Myślę, że Gosia ma na myśli to co ja u nas zaobserwowałam od czasu decyzji o innej rasie w domu. U nas Ginger od kiedy ją mamy zadziwia mnie, jakim grzecznym jest psem. To jest własnie taki pies rodzinny w mniemaniu Gosi chyba. Chociaż zobaczymy. Przyjedzie i osądzi:) Nie zniszczyła niczego w domu, jest karna, bardzo empatyczna i skupiona na człowieku ale raczej na swojej rodzinie. Inni/obcy nie są jej do szczęścia potrzebni. Ma w sobie molosa, więc wręcz potrafi bronić tej rodziny. Nie jest jak Cyga, że się sprzeda za kiełbaskę, przynajmniej na chwilę, za głaski i spacer, choć zawsze wróci do nas:) No i faktycznie Ginger na spacerach słucha się, choć nie była szkolona specjalnie, ładnie się odwołuje. Oczywiście też ma swoje za uszami, potrafi być "głucha" na wołanie ale zdecydowanie to łatwiejszy pies do wychowania i skupiony na dzieciach z rodziny, uwielbiający zabawę z człowiekiem i bycie przy nim. Ogar to trochę autyk, ja to kocham ale ja mam Cygę - nieuciekającą za bardzo. Nie wiem jak bym znosiła to, że pies nie może luzem chodzić...
Wychowanie ogara jest trudniejsze, to na pewno. Bywają linie i egzemplarze będące dla rodziny z 2-3 dzieci wyzwaniem...Ogary są różne. I różne są też egzemplarze innych ras. Bywa bulterier - idealna niania a bywa taki, który nie nadaje się do rodziny z dziećmi. Oczywiście większość tych przypadków to efekty błędów wychowawczych ale jedne rasy wybaczają błędy łatwiej inne trudniej

.
Nie wiem...Na pewno ogar to ogar. Ma swój świat, jest krnąbrny, niezależny, ale i wolny i piękny i po prostu taki psi i ja tą rasę kocham. Ale miłość do ogara jest trudniejsza niż do takiej bulwy. Ona kocha całym sercem, ma wielkie serce i jest świetnym towarzyszem dla ogara, rozładowującym jego fochy i emocje. Kocha być przy człowieku, jest ciekawska. Z dzieckiem lepiej bawi się bulwa, ogar szybko się znudzi, nie aportuje albo raz czy dwa. Wyrwie rękę jak coś poczuje.
Z drugiej strony już tyle psów u nas w Osadzie nawet sobie pooglądałam i generalnie nie demonizowałabym też różnic. Bulwa też kloszard i wytarzana czasem wraca. Aktywna, potrzebuje ruchu. Nie ma psów maskotek, tylko ludzie robią z tych ras kaleki. Natomiast ona jest po prostu nastawiona CAŁĄ SOBĄ na rodzinę. Ogar w domu też ale na spacerze nochal i węszenie jest ważniejsze. Aport może nie istnieć.
Myślę, że powinni wypowiedzieć się Ci, którzy mieli różne rasy w domu i mają porównanie albo szkolą psy i spotykają różne rasy w swojej pracy. Gdyby kryterium "rodzinności" był stosunek do rodziny to każdy byłby rodzinny, bo ja nie znam rasy, która byłaby dla swojej rodziny zła, nie przywiązana, nie oddana...A jeśli "rodzinny" to przyjazny ludziom w ogóle to też wykluczylibyśmy rasy obronne, molosy, te wszystkie broniące swojej rodziny ale obojętne na obcych lub wręcz agresywne. To przecież też nieprawda.
Jest też kwestia taka, że psy bardzo wpływają na siebie nawzajem. Jeśli więcej niż jeden to zdecydowanie łatwiej wychować przy ogarze taką bulwę niż kolejnego ogara. Teraz będę miała na co dzień z tym do czynienia i zobaczymy jak Krajka będzie rosła ale Ginger się trochę zogarzyła a Cyga trochę może nie tyle zbuldoziła co bulwa ją luzuje, odpręża. Rozładowuje napięcia. Ogar jest poważniejszy i czasem napinki prowadzą do konfliktów/nagromadzenia emocji. I tu buldog - bezpruderyjny, bez kompleksów, odważny i śmiały bardzo - jest super nauczycielem i kolegą. Sama Gosia pisałaś, że Czuprynka nie uciekała ale Sara ją "nauczyła". Cyga potrafi Ginger wyprowadzić z działki swoimi ścieżkami i "namówić do złego"

ale wystarczy chwilę zwrócić uwagę Ginger na człowieka w chwili gdy Cyga planuje np. samodzielny wypad nad jezioro i ona zostanie. Będzie przy domu się kręcić, rzadko odejdzie gdzieś dalej. Obawiam się, że jak nie pokieruję od małego układem psów na podwórku to Krajka nie zostanie

Jak Ginger była jeszcze malutka Cyga raz ją wyprowadziła pod bramą za ogrodzenie i sama wróciła. Bez małej. Spanikowałam, bo ona nie wyje, nie piszczy, mało szczeka. Jak się zorientowała dlaczego się denerwuję i latam po działce w panice to faktycznie zaczęła ze mną aktywnie szukać. Też się przestraszyła. Okazało się, że Ginger była po zew. stronie ogrodzenia, w rogu działki, za świerkami i nie wiedziała jak wrócić. Ogar ma lepszą orientację w terenie, chociaż teraz już Ginger radzi sobie znakomicie.
Inny przykład. Święta. Ginger jak pozna już kogoś to potem też chętnie bawi się z nim, łasi ale jednak my przede wszystkim. Byli moi rodzice na Wielkanoc i wzięli na wieczorny spacer raz Cygę a raz Ginger. Obu na raz im nie dałam:). Moi rodzice to ludzie aktywni, sprawni fizycznie. Lubią ruch, spacery baaaardzo ale np. tata nie lubi brać psa, bo czuje się odpowiedzialny, bo musi na nim się skupiać a woli na sobie i swoich myślach

. Z Cygą byli i ona sobie, oni sobie. Oczywiście się oddalała ale wróciła z nimi. Ginger szła grzecznie tuż obok nich w jedną stronę, po czym nagle, nie wiem czy jej zawiało zapachem domu czy stwierdziła, ze Ci Państwo są owszem mili ale jednak to nie my, w jednej sekundzie zrobiła w tył zwrot i sama(zadziwiła mnie odwagą i orientacją, bo było prawie ciemno i w lesie) wróciła do domu
To chyba też zależy czego oczekujemy od psa i jak tą relację ukształtujemy. Ja lubię psy wolne, bo sama kocham wolność. Nie oczekuję posłuszeństwa, nie mam werwy do ćwiczeń, biegania przez płotki, popularnych dziś dyscyplin. Mamy dużo przykładów, że jak komuś się chce i to lubi to i ogar da się wyszkolić perfekcyjnie. Ja na spacerze lubię sobie pomyśleć, podumać a pies ani nie ma ziajać mi nad uchem czekając na komendy czy rzucenie piłeczki(i tego bulwa nie robi) ani nie ma zginąć na godzinę.
No to się rozpisałam

Konkluzja jest taka, że ogar jest rodzinny ale jak puszczam szczeniaki na dwór samopas to z Ginger a jak Cygę to samą, bo dla niej kompostownik 300 m od działki u sąsiada to jest tuż tuż:). Krajkę też będę wyprowadzać luzem właśnie z Ginger, przynajmniej w okresie uczenia się podstaw...Cyga osobno albo na smyczy, żeby nie uczyć drugiej potencjalnej rodzinnej ogarki zwiększania dystansu już za młodu
