MaciekSz pisze: Szczególnie za zgłoszenie i wykonanie oznajmiania
Najgorzej to się było zdecydować, wahałam się do samego końca ale znając siebie to pewnie byłabym zła na siebie gdybym znów to odłożyła na któryś z przyszłych konkursów.
Ewa - wspaniała relacja. W ogóle z Boną idziecie ostro do przodu i tworzycie zgrany team
Co do tego momentu kryzysowego - miejsce, w którym Bona się pogubiła, było w pobliżu rowu z wodą ?
Jeszcze raz gratulacje !!!
Utopista widzi raj,
realista widzi raj plus węża. Helmut Walters
Ola i Dunaj pisze:Co do tego momentu kryzysowego - miejsce, w którym Bona się pogubiła, było w pobliżu rowu z wodą ?
W rowie nie było wody, można było go przejść suchą nogą. Było za to sporo liści na ścieżce i w tym rowie również. Oczywiście to tylko moje domniemanie - ale część z tych liści na których była farba mogło zostać przesuniętych to rowu (np przez wiatr) a z rowu już trudniej wywiać liście.
Bona była zainteresowana tym rowem, próbowała kontynuować ścieżkę przechodząc przez ten rów , ale po pewnym czasie zawracała bo pewnie zapach się kończył. W końcu metodą prób i błędów znalazła właściwą kontynuację.
podaję link ze strony PZŁ/o Wałbrzych z wynikami konkursu i galerią zdjęć. Jest też informacja w dziale kynologia o szkoleniach (warsztatach) organizowanych przez Komisję Kynologiczną w Opolu. Może kogoś zainteresuje ta informacja.
I jeszcze uwaga. Wcześniej podałam, że było 9 startujących psów w konkursie tropowców, ale ostatecznie startowało tylko 7 i nie wszystkie ukończyły konkurs.
Ola i Dunaj pisze:Co do tego momentu kryzysowego - miejsce, w którym Bona się pogubiła, było w pobliżu rowu z wodą ?
W rowie nie było wody, można było go przejść suchą nogą. Było za to sporo liści na ścieżce i w tym rowie również. Oczywiście to tylko moje domniemanie - ale część z tych liści na których była farba mogło zostać przesuniętych to rowu (np przez wiatr) a z rowu już trudniej wywiać liście.
Bona była zainteresowana tym rowem, próbowała kontynuować ścieżkę przechodząc przez ten rów , ale po pewnym czasie zawracała bo pewnie zapach się kończył. W końcu metodą prób i błędów znalazła właściwą kontynuację.
Dzięki za odpowiedź
Mogło tak być, że zapach opadł w zagłębieniu. O wodę pytałam, bo woda bardzo ściąga zapach. Ale na ten temat najwięcej miałaby do powiedzenia Hania, która wyniosła z warsztatów mantrailingowych, bardzo ciekawą i przydatną wiedzę
Utopista widzi raj,
realista widzi raj plus węża. Helmut Walters
Jak już wcześniej pisałam to te ścieżki, oczywiście moim zdaniem, nie były takie łatwe do przejścia. Każdy pies zaliczył jakieś zejście. Jak weszłam z Boną na ścieżkę i zobaczyłam te liście to zaraz przypomniało mi się co pisał Jerzy Woźniak w książce "Szkolenie psów - porady praktyczne", a mianowicie, że z liści szybciej wysycha farba a ponadto podmuchy wiatru rozwiewają je i powodują rozproszenie ścieżki tropowej.
No i jeszcze ten pofałdowany teren i wiatr, (może nie bardzo silny ale jednak wyczuwalny) sprawiał, że zapach był bardziej odczuwalny w zagłębieniach.
Ja może tak dokładnie nie opisałam przebiegu tej ścieżki Bony, ale był jeszcze jeden krytyczny moment, a mianowicie gdy ją puściłam luzem by samodzielnie doszła do dzika. Bynajmniej nie wynikało to z jej niechęci do pracy, jakiejś bojaźni że nie będzie mnie w pobliżu, tylko z tego że zachowywała się jakby w ogóle nie było zapachu. Drugie łoże było na wzniesieniu opadającym pod jakimś kątem 30 - 40 stopni w dół ku leśnemu duktowi. Las już zdążył się zmienić, ubyło liści i pojawiły się sosny. Dzik leżał gdzieś na prawo od łoża nieco powyżej tego duktu. Tam przy pierwszym łożu to był jakiś zapach, może trochę przesunięty ale był. Bona kręciła się, jej nos pracował, a tu tylko się kręciła. W końcu znalazła się tam na dole na dukcie i tu zaczęła tropić i nos był bliżej ziemi (widziałam to z góry stojąc przy drugim łożu). Miałam wrażenie jakby ten zapach opadł w dół a na zboczu niewiele go zostało. Tam w dole znalazła tę Panią z aparatem. Potem straciłam ją z oczu ale w końcu przybiegła do mnie usiadła i zaszczekała. Czyżby znalazła dzika? Okazało się, że tak bo sędzia kazał nam razem iść w dół by Bona doprowadziła nas do trofeum.
Gdyby się tak nie kręciła i gdyby nie odpuszczała to by pewnie nie zaliczyła tej ścieżki. Przyznam, że szczęście trochę jej sprzyjało a to chyba dzięki temu, że pracowała, niezależnie od tego jaka była koncentracja tego zapachu. No i to jej kręcenie się, zataczanie kółek, schodzenie ze ścieżki które kiedyś wydawało się być takie denerwujące, teraz akceptuję, bo to jest taki jej styl pracy.
1e2w3a pisze: No i to jej kręcenie się, zataczanie kółek, schodzenie ze ścieżki które kiedyś wydawało się być takie denerwujące, teraz akceptuję, bo to jest taki jej styl pracy.
Ewa, masz bardzo dobrego, myślącego psa. Tak wygląda tropienie - kółka, "schodzenie" ze ścieżki. My nie widzimy zapachu a on może bardzo różnie się rozkładać i rzadko zdarza się żeby był "przyśrubowany" do miejsca gdzie była polana farba. Zresztą sama widziałaś, liście zwiewane przez wiatr, zagłębienia terenu i tysiące innych okoliczności powodują różne natężenie cząsteczek zapachowych. A Bona po prostu to wypracowuje. Aż żal, że "tylko" na konkursach
Utopista widzi raj,
realista widzi raj plus węża. Helmut Walters