Kilka słów ode mnie...
Mimo, że mam duży sentyment do tego konkursu bo i ludzie sympatyczni i gościnność staropolska...i las stworzony do konkursów ( przejrzysty, bez krzaczorów) to jednak tym razem organizacja trochę zawiodła.
Ja już macham ręką na to, że zbiórka miała być o 7.30 a początek o 8.00 natomiast konkurs rozpoczął się z godzinnym opóźnieniem. W sumie punktualność na konkursach należy do rzadkości.
Niestety już odłożenie było zorganizowane w dość dyskusyjny sposób, bo brano po 4 psy i pierwszy leżał jakieś 10-15 metrów od samochodów ( właściciel chował się za samochodem

). Rozumiem, że pies powinien leżeć odłożony niezależnie od warunków ale gdybym ja trafiła na to miejsce nie zaryzykowałabym odłożenia luzem.
Zawsze też byłam świadoma tego, że skoro konkurs odbywa się w lesie to mogą się trafić zwierzątka różne więc jeżeli Łoza się "rozbujała" zamiast tropić to to jest jej problem a nie sarenek. Zdarzają się też grzybiarze, quady, "koniarze' itp. Jestem w stanie się z tym pogodzić...
I o ile przy pozostałych konkursach zejścia były zdecydowanie problemem Łozy to tym razem uważam, że definitywnie coś nie tak było ze ścieżką. Na naszej nie widziałam kropli krwi... no ale ja nie muszę widzieć - pies musi czuć. Problemem był już na początku brak zestrzału ( nie było łoża, jedynie złom kierunkowy) i co za tym idzie braku możliwości nawąchania, potem nie było pierwszego łoża - na drzewie dwie kropki ale ani rozgarniętej ściółki ani śladów krwi...Nasza ścieżka szła wzdłuż leśnej ścieżki (z resztą sędzia się nią poruszał

) skacząc z jednej strony na drugą. Nie była długa ale miała sporo załamań. Jedno Łoza sobie skróciła i została cofnięta - potem okazało się, że jednak dobrze kombinowała...szkoda mi jej w takich sytuacjach, bo mam wrażenie że to jest takie robienie jej wody z mózgu.
Uważam, że błędem było też równoległe puszczanie psów na ścieżki, bo Łoza zainteresowała się drugim psem na kolejnej ścieżce tylko przez chwilę i wróciła do pracy, ale myślę, że te nie jest fair wobec psów, które w takiej sytuacji mogą mieć problem z koncentracją.
To nie są gorzkie żale, bo jednak dyplom jest ( jaki jest

chociaż po konkursie stwierdziłam, że idziemy na rekord - Łoza będzie ogarem z największą liczbą dyplomów III stopnia

) i zdaję sobie sprawę, że ścieżki się losuje wraz z dobrodziejstwem zwierzątek i grzybiarzy, ale jednak dobrze by było gdyby ich stopień trudności, a przede wszystkim staranność położenia była porównywalna...
No ale może w przyszłym roku organizatorzy unikną tych niedociągnięć, bo tak czy siak impreza bardzo sympatyczna i wszyscy uczestnicy wyjechali z torbami pełnymi darów po sutym poczęstunku
Teraz kilka fotek...Pogoda kiepska, do południa zimno i mżawka ale jak widać na fotkach potem wyszło słonko.
Nie wiem co oni sobie chcieli powiedzieć tymi językami
Tym razem się udało bez języka...tylko przygryziony fafelek.
Zagryzanie nudy
Na ścieżkach można było też spotkać....
Do " Łowca Polskiego" z nimi
I wyszło słoneczko...
