Między borem a miastem - ARES, BONA, ERIA
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
Nad Odrą
Mimo mrozów śniegu u nas nie ma, ale jakieś dwa tygodnie temu trochę go było. Temperatura jednak wtedy była bliska zeru, więc długo się nie utrzymywał. Do tego wszystkiego jeszcze dołączała się mżawka. Ale przez kilka dni było trochę biało, choć bardzo wilgotno, ale my w każdą pogodę (no prawie w każdą) spacerujemy.
Mimo mrozów śniegu u nas nie ma, ale jakieś dwa tygodnie temu trochę go było. Temperatura jednak wtedy była bliska zeru, więc długo się nie utrzymywał. Do tego wszystkiego jeszcze dołączała się mżawka. Ale przez kilka dni było trochę biało, choć bardzo wilgotno, ale my w każdą pogodę (no prawie w każdą) spacerujemy.
- Załączniki
-
- Ares nawet trochę się ożywił, kiedy został spuszczony ze smyczy i mógł trochę pobiegać po tym topniejącym już śniegu.
- DSCF3352.JPG (145.37 KiB) Przejrzano 1057 razy
-
- Szliśmy tak brzegiem rzeki, było dość nieprzyjemnie i myśleliśmy, że nie spotkamy na spacerze żadnej bratniej duszy.
- DSCF3342.JPG (116.38 KiB) Przejrzano 1056 razy
-
- W pewnym momencie usiadł i jakby zastygł. Nieprzerwanie patrzył gdzieś w górę. Coś zobaczył albo wyczuł.
- DSCF3346.JPG (91.74 KiB) Przejrzano 1057 razy
-
- A tym „czymś” była sunia (owczarek prawie australijski) i imieniu Ozzi.
- DSCF3345.JPG (142.72 KiB) Przejrzano 1055 razy
-
- Trochę było sztywno na początku, ale pierwsze koty za płoty i zaczęło się...
- DSCF3347.JPG (124.99 KiB) Przejrzano 1056 razy
-
- DSCF3355.JPG (185.27 KiB) Przejrzano 1057 razy
-
- DSCF3362.JPG (125 KiB) Przejrzano 1054 razy
-
- DSCF3379.JPG (118.37 KiB) Przejrzano 1053 razy
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
C D
- Załączniki
-
- W końcu psy się trochę zmęczyły, ja i właścicielka suni trochę zmarzłyśmy (zapomniałam nadmienić, że nieprzyjemnie wiało), więc trzeba było się ruszyć.
- DSCF3367.JPG (164.56 KiB) Przejrzano 1043 razy
-
- Psy znów zaczęły się bawić, choć może już nie tak intensywnie
- DSCF3357.JPG (145.9 KiB) Przejrzano 1043 razy
-
- Ozzi traktowała Aresa w zabawie jak jakąś owcę, cały czas biegała w koło niego i ograniczała mu swobodę poruszania się. Tak go osaczała, że mógł się tylko obracać wokół własnej osi.
- DSCF3364.JPG (158.09 KiB) Przejrzano 1041 razy
-
- podgryzała go też w szyję, zadek ogon i inne miejsca, ale Aresowi chyba taki sposób zabawy odpowiadał, bo zbytnio nie denerwował się.
- DSCF3369.JPG (163.81 KiB) Przejrzano 1039 razy
-
- W końcu dotarliśmy do mostu Jagiellońskiego i tu się pożegnaliśmy
- DSCF3302.JPG (119.01 KiB) Przejrzano 1039 razy
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
Już od dawna chadza mi po głowie przy okazji wizyty we wrocku umówić się z Wami na spacerek.
Pomijam moją ostatnią wizytę bo była ona mocno ukierunkowana.
I zabrałabym przyjaciółkę z jej goldenką Sagą.
____________________
Małgosia&Sarabanda&Czuprynka
Pomijam moją ostatnią wizytę bo była ona mocno ukierunkowana.
I zabrałabym przyjaciółkę z jej goldenką Sagą.
____________________
Małgosia&Sarabanda&Czuprynka
"...wcale nie wyprzedziliśmy zwierząt i roślin na drodze ewolucji. Po prostu one poszły w jedną stronę, a my w drugą."
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta

PS Widzę, że ty też przy kompie siedzisz po nocach jak ja. Pozdrowienia dla dziewczyn i przede wszystkim dużo zdrówka.
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
SPOTKANIE NAD ODRĄ
http://www.youtube.com/watch?v=JJ_2TTT4448" onclick="window.open(this.href);return false;(film)
http://www.youtube.com/watch?v=JJ_2TTT4448" onclick="window.open(this.href);return false;(film)
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
Ruchliwa ta koleżanka
Na spacer doskonała, ale w domu to by z taką babą żaden ogar nie wytrzymał 




- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
A to nasz spacer wzdłuż Odry gdzieś z połowy stycznia. Nic nie wskazywało, że wkrótce nastaną takie mrozy. Wtedy była temperatura nieco powyżej zera, było wilgotno i trochę wietrznie. Czasami sypnęło śniegiem, ale nie utrzymywał się on długo.
Dotychczas spacerowaliśmy nad Odrą tylko wzdłuż jednego brzegu, ale tego dnia miało być inaczej, choćby dlatego aby pies mógł poznać nowy teren.
Dotychczas spacerowaliśmy nad Odrą tylko wzdłuż jednego brzegu, ale tego dnia miało być inaczej, choćby dlatego aby pies mógł poznać nowy teren.
- Załączniki
-
- Na przeciwnym brzegu znaleźliśmy się ok. 15, ale słoneczko jeszcze miało trochę drogi do przebycia, aby się schować.
- DSCF3444.JPG (75.74 KiB) Przejrzano 874 razy
-
- Rozlewisko po tej stronie rzeki jest szersze niż po przeciwnej. Co za przestronny i statyczny widok, a ja bardzo lubię patrzeć w to miejsce, gdzie wszystko się zbiega.
- DSCF3448.JPG (100.24 KiB) Przejrzano 872 razy
-
- Ares też nie chciał psuć tej statyki. Poruszał się dostojnie, często przystawał i patrzył przed siebie albo w bok na rzekę.
- DSCF3446.JPG (100.18 KiB) Przejrzano 871 razy
-
- DSCF3461.JPG (127.5 KiB) Przejrzano 871 razy
-
- Tylko rzeka wykazywała pewną „dynamikę”
- DSCF3445.JPG (143.4 KiB) Przejrzano 870 razy
-
- Te wszystkie widoki są bardzo podobne do siebie. Właściwie to nic się takiego nie działo, ale nudno na pewno nie było.
- DSCF3452.JPG (102.49 KiB) Przejrzano 870 razy
-
- Trochę jesiennych kolorów w styczniu.
- DSCF3451.JPG (118.57 KiB) Przejrzano 870 razy
-
- Pojawiły się długie wyschnięte trawy a Ares musi takie miejsca odwiedzić.
- DSCF3457.JPG (172.52 KiB) Przejrzano 870 razy
-
- Dużo węszył
- DSCF3458.JPG (152.05 KiB) Przejrzano 868 razy
-
- Tak się zaszył, że musiałam podejść bliżej aby go sfotografować.
- DSCF3455.JPG (162.45 KiB) Przejrzano 867 razy
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
C D
- Załączniki
-
- W końcu uznał, że już możemy iść dalej.
- DSCF3459.JPG (170.83 KiB) Przejrzano 849 razy
-
- Przyśpieszył trochę i znalazł się znacznie przede mną, ale jak wrzasnęłam STOP to się zatrzymał i trochę poczekał.
- DSCF3460.JPG (133.22 KiB) Przejrzano 846 razy
-
- W końcu pojawił się most, którym mieliśmy przejść na przeciwną stronę rzeki i drugim brzegiem wrócić do domu.
- DSCF3467.JPG (94.92 KiB) Przejrzano 847 razy
-
- A to rozlewisko i wały po drugiej stronie
- DSCF3473.JPG (99.44 KiB) Przejrzano 848 razy
-
- Jeszcze nie zdążyłam Aresa odpiąć ze smyczy, a tu nagle pojawił się przy nas jakiś piesek. Był trochę spięty, na grzbiecie miał irokeza, ale był bardzo zainteresowany.
- DSCF3478.JPG (83.35 KiB) Przejrzano 846 razy
-
- W końcu napięcie opadło i mogłam Aresa spuścić ze smyczy.
- DSCF3485.JPG (132.7 KiB) Przejrzano 848 razy
-
- Ares skorzystał z okazji i podszedł do właścicielki Pako (tak miał na imię ów piesek), by go trochę pogłaskała.
- DSCF3481.JPG (124.7 KiB) Przejrzano 847 razy
-
- No ale jak zobaczył minę Pako, to wycofał się.
- DSCF3483.JPG (117.35 KiB) Przejrzano 847 razy
-
- Zeby znowu nie doszło do napięć ruszyliśmy przed siebie. Psy się wyluzowały, a my mieliśmy towarzystwo prawie do samego końca naszego spaceru.
- DSCF3488.JPG (106.15 KiB) Przejrzano 845 razy
- wszoleczek
- Posty: 1894
- Rejestracja: środa 18 lis 2009, 10:44
- Gadu-Gadu: 3431453
- Lokalizacja: Libiąż k/Chrzanowa
- Kontakt:
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
Dłuuugi spacer.
Umówiliśmy się z Agnieszką i jej suczkami: Ziwą i Maszą na długi spacer, ale że będzie aż tak długi to nie przypuszczałyśmy. Zwłaszcza, że pogoda wcale nie była zachęcająca do spacerowania.
Bardziej przypominała marcową aurę niż styczniową. Trochę słońca, deszczyk albo mżawka, wiatr, no i błoto błoto, błoto.Taki u nas był początek stycznia.
Przeszliśmy park, teraz idziemy przez pola.

Hasaliśmy w wysokich trawach.

Ziwa nie biegała z nami, bo była zajęta wyszukiwaniem jakiś rzeczy, żeby móc sprawdzić siłę swoich szczęk.

Jak już dotarliśmy na Partynice, na tor wyścigów konnych, to tor po którym biegały konie wyglądał tak

Ale na trawie można było się bawić


Tor obeszliśmy dwa razy, a jak wychodziliśmy zobaczyliśmy konia. Co prawda urodziłem się w Stadninie Cisowiec, ale do koni się nie zbliżam.

Jak już wyszliśmy z Partynic skierowaliśmy się nad rzekę Slęzę (dopływ Odry).

A to nasza ubłocona trójca

Masza z Ziwą były już mocno umorusane, ale ja na ich tle prezentowałem się doskonale.

Masza to ma kondycję, jeszcze zdołała zachęcić mnie do zabawy.

Dotychczas tylko mżyło, ale w końcu zaczęło trochę padać, więc należało Ziwie założyć ubranko (to delikatna dziewczyna).

Zaszliśmy za daleko i musieliśmy się trochę cofnąć, by wyjść z tych pól i wejść na drogę, która miała nas zaprowadzić do miasta.

Moja pańcia jak zobaczyła tę drogę to aż przystanęła i przez jakiś czas wahała się czy ma iść. Ale nie było wyboru, bo zaraz miał zapaść zmrok a my wciąż na tych polach.

Ale mega kałuża

No wreszcie pokazały się miastowe światła. Ziwa to chyba była zmęczona, bo plątała się koło nóg. Masza była w świetnym humorze i miałem wrażenie, że jeszcze jeden taki spacer mogłaby zaliczyć. Ja to byłem taki wypośrodkowany. Trochę zmęczony, ale jakby kazali jeszcze iść to pewnie bym nie oponował.

Spacer trwał ponad pięć godzin. Prawie tyle samo co nasza wyprawa na Wieżycę, wliczając w to dojazdy w obie strony, wejście i zejście. Następnego dnia przypadała trzecia rocznica moich urodzin i tak sobie myślę, że mógł to być taki prezent urodzinowy. Bo jak mawia moja pańcia pies zmęczony to pies zadowolony. Wyciszony, spokojny i żadne głupstwa mu nie zaprzątają głowy. No a następnego dnia były czułości, mizianka, pieszczoty, całusy (aż uciekałem) i same dobre słowa, no i oczywiście kość, taka prawdziwa z dużą głową i szpikiem w środku.
Umówiliśmy się z Agnieszką i jej suczkami: Ziwą i Maszą na długi spacer, ale że będzie aż tak długi to nie przypuszczałyśmy. Zwłaszcza, że pogoda wcale nie była zachęcająca do spacerowania.
Bardziej przypominała marcową aurę niż styczniową. Trochę słońca, deszczyk albo mżawka, wiatr, no i błoto błoto, błoto.Taki u nas był początek stycznia.
Przeszliśmy park, teraz idziemy przez pola.

Hasaliśmy w wysokich trawach.

Ziwa nie biegała z nami, bo była zajęta wyszukiwaniem jakiś rzeczy, żeby móc sprawdzić siłę swoich szczęk.

Jak już dotarliśmy na Partynice, na tor wyścigów konnych, to tor po którym biegały konie wyglądał tak

Ale na trawie można było się bawić


Tor obeszliśmy dwa razy, a jak wychodziliśmy zobaczyliśmy konia. Co prawda urodziłem się w Stadninie Cisowiec, ale do koni się nie zbliżam.

Jak już wyszliśmy z Partynic skierowaliśmy się nad rzekę Slęzę (dopływ Odry).

A to nasza ubłocona trójca

Masza z Ziwą były już mocno umorusane, ale ja na ich tle prezentowałem się doskonale.

Masza to ma kondycję, jeszcze zdołała zachęcić mnie do zabawy.

Dotychczas tylko mżyło, ale w końcu zaczęło trochę padać, więc należało Ziwie założyć ubranko (to delikatna dziewczyna).

Zaszliśmy za daleko i musieliśmy się trochę cofnąć, by wyjść z tych pól i wejść na drogę, która miała nas zaprowadzić do miasta.

Moja pańcia jak zobaczyła tę drogę to aż przystanęła i przez jakiś czas wahała się czy ma iść. Ale nie było wyboru, bo zaraz miał zapaść zmrok a my wciąż na tych polach.

Ale mega kałuża

No wreszcie pokazały się miastowe światła. Ziwa to chyba była zmęczona, bo plątała się koło nóg. Masza była w świetnym humorze i miałem wrażenie, że jeszcze jeden taki spacer mogłaby zaliczyć. Ja to byłem taki wypośrodkowany. Trochę zmęczony, ale jakby kazali jeszcze iść to pewnie bym nie oponował.

Spacer trwał ponad pięć godzin. Prawie tyle samo co nasza wyprawa na Wieżycę, wliczając w to dojazdy w obie strony, wejście i zejście. Następnego dnia przypadała trzecia rocznica moich urodzin i tak sobie myślę, że mógł to być taki prezent urodzinowy. Bo jak mawia moja pańcia pies zmęczony to pies zadowolony. Wyciszony, spokojny i żadne głupstwa mu nie zaprzątają głowy. No a następnego dnia były czułości, mizianka, pieszczoty, całusy (aż uciekałem) i same dobre słowa, no i oczywiście kość, taka prawdziwa z dużą głową i szpikiem w środku.
Ostatnio zmieniony piątek 01 cze 2012, 13:12 przez 1e2w3a, łącznie zmieniany 1 raz.