Odświeżam wątek bo może ktoś coś jeszcze napisze...
u nas tez ulubione zabawy to przeciąganie, patroszenie maskotek (ja je napycham z powrotem i zeszywam), zapasy, polowanie na maskotkę (przywiązuję ją do linki i ciągnąc za sobą biegam po domu). Chowam smaczki pod poduszkami żeby sobie szukał, a ostatnio bawiliśmy się w "ence pęce, w której ręce" - pokazywałam smaczki, za plecami chowałam w jednej ręce, po czym obydwie do przodu. jak zgadł to dostawał smaczka a jak nie to dla Esi. To go bardzo dopingowało by dobrze wąchać. Druga zabawa to chowałam smaczek pod blaszanym kubkiem z uchem by sobie sam wydobył. Za pomocą klikera nauczyłam go by wyciągał smaczek łapiąc garnuszek zębami za ucho i przewracając na bok - bez pacania łapą. Skubany, jak jest głodny to idzie mu błyskawicznie. Zrobiłam tez mini tunel z kartonu i ćwiczymy przechodzenie, i skakanie przez przeszkody.
Jakby ktoś miał jeszcze jakieś pomysły to będę wdzięczna
Aha - wszelkie zabawy najlepiej wychodzą w domu i ewentualnie na ogrodzie bo na spacerze najważniejszy jest....spacer!
Do niedawna jeszcze mieliśmy fantastyczna zabawę na wieczorne spalanie energii -rzucałam piszczącą piłkę, Robin dopadał ją w zawrotnym tempie, łapał w pysk a ja udawałam, że mu ją zabieram. Ponieważ na ogrodzie stoją 3 auta to pies miał którędy biegać, kluczyć, uciekać, a ja się nie nabiegałam, gdyż zawsze zachodziłam go z drugiej strony samochodu, tak na skróty. Do dnia dzisiejszego. Przed chwilą właśnie poszłam psa wybiegać i było tak jak zawsze z tym, że Robin wbiegając za auto dobiegał do połowy długości, a potem cicho się wycofywał. Ja drugiej strony czekam na daremno, po czym w końcu wbiegam, a tam nie ma psa

. Stał sobie za mną, spokojnie z piłka w paszczy i czekał aż uczciwie za nim pobiegnę. I tak mnie rolował za każdym razem. Muszę za nim teraz biegać. Masakra.
