Kochani!
Bardzo Wam dziękuję za wsparcie! Oj przydało się, przydało
Nie miałam siły wczoraj nic napisać, bo dopadła mnie grypa żołądkowa (całą noc z niedzieli na poniedziałek i cały poniedziałek spędziłam "czyszcząc żołądek"), zmobilizowałam siły już tylko na Czesną.
Czesną zawiozłam wczoraj o 18:30, odebrałam o 21. Lekarz pokazał mi jej macicę - cała w zrostach i guzach wielkości pięści. Wet mówi, że jeszcze dzień - dwa i pękłaby

Bardzo się dziwił, że w klinice oglądając ją na usg polecali zaleczanie antybiotykami a nie wycięcie jej od razu

Ja też się dziwię - gdyby mi ktoś powiedział, że jej stan jest tak ciężki to nie byłoby żadnych dylematów - ciąć czy nie. Nie wiem po co to mydlenie oczu z antybiotykoterapią

Psica o mały włos nie wylizałaby się z tego

Cholera, najlepsza w okolicy klinika okazuje się być bandą dyletantów
Czesna wstała w nocy na picie i siku, dziś rano zjadła lekki posiłek. Leży i odpoczywa, ale nie czuje się najgorzej. Nie ma gorączki, łasi się do nas jak zawsze, humor jak na stan pooperacyjny jej dopisuje. Jutro jedziemy na kontrolę i zastrzyk.
Łycek w nocy musiał być oddzielony od niej, bo jego "opiekuńczość" (namolność po prostu) na pewno by jej nie pomogła. Teraz psy są razem i nie spuszczam ich z oka. Łycek dostał jeszcze kontynuację antybiotyku, bo trochę kaszle i charczy.
To tyle w wielkim skrócie.