monik - nie mogę się z Tobą do końca zgodzić. Ja jechałam z Arią 3 razy pociągiem. W różnym wieku. Pierwszy raz miała kilka miesięcy, potem niecały rok, potem z półtora. Wszystko było OK. Pies zachowywał się IDEALNIE. Za 4 razem jechałam tylko 100 km, a Aria zaczęła dyszeć, oblizywać się, popiskiwać i widać było, że jej ta jazda nie na rękę. Czy to oznacza, że nie jest zsocjalizowana czy może źle wychowana? Dla mnie po prostu nie miała dnia. Nie mam czasu ani możliwości, żeby co tydzień z psem pociągiem jeździć

, a jeśli byłabyś pasażerką tego przedziału pomyślałabyś pewnie, że mam niewychowanego psa

.
A wracając do tematu. Też uważam, że lepiej wsiadać ZA psem. Wtedy jest mniejsze prawdopodobieństwo, że się wydostanie z obroży. Mi nie raz z Arią ludzie pomagali - najczęściej wysiadać

I to nie tylko faceci, nawet kobietki brały sucza na ręce - pomimo mojego "poradzę sobie, dziękuję"

A przy wsiadaniu niestety muszę Arię podsadzać, bo jak podjeżdża ten wielki straszny pociąg to nie ma szans, żeby sama wskoczyła. A wyskok ma dość pokaźny, także jest to tylko i wyłącznie kwestia strachu. I ja jej się nie dziwię - sama nie mam zaufania do PKP
