U nas jest podobnie jak w przytoczonym wątku. Zauważyłam, że jak szłam z którymś z dzieci to jakby lepiej się czuła w stadzie. Dzieci też do niej zagadują, odbiegają, podbiegają, więc ta forma zabawy gdzieś jest i tak nawet udało nam się wejść do naszego lasu (parędziesiąt metrów od domu przez ulicę) i w lesie przez część czasu była nawet zadowolona. Są momenty kiedy jest nawet Ok, a później coś ją zestresuje i mamy nie psa gończego, tylko pociągowego

- kierunek dom! Też nie powiedziałabym, że jest strachliwa, ale raczej potrzebuje czasu (mam nadzieję), bo widzę odrobinę postępu. Dzisiaj chciałam powtórzyć wyczyn z lasem i był koniec- przejechały dwa auta, a do tego stało dwoje ludzi i jeszcze zagadneli mnie "jaki śliczny piesek", więc to już była wersja ogara na galaretkę, a później odwrót. Ale tak jak pisaliście postanowiłam wziąć to na klatę, więć jak wychodzimy staram się iść w "moim" kierunku. Jak ciągnie w drugą stronę staję i cierpliwie czekam, aż da za wygraną i postanowi jednak iść ze mną. Jak pojawia się jakiś stresogen czyli człowiek na chodniku, pies na horyzoncie lub jakiś inny osiedlowy hałas to po prostu chwilę czekam, a jak minie/przejdzie to ją wołam żebyśmy poszły dalej jakby nigdy nic. Na razie nie jest to psio-człowiecza sielanka spacerowa, ale mam nadzieję że to kwestia czasu. Liczę też, że psie przedszkole trochę nam pomoże.
A w kwestii ciągniecia-co lepsze obroża czy szelki? Docelowo jak będzie dorosła planuję szelki, ale co z aktualnym etapem socjalizacji, oswajania i ciągnięcia do domu? Z jednej strony nie chce, żeby się "podduszała" w obroży, z drugiej strony czy w szelkach nie będzie miała większego komfortu i chętniej będzie ciągnęła, żeby postawić na swoim? Bo Harda jest typem spokojnym, ale swoje zdanie ma
