Relacja głównie słowna, bo aparat pojechał na jakieś uroczystości ważniejsze

Wczoraj poszliśmy szukać dzików w ten wycięty las, co już o nim pisałam wcześniej. Tropów, odchodów, śladów jest wszędzie sporo...ale chyba słabe nosy z Zagajem mamy bo ani jednego nie wygoniliśmy

Szukaliśmy intensywnie i tylko sarny podchodziły nam pod nosy.
Dziś pojechaliśmy w miejsce nad Wojsławice koło leśniczówki Ponowa. Chyba jeszcze mocniej słonko grzało, niż wczoraj, aż żal że pańciostwo nie fociło. W tym lesie dzików jest znacznie mniej niż w tym wczorajszym, ale teren bardziej przejrzysty, słoneczny i większe lasy więc może coś innego się jeszcze trafi. Wybraliśmy to miejsce aby w razie totalnej klapy chociaż złapać witaminki D i nagrzać się tymi promieniami.
Tym razem 3 godzinki zleciały bardzo szybko. Jeszcze prawie na parkingu wyleciały na nas sarenki, ale my przecież mieliśmy inny cel

Jak my pogoniliśmy je w górę, w dole przy pańciostwie poderwały się jeszcze 2 łanie i byczek - aparatu nie było

Potem tak się rozkręciłam, a Zagaj tym bardziej, że pogoniłam kozę- dostałam kilka nie miłych słów od pańci na ten temat, bo nigdy wcześniej mnie sarny nie interesowały - podobno na starość głupieję

Fotki z telefonu: