Polowanie zakończone, na pokocie jedna koza. Ogara nie ma. Zostałam w lesie z kolegą, bo trzeba poczekać. Myślałam, że zamarznę z tymi jeziorami w gumowcach. Całe spodnie i kurtka przemoczone, z rękawiczek leje się jak z kranu. Po godzinie ogarek lekkim kłusem, bez odblasku, przybiegł cichy i potulny niczym jagniątko. W zasadzie nie musiałam się stamtąd ruszać. Wrócił idealnie w miejsce pokotu.
Nawet już nie jechałam na ognisko. W domu gorąca kąpiel i grzane piwo postawiły mnie na nogi
Jestem dumna z Prawdziwego, ładnie pracował, choć przyznaję, że przydałby się drugi pies - drugi ogar! :silacz:
Wnioski:
Muszę ostro popracować nad posłuszeństwem i respektowaniem sarny.
Zabierać trzy zestawy ciuchów.
I pomyśleć za rok o drugim ogarku, który będzie towarzyszył Prawdziwemu i uczył się od niego, bo dwa ogary w miocie to idealna drużyna ;) Teraz Gryf był jedynym psem na polowaniu nie licząc suni posokowca, która przesiedziała w samochodzie.

Re: OGARY POSZŁY w ŁOWISKO

: środa 15 gru 2010, 14:48
autor: Ola i Dunaj
Ł-Bohun pisze:Po Twoich słowach wnioskowałem, że pies wie co tropi od początku, najwidoczniej błednie zrozumiałem. czyli wniosek, że normalnie tropi ,jak każdy pies. Dopiero jak zobaczy dzika wie z co jest grane. A im blizej jego, tym zapach bardziej intensywny i nie tylko farby tylko samego dzika, wtedy pies dopiro sie "podnieca". Czy tak?
Jasne, że tak, Dunaj jest normalnym psem, dobrym ale nie jasnowidzem ;) Muszę chyba ograniczyć skróty myślowe w swoich wypowiedziach :D
Gryfna - :silacz:

Re: OGARY POSZŁY w ŁOWISKO

: środa 15 gru 2010, 16:38
autor: Ł-Bohun
Pewnie, że jest normalny, jak każdy OP.

Re: OGARY POSZŁY w ŁOWISKO

: środa 15 gru 2010, 16:39
autor: Ł-Bohun
Gryfna, :szacun_1:

Re: OGARY POSZŁY w ŁOWISKO

: środa 15 gru 2010, 17:17
autor: ania N
Szacun Gryfna :silacz: :szacun_1:
Też jestem zdanie, że jeśli puszczać psa w miot to najlepiej z drugim. Idealny wg. mnie układ to taki kiedy pies może się uczyć roboty od tzw profesora. Podejrzewam, że nasz zachowywał by się podobnie. Ganiałby wszystko co się rusza :niewka: i niekoniecznie by dał się odwołać :zly2: Ja Fiorda mam zamiar puszczać luzem tylko z doświadczoną suką (Rabą GP Huberta) raz już miał okazję się od niej uczyć "roboty". Jest nadzieja na dalszą naukę :silacz:

Re: OGARY POSZŁY w ŁOWISKO

: środa 15 gru 2010, 19:30
autor: Aszemi
Jejku Gryfna dobrze że nie zamarzłaś :wow_3: szacun :szacun_1:

Re: OGARY POSZŁY w ŁOWISKO

: środa 15 gru 2010, 21:14
autor: baster
Ola i Bohun
Gratuluję Wam że zajęliście sie tematem.
Tłumaczenie jest proste ale ważne że obserwujecie swoje psy i ich zachowanie.
Dzis mam mało czasu gdyz za chwilę jade na dewizowke ale spróbuje w wielkim skrócie
Myśliwy siedzi na lesnej ambonie i nagle ukazuje sie wataha i co wybiera sztuke strzela w lunecie widzi jak przybysze zrobiły młynek i cała ferajna ucieka. Cholera przecież wyraznie słyszałem uderzenie kuli ale powoli mysli. Spalił papierosa i decyzja ide sprawdzić strzał to moj świety obowiązek. Zszedł z ambony i liczy kroki dochodzi do miejsca i jest tak jak myslał 93 kroki mam kaliber 308 Win cos sie stało?
Zaczyna poszukiwanie bo wyrażnie widzi pozrywaną sciółkę ale farby ani ani.
Prawdziwy Myśliwy ma zawsze psa w zasięgu reki najczęsciej w samochodzie lub przyjaciela z psem.
Tym razem zabrał swojego doświadczonego Ogara przychodzi do samochodu wyciąga otok wypuszcza zaspanego pupila z ktorym nie jedna zwierzyne juz podniósl. Ogarek juz skojarzył po otoku jaka praca go czeka. Udali sie na miejsce zestrzału pada komenda siad zakładamy obroże z kretlikiem,rozwijamy otok no i w droge.Po dwoch kólkach na pozrywanej sciółce piesek obiera kierunek. Otok ciagnie się po ziemi,w rękach mysliwego zabezpieczony ale zawsze gotowy do strzału sztucer. Ogarek około 5 m do przodu i tropia cały czas po tropach uchodzącej watahy.
Rożne myśli wypełniają głowe mysliwego tropimy już około 100 metrow i ani kropelki farby? nagle tropiciel skręca w prawo atropy prowadzą prosto po 20 m pojawiaja sie kropelki farby a moj ogar zaczyna pracę zygzakami to znaczy raz nawietrza farbę raz odchodzi w prawo jest ok mysli nemrod
Jeszcze tak około 30 m i pies zaczyna miec dziwne zachowanie jeży sie denerwuje porusza sie ostroznie i nagle w pobliskich paprociach podnosi się dzik i próbuje szarżowac w naszą strone jednym ruchem myśliwy przydeptuje otok a drugim skrace cierpienie postrzałka.
Przydepnięty otok pozwolil mu zatrzymac psa by móc swobodnie oddac strzał nie narażając go na własną kule.
Odpowiedz dla Oli i Bohuna
Zwierzyna w chwili otrzymania kuli przeżywa okropny stres wydzielając tzw receptory stresu o bardzo intensywnym zapachu ( podobnie jak człowiek)
Podczas ucieczki unoszą się one za postrzałkiem i powoli opadają a przy wietrze opadaja obok tropu. Pies odłaczajac sie od tropow watahy prowadził po tych receptorach i idąc raz po farbie raz w prawo upewniał sie jak intensywny jest ich zapach a zblizanie sie do postrzałka wyczuwał
po intensywnosci zapachu i stad to podniecenie.
Oserwacja Waszego psa i wyciaganie odpowiednich wnioskow gwarantuje dobrą wspolprace
i bezpieczne tropienie.
Pozdrowko DB