Spacerowe walki o powroty - jak to ugryźć?
Re: Spacerowe walki o powroty - jak to ugryźć?
zybalowie - tutaj jest już wątek o przywołaniu i problemach związanych z puszczaniem luzem.
A tak prosiłam, żeby przed założeniem nowego zerknąć czy jest potrzeba (ten był na drugiej stronie działu wychowanie) więc nawet nie trzeba było bardzo szukać.....
viewtopic.php?f=8&t=528" onclick="window.open(this.href);return false;
A tak prosiłam, żeby przed założeniem nowego zerknąć czy jest potrzeba (ten był na drugiej stronie działu wychowanie) więc nawet nie trzeba było bardzo szukać.....
viewtopic.php?f=8&t=528" onclick="window.open(this.href);return false;
Re: Spacerowe walki o powroty - jak to ugryźć?
Z tym niestety zgodzić się nie mogę. Ogar nie różni się tak bardzo od innych ras i naprawdę nie musi podbiegać do innych psów. Nie usprawiedliwiajmy braku kontroli nad psem jago rasą.BasiaM pisze: Ogary już tak mają, że jak zobaczą psa to MUSZĄ podbiec i obadać delikwenta.
- miszakai
- Posty: 4790
- Rejestracja: piątek 17 paź 2008, 18:13
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: Bory Tucholskie
- Kontakt:
Re: Spacerowe walki o powroty - jak to ugryźć?
Cygaro tak miał - naprawdę...Był niesamowicie pozytywnie nastawionym do innych stworzeń psem i zawsze łamał zasady - podbiegał prosto, bez żadnych kółeczek i podchodów boczkiem...Czasem psy były zaskoczone jego bezpośredniościąhania pisze:Z tym niestety zgodzić się nie mogę. Ogar nie różni się tak bardzo od innych ras i naprawdę nie musi podbiegać do innych psów. Nie usprawiedliwiajmy braku kontroli nad psem jago rasą.


Także nie ma reguły i nie wiem co lepsze. Cygaro miał super zrobione przywołanie i kontrolę miałam duużo większą nad Nim ale czasem było mi na codzień trudniej; Cyga dużo gorsza jeśli chodzi o wyszkolenie ale Jej charakter ułatwia mi codzienność, choć osobiście lepiej oceniam psi charakter Cygarowy niż Cygowy...
Wniosek - nie zawsze stopień kontroli nad psem determinuje to jak wyglądają nasze spacery...Ich wiek i charakter też dużo robią...
Re: Spacerowe walki o powroty - jak to ugryźć?
Ja nie twierdzę, ze ogary tak nie mają. Ale nie jest to cecha rasy tylko cecha pewnych psów w różnych rasach i nie może służyć jako usprawiedliwienie.miszakai pisze:Cygaro tak miał - naprawdę...Był niesamowicie pozytywnie nastawionym do innych stworzeń psem i zawsze łamał zasady - podbiegał prosto, bez żadnych kółeczek i podchodów boczkiem...Czasem psy były zaskoczone jego bezpośredniościąhania pisze:Z tym niestety zgodzić się nie mogę. Ogar nie różni się tak bardzo od innych ras i naprawdę nie musi podbiegać do innych psów. Nie usprawiedliwiajmy braku kontroli nad psem jago rasą.. Cyga z kolei jest ostrożniejsza - sygnały uspokajające, zwolnienie, mowa ciała. Nie biegnie do każdego psa a Cygaro jak zobaczył na drugim końcu Parku - zwłaszcza malutkiego pieska - nie było bata
![]()
Także nie ma reguły i nie wiem co lepsze. Cygaro miał super zrobione przywołanie i kontrolę miałam duużo większą nad Nim ale czasem było mi na codzień trudniej; Cyga dużo gorsza jeśli chodzi o wyszkolenie ale Jej charakter ułatwia mi codzienność, choć osobiście lepiej oceniam psi charakter Cygarowy niż Cygowy...
Ale ja pod hasłem "kontrola" rozumiem także np prowadzenie psa na lince albo smyczy. Oczywiście, że wiek i charakter też - ale jak sama napisałaś, Cyga zachowuje się inaczej niż Cygaro - co też jest potwierdzeniem, że ogar nie Musi podbiegać do każdego psa.Wniosek - nie zawsze stopień kontroli nad psem determinuje to jak wyglądają nasze spacery...Ich wiek i charakter też dużo robią...
Re: Spacerowe walki o powroty - jak to ugryźć?
BasiaM pisze:Wydaje mi się, że cała ta sytuacja jest dla Mozarta wielką zabawą.

Chodzimy na pola - na osiedlu odważam się go puszczać bez smyczy tylko w nocy lub w okolicach godzin takich, jak teraz (5-6 rano).Może po prostu puszczajcie go z dala od osiedli i ulic ?
Ostatnia wpadka nam się zdarzyła jak już wracaliśmy do domu- poleciał tak daleko, że zbliżył się do ulicy.
Chyba masz rację - tzn., że musimy się cofnąć do podstaw. Linkę już przerabialiśmy i metody Gałuszkowe też. I w pewnym momencie przynosiło to świetne efekty. Dawał się pięknie przywołać nawet na widok innego psa.kasianiolek pisze:Nie jestem specjalistą i sama miewam z tym problem, ale może spróbuj wyprowadzać Mo na lince treningowej (10 m), albo będziesz ją trzymać do póki pies się nie nauczy reagować na odwołanie, albo puść go luzem z ciągnącą się linką po ziemi, zawsze będzie łatwiej psa złapać,
powodzenia
I chyba za szybko odtrąbiłam zwycięstwo...
Musimy wrócić do podstaw - ćwiczeń w domu i linki.
Re: Spacerowe walki o powroty - jak to ugryźć?
U nas też "oczy dokoła głowy" i jak dotąd udaje nam się zauważyć obce psy, zanim nasze to dojrzą. Bardzo pomaga fakt, że psy sygnalizują, iż "coś" się zbliża - nauczyliśmy sie już, że jak Robin lub Esia stają wyprostowane patrząc czujnie to my natychmiast jesteśmy w pobliżu i tak niby to głaskamy.... ale dłoń już jest przy szelkach. Druga pomocą jest fakt, że Esia - jak na szwajcara przystało - trzyma się blisko nas, a Robin jak narazie pilnie trzyma się Esi
Mam nadzieję, że mu to nie minie
W maju nad morzem zdarzyło się, że z daleka chłopak nerwowo wręcz się darł byśmy złapali psy na smycz - nie zauważyliśmy go wcześniej bo akurat za zakrętem, gęste krzaki, szum morza zagłuszał dźwięki. Trochę sie nam niefajnie zrobiło, ale jak podeszliśmy bliżej to zrozumieliśmy te nerwy. Pies był mały, ale "taki jadowicie wściekły", że bez wahania startował na cztery razy większą od niego Eskę. Facet trzymał go na krótkiej smyczy a on się aż trząsł. Pogadaliśmy chwilkę "na odległość", bo jakoś tak wypadało przeprosić a chłopak zrewanżował się tym samym, tłumacząc, że psiak tak reaguje tylko na psy bo... (niestety zapomniałam juz dlaczego).

Mam nadzieję, że mu to nie minie

W maju nad morzem zdarzyło się, że z daleka chłopak nerwowo wręcz się darł byśmy złapali psy na smycz - nie zauważyliśmy go wcześniej bo akurat za zakrętem, gęste krzaki, szum morza zagłuszał dźwięki. Trochę sie nam niefajnie zrobiło, ale jak podeszliśmy bliżej to zrozumieliśmy te nerwy. Pies był mały, ale "taki jadowicie wściekły", że bez wahania startował na cztery razy większą od niego Eskę. Facet trzymał go na krótkiej smyczy a on się aż trząsł. Pogadaliśmy chwilkę "na odległość", bo jakoś tak wypadało przeprosić a chłopak zrewanżował się tym samym, tłumacząc, że psiak tak reaguje tylko na psy bo... (niestety zapomniałam juz dlaczego).
- miszakai
- Posty: 4790
- Rejestracja: piątek 17 paź 2008, 18:13
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: Bory Tucholskie
- Kontakt:
Re: Spacerowe walki o powroty - jak to ugryźć?
Ania W pisze:tutaj jest już wątek o przywołaniu i problemach związanych z puszczaniem luzem.
A tak prosiłam, żeby przed założeniem nowego zerknąć czy jest potrzeba (ten był na drugiej stronie działu wychowanie) więc nawet nie trzeba było bardzo szukać.....
viewtopic.php?f=8&t=528

- qzia
- Posty: 7820
- Rejestracja: piątek 07 lis 2008, 09:09
- Gadu-Gadu: 9909298
- Lokalizacja: Garwolin
- Kontakt:
Re: Spacerowe walki o powroty - jak to ugryźć?
Kiedy pies mi zwiewa to się w ganianego nie bawię. Ze stoickim spokojem staram się podejść i bez słowa zapinam na smycz i za łeb zabieram. Żadnego wołania, gadania, proszenia, machania rękami. Bez show. Zero zabawy. Jak zwiewa to czasami proszę właściciela tamtego drugiego psa o złapanie. Lub czasem postraszenie mojego. Sama robię podobnie jak widzę, że ktoś się miota za psem. Zwłaszcza jeśli mam sukę z cieczką. Nie ma dyskusji. Nie ma zabawy. Nie jest fajnie tylko nijak. No i oczy dookoła głowy. U mnie nie ludzie z psami są główną atrakcją ale krowy i rowerzyści
A krowy jakoś słabo współpracują
Rowerzyści jeszcze gorzej.
Pozdrawiam Kasia


Pozdrawiam Kasia
Re: Spacerowe walki o powroty - jak to ugryźć?
Ja ze swoich psich doświadczeń i różnych obserwacji wiem jedno, jeżeli dla psa chodzenie bez smyczy jest czymś normalnym, naturalnym i zdarza sie często a właściciel zachowuje się racjonalnie to wszystko jest do ogarnięcia oczywiście duży wpływ ma temperament i charakter psa jednakowoż pies musi wiedzieć kto rządzi z Dusią jest tak że nie ma najmniejszych problemów jeżeli chodzi o witanie sie z kimkolwiek czy oddalanie się B-nos musi być regularnie kontrolowany i naprowadzany na właściwe tory
ma dużo psich przyjaciół z którymi chciałby się przywitać, nie muszę nawet za bardzo przywoływać wystarczy kontakt wzrokowy on wie czy może czy nie, mamy też taki zwyczaj że jak ma obroże na sobie to generalnie może więcej jak nie ma obroży wie że może niewiele
w większości przypadków błąd jest po drugiej stronie smycz czyli w nas

w większości przypadków błąd jest po drugiej stronie smycz czyli w nas
Re: Spacerowe walki o powroty - jak to ugryźć?
A ja mam nieco inne obserwacje - Mo od małego biegał luzem i kiedy przyszła pora dorastania doszedł do wniosku, że jest stanie sam wybierać sobie gdzie i dokąd idzie.Od kiedy zaczęliśmy mu ograniczać ten luz i norma stało się chodzenie na smyczy z ewentualnym spuszczeniem (a nie na odwrót) - jest coraz lepiej; łatwiej go przywołać, chętniej przybiega.jeżeli dla psa chodzenie bez smyczy jest czymś normalnym, naturalnym i zdarza sie często a właściciel zachowuje się racjonalnie to wszystko jest do ogarnięcia
Zresztą teraz, idąc na radą fachowca, prawie wcale nie spuszczamy go na otwartych przestrzeniach - i tak będzie aż do wyjścia z najgłupszego wieku.
No właśnie - i to było sedno mojego problemu i pytania w pierwszym poscie. Tak jak piszesz - być powinno, to jest w zasadzie podręcznikowe podejście. Tyle, że - przynajmniej ja mam takie doświadczenia - kiedy postępuję w ten sposób, właściciele innych psów się denerwują. Np. kiedy podchodzę powoli i nie nawołuję, słyszę różnej treści OPRy - tzn. po prostu takie emocjonalne reakcje, żeby juz i teraz, natychmiast zdematerializować swojego psa...Kiedy pies mi zwiewa to się w ganianego nie bawię. Ze stoickim spokojem staram się podejść i bez słowa zapinam na smycz i za łeb zabieram.
Z tą współpracą przy łapaniu psa - też raczej cienko. Tzn. mało kto pada na pomysł, żeby mi pomóc i chwycić psa za obroże - często nawet swojego psa nie chwytają za obroże tak, żeby nie latał dookoła nóg na smyczy, nakręcając zabawę.
Ja też, jak komus pies zwieje i biegnie do mojego, najczęściej chwytam go za obrożę i czekam, aż właściciel podejdzie, albo po prostu zatrzymuję się ze swoim psem bo wiem, że jak będę sie oddalać ten cudzy pies poleci za nami i właściciel jeszcze długo nie będzie miał szans go zabrać- ale to jakoś nie chce działać w obie strony
