Dzisiaj mój gwiazdor prysnął z posesji ... dziecię furtki nie domknęło. Czasem mu się zdarza wyjść i pozwiedzać łączkę przed domem, ale dziś przeszedł samego siebie. Zwiedził wszystkie (najbliższe) otwarte ogródki sąsiadów... a ja razem z nim. Czekałam tylko, kto mnie opiórczy... ale sąsiedzi na widok takiego byka byli mi raczej wdzięczni, że za nim latam Nie w głowach im było protestować... no bo przecież mogłam nie wchodzić na ich posesje desperacko usiłując złapać zbiega... a oni wcale nie musieli wychodzić z domów dopóki psi przestępca grasował w ich ogródkach i w okolicy
Załączniki
Jak już udało mi się gada zapędzić do domu, poszedł spać... jak gdyby nigdy nic... SKANDAL!
Ostatnio zmieniony sobota 11 lut 2012, 23:02 przez EiMI, łącznie zmieniany 1 raz.
Skąd ja to znam z tym że Salwa stała się do tego stopnia bezczelna że wprasza sie nie tylko na ogródek ale również do domu
"Pies nie dba o to, czy jesteś bogaty, czy biedny...
bystry czy tępy, mądry czy głupi.
Oddaj mu swoje serce, a on odda ci swoje.
O ilu ludziach można to powiedzieć?
Ilu ludzi może cię uczynić rzadkim, czystym i wyjątkowym?"
Nie sądzę żebym miała tak odważnych dalszych sąsiadów (dalszych w sensie dalej niż dom przez płot... bo ci sąsiedzi raczej nie mieliby oporów z zaproszeniem Dalsi go nie znają, a rozmiar robi wrażenie )
Tzn Salwa dziś nie uciekała a generalnie to ona nie pyta o pozwolenie tylko przemyka między nogami i sie rozgaszcza wystarczy drzwi uchylić
"Pies nie dba o to, czy jesteś bogaty, czy biedny...
bystry czy tępy, mądry czy głupi.
Oddaj mu swoje serce, a on odda ci swoje.
O ilu ludziach można to powiedzieć?
Ilu ludzi może cię uczynić rzadkim, czystym i wyjątkowym?"
Przez wiele, wiele lat obywaliśmy bez takich wątpliwych atrakcji, ale nie tym razem. Nie dotyczy to co prawda psów, ale to jednak nasze zoo.
Nasz kocur wrócił w piątek z krwawiącym ogonem. Nie dał się dotknąć, a tym bardziej obejrzeć. Obfuczał nas, nawarczał i uciekł... Wrócił w sobotę. Udało mi się podejrzeć wielką krwawiącą dziurę u nasady ogona... i nic więcej, bo dostałam od Pana Kota po łapach.
Nie było rady, trzeba było nękać weta. Kot został znieczulony i ogolony... okazało się, że wokół ogona jest jedna wielka ziejąca rana... Wyszarpane ciało trzeba było przyciąć (wyrównać) i zszyć. Dosłownie przyszyć skórę ogona do reszty kota. Na szczęście sam ogon nie jest uszkodzony.
Nie wiem co o tym myśleć. Takich obrażeń nie spowodowało raczej inne zwierzę. Podejrzewam, że koci ogon złapał się w jakieś wnyki...