hej.
My z Jurkiem po serii zastrzyków. Codziennie wieczór u weta - już się nawet zaczęłam przyzwyczajać.
Wygląda na to że angina poszła sobie od nas precz. Migdały były tak wielkie że powychodziły z kieszonek. Trochę się zmniejszyły i mamy nadzieje że się pochowają. Jak nie to najlepiej będzie wyciąć bo się infekcje będą powtarzać.
Jurek jako rasowy histeryk przy oglądaniu gardła drze się jakby mu te migdały już wycinali.
Przy okazji najadłam się strachu. Zrobiliśmy Jurkowi badanie moczu - wyszedł taki wynik że się wet. za głowę złapał (podejrzenie niewydolności nerek

) Wet. stwierdził że nie możliwe bo nie wygląda mu na niewydolnego. Natychmiast pobrali mu krew do badania, na miejscu zrobili podstawowe analizy - nic krwinki ok. Reszta badań poszła do Instytutu Weterynarii w Puławach. Czekaliśmy ze strachem - na szczęście wszystko ok. Złapaliśmy znowu mocz - tym razem poranny - wynik ok. ufff. Poprzedni wyglądał tak jak po środkach moczopędnych.
Nie wiem czy pierwszy wynik to nie była jednak pozostałość infekcji. Jurek sikał bardzo dużo, wręcz chorobliwie, teraz po antybiotyku wydaje mi się że robi dużo mniej. Więc może jednak coś było nie tak.
Teraz czekamy tydzień i się szczepimy. Mam nadzieję ze nic nowego się nie przyplącze.
Ps. Za tydzień chodzenia, leczenia antybiotykiem, 2x badania moczu, pełen wymaz krwi - wet. zażyczył sobie 100 zł. Mam niejakie wrażenie że poszedł po kosztach.
