Rzadko robię jadam w Mac Donaldsie. Ale bedąć w trasie a odczuwając potrzeb uzupełnienia kofeiny wolę zatrzymać się u nich niż gdzie indziej. Za rozsądną cecę otrzymam przyzwoity produkt i możliwość skorzystania z miarę kulturnej toalety.
Wracając z klubówki zatrzymaliśmy się przed Łodzią. Na kubeczkach widniał napis sensu, napój gorący, można się oparzyć. Przeglądając szczere zaproszenia do udziału w polowaniach nie spotkałem ostrzeżenia, można wrócić bez psa lub psem kaleką. I to nie po spotkaniu z dzikiem tylko myśliwym. A to co dla myśliwego jest tylko psem i to cudzym dla innych jest: towarzyszem, kumplem, przyjacielem czyli po prostu pupilem. Gdyby to trafiło na mnie:
a/ pisałem o możliwości dania w mordę przy krytycy pracy psa ale w takim przypadku poszedłbym chyba krok dalej.
b/ pewnie musiałbym zająć miejsce psa na dywaniku.
Ktoś się powoływał na szlachetne tradycje indian. Proszę spojrzeć na wpis pani Amira. Osoby chyba dobrze znającej środowisko. Poddaje w wątpliwośc etykę myśliwych.
Czy sam pełen ceremoniał myśliwski to już etyka.
I znowu Zbyszek będzie ten zły bo wątpi

A co to ma wspólnego z użyykowością? Gdyby nie pasja psa nie stałby tak blisko. A mógł półmetra bliżej
