Między borem a miastem - ARES, BONA, ERIA
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
Jak wracaliśmy ze spaceru z Wyspy Opatowickiej, spotkaliśmy pewnego pana - Pana Jana Kozinę (nie wiem, czy dobrze zapamiętałam imię). Sam mnie zaczepił, goniąc z przystanku tramwajowego. Jak zobaczył Aresa , to chciał się koniecznie dowiedzieć, czy mój pies to ogar kartawikowski (tak się wyraził). Powiedział, że znał dobrze Piotra Kartawika, chodził z nim na polowania i pamięta jego sukę, którą przywiózł gdzieś z Białorusi. Imienia jej nie mógł sobie przypomnieć, pamięta tylko, że była brzemienna, a miot był dość liczny, gdzieś 11 szczeniąt.
Pan Jan jest zapalonym myśliwym. Jak się wyraził - polował od urodzenia i zawsze przy nim były psy. Teraz też był - jakiś terier krótkowłosy . Wracał z nim od weterynarza, bo trzeba było go obejrzeć i ewentualnie opatrzyć. Podczas ostatniego polowania jego zbój (tak o nim mówił) trochę został poturbowany (podobno jest bardzo cięty i nie odpuszcza). Bierze też udział w konkursach dzikarzy w Jarach. W tym jesiennym też zamierza uczestniczyć. Należy do KŁ CZAJKA.
Pan Jan jest zapalonym myśliwym. Jak się wyraził - polował od urodzenia i zawsze przy nim były psy. Teraz też był - jakiś terier krótkowłosy . Wracał z nim od weterynarza, bo trzeba było go obejrzeć i ewentualnie opatrzyć. Podczas ostatniego polowania jego zbój (tak o nim mówił) trochę został poturbowany (podobno jest bardzo cięty i nie odpuszcza). Bierze też udział w konkursach dzikarzy w Jarach. W tym jesiennym też zamierza uczestniczyć. Należy do KŁ CZAJKA.
- Załączniki
-
- Pan Jan Kozina z KŁ CZAJKA
- DSCF1877.JPG (120.25 KiB) Przejrzano 1770 razy
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
NA ŚLĘŻĘ
Góra ta, znajdująca się w odl. ok. 40 km od Wrocławia, stanowiła cel naszej sobotniej wycieczki. Ja byłam już na niej z jakieś kilkanaście razy (ale nigdy w zimie), natomiast dla Aresa był to pierwszy raz.Towarzyszyła nam pani Ewa (ja to mam szczęście do swoich imienniczek).
Jakiś czas temu straciła swojego psa (chyba miał zawał), ale jak jeszcze żył to często tu z nim bywała i nawet zima nie była jej straszna. Zabrała się z nami z takiego rozpędu, że jak jest weekend to trzeba gdzieś jechać, choćby bez psa.
A sama Ślęża to takie miejsce magiczne. Raz tam pojedziesz, a po pewnym czasie chcesz znów tam być. Góra ta jest najwyższym wzniesieniem Przedgórza Sudeckiego, które bardziej przypomina równinę i tu nagle taki skok (500 m wysokości względnej i 718 m wysokości bezwzględnej). Od nazwy tej góry wywodzi się nazwa plemienia Ślężan i przypuszczalnie nazwa Śląska. Dla Ślężan była miejscem kultu pogańskich bożków. Początki tych obrzędów sięgają 7 wpne (a tak dla porównania to jakieś sto lat wcześniej tj. w VIII wpne, w starożytnej Grecji powstały eposy Iliada i Odyseja). Jest porośnięta gęstym lasem i panuje na niej specyficzny mikroklimat z dużą ilością opadów. „Śleg” w języku starosłowiańskim oznacza wilgoć, błoto, mokrość, stąd pewnie się wywodzi nazwa góry. Inne nazwy tej góry to Sobótka, Śląski Olimp.
Nasze wędrowanie zaczęliśmy od Sulistrowiczek. Zatrzymałyśmy się przed Sanktuarium MB Dobrej Rady.



Po południu miał tu się odbyć ślub i wszystko już było przygotowane do ceremonii.


Obok znajdował się Ośrodek Kultury Chrześcijańskiej, gdzie można było się napić czegoś ciepłego. Zamówiłyśmy kawę, a Ares czekał cierpliwie przed Ośrodkiem (już był trochę wyluzowany po pierwszych nowościach zapachowych).

Ale opłaciło się, bo dostał gratisowo całą laskę kiełbasy. Jadł bardzo szybko, a właściwie połykał, że jak wyciągnęłam aparat to w pysku miał już niewielki kawałek.

W Ośrodku było pełni kwiatów zabranych z dworu do wnętrza, by uchronić je przed zimnem.

Po wypiciu kawy ruszyliśmy w trasę. Ares, po początkowym , nazwijmy to wariactwie (latał z nosem przy ziemi, rwał się do przodu, prychał, zero kontaktu ze mną) trochę się uspokoił, na tyle, że zdecydowałam się go puścić, ale wlókł za sobą, tak na wszelki wypadek, linkę.

CDN
Uploaded with ImageShack.us
Góra ta, znajdująca się w odl. ok. 40 km od Wrocławia, stanowiła cel naszej sobotniej wycieczki. Ja byłam już na niej z jakieś kilkanaście razy (ale nigdy w zimie), natomiast dla Aresa był to pierwszy raz.Towarzyszyła nam pani Ewa (ja to mam szczęście do swoich imienniczek).
Jakiś czas temu straciła swojego psa (chyba miał zawał), ale jak jeszcze żył to często tu z nim bywała i nawet zima nie była jej straszna. Zabrała się z nami z takiego rozpędu, że jak jest weekend to trzeba gdzieś jechać, choćby bez psa.
A sama Ślęża to takie miejsce magiczne. Raz tam pojedziesz, a po pewnym czasie chcesz znów tam być. Góra ta jest najwyższym wzniesieniem Przedgórza Sudeckiego, które bardziej przypomina równinę i tu nagle taki skok (500 m wysokości względnej i 718 m wysokości bezwzględnej). Od nazwy tej góry wywodzi się nazwa plemienia Ślężan i przypuszczalnie nazwa Śląska. Dla Ślężan była miejscem kultu pogańskich bożków. Początki tych obrzędów sięgają 7 wpne (a tak dla porównania to jakieś sto lat wcześniej tj. w VIII wpne, w starożytnej Grecji powstały eposy Iliada i Odyseja). Jest porośnięta gęstym lasem i panuje na niej specyficzny mikroklimat z dużą ilością opadów. „Śleg” w języku starosłowiańskim oznacza wilgoć, błoto, mokrość, stąd pewnie się wywodzi nazwa góry. Inne nazwy tej góry to Sobótka, Śląski Olimp.
Nasze wędrowanie zaczęliśmy od Sulistrowiczek. Zatrzymałyśmy się przed Sanktuarium MB Dobrej Rady.



Po południu miał tu się odbyć ślub i wszystko już było przygotowane do ceremonii.


Obok znajdował się Ośrodek Kultury Chrześcijańskiej, gdzie można było się napić czegoś ciepłego. Zamówiłyśmy kawę, a Ares czekał cierpliwie przed Ośrodkiem (już był trochę wyluzowany po pierwszych nowościach zapachowych).

Ale opłaciło się, bo dostał gratisowo całą laskę kiełbasy. Jadł bardzo szybko, a właściwie połykał, że jak wyciągnęłam aparat to w pysku miał już niewielki kawałek.

W Ośrodku było pełni kwiatów zabranych z dworu do wnętrza, by uchronić je przed zimnem.

Po wypiciu kawy ruszyliśmy w trasę. Ares, po początkowym , nazwijmy to wariactwie (latał z nosem przy ziemi, rwał się do przodu, prychał, zero kontaktu ze mną) trochę się uspokoił, na tyle, że zdecydowałam się go puścić, ale wlókł za sobą, tak na wszelki wypadek, linkę.

CDN
Uploaded with ImageShack.us
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
CD
Po drodze widzieliśmy ludzi niosących duże butle z wodą. To słynna sulistrowicka woda, bardzo smaczna i czysta, przyjeżdżają po nią nawet mieszkańcy Wrocławia, ale podobno leczniczych właściwości nie ma. Źródło z którego zaczerpnęliśmy wody nazywało się źródłem Św.Świerada. Aresowi bardzo smakowała, wypił nawet na zapas. Pani Ewa nalała jej sobie do butelki, aby po drodze pić, ja nalałam Aresowi.


W końcu weszliśmy na szlak prowadzący na górę. Był bardzo kamienisty. A tak w ogóle to kamieni tu nie brakowało. Nam chodzenie sprawiało pewną trudność, przypuszczam,że Aresowi również, dlatego często schodziliśmy, na tzw. pobocze trasy, gdzie było ich mniej i nie były takie drobne.




Wzdłuż trasy mijaliśmy resztki wałów ułożonych z kamieni, ale nie wyglądają one zbyt imponująco i można je pomylić z innymi kamieniami. Podobno stanowiły zabezpieczenie miejsc kultowych.




CDN
Uploaded with ImageShack.us
Po drodze widzieliśmy ludzi niosących duże butle z wodą. To słynna sulistrowicka woda, bardzo smaczna i czysta, przyjeżdżają po nią nawet mieszkańcy Wrocławia, ale podobno leczniczych właściwości nie ma. Źródło z którego zaczerpnęliśmy wody nazywało się źródłem Św.Świerada. Aresowi bardzo smakowała, wypił nawet na zapas. Pani Ewa nalała jej sobie do butelki, aby po drodze pić, ja nalałam Aresowi.


W końcu weszliśmy na szlak prowadzący na górę. Był bardzo kamienisty. A tak w ogóle to kamieni tu nie brakowało. Nam chodzenie sprawiało pewną trudność, przypuszczam,że Aresowi również, dlatego często schodziliśmy, na tzw. pobocze trasy, gdzie było ich mniej i nie były takie drobne.




Wzdłuż trasy mijaliśmy resztki wałów ułożonych z kamieni, ale nie wyglądają one zbyt imponująco i można je pomylić z innymi kamieniami. Podobno stanowiły zabezpieczenie miejsc kultowych.




CDN
Uploaded with ImageShack.us
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
CD
Zrobiliśmy sobie krótki odpoczynek , aby coś przekąsić. Dla Aresa przygotowalam też kanapki z kiełbasą (chlebek cieniutki, grubiej masła i więcej kiełbaski). Pani Ewa miała dla niego kabanoski. Czekał cierpliwie.



Po drodze niektórzy ludzie zatrzymywali się, witali się z psem , głaskali go, trochę rozmawiałi z nami (głównie o psach). Najlepszy kontakt Ares miał z dziećmi.



W końcu weszliśmy na górę. Wiało trochę no i było zdecydowanie chłodniej. Było tam schronisko PTTK, gdzie można było zjeść coś ciepłego Aresa musiałyśmy zostawić na zewnątrz, bo psom nie wolno była tam wchodzić. Wzięłyśmy tylko herbatę, by dokończyć nasze kanapki.



Na szczycie znajdowały się :
Wieża nadawcza radiowo telewizyjna.

Kościół pod wezwaniem NMP z 1852r. W środku trwają prace archeologiczne.

Niedźwiadek – granitowa rzeźba kultowa

Schronisko PTTK

Widok (trochę zamglony) na Sobótkę (miasteczko) do której zamierzaliśmy zejśc trasą powrotną.

Uploaded with ImageShack.us
Zrobiliśmy sobie krótki odpoczynek , aby coś przekąsić. Dla Aresa przygotowalam też kanapki z kiełbasą (chlebek cieniutki, grubiej masła i więcej kiełbaski). Pani Ewa miała dla niego kabanoski. Czekał cierpliwie.



Po drodze niektórzy ludzie zatrzymywali się, witali się z psem , głaskali go, trochę rozmawiałi z nami (głównie o psach). Najlepszy kontakt Ares miał z dziećmi.



W końcu weszliśmy na górę. Wiało trochę no i było zdecydowanie chłodniej. Było tam schronisko PTTK, gdzie można było zjeść coś ciepłego Aresa musiałyśmy zostawić na zewnątrz, bo psom nie wolno była tam wchodzić. Wzięłyśmy tylko herbatę, by dokończyć nasze kanapki.



Na szczycie znajdowały się :
Wieża nadawcza radiowo telewizyjna.

Kościół pod wezwaniem NMP z 1852r. W środku trwają prace archeologiczne.

Niedźwiadek – granitowa rzeźba kultowa

Schronisko PTTK

Widok (trochę zamglony) na Sobótkę (miasteczko) do której zamierzaliśmy zejśc trasą powrotną.

Uploaded with ImageShack.us
Ostatnio zmieniony wtorek 25 paź 2011, 14:15 przez 1e2w3a, łącznie zmieniany 2 razy.
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
CD
Na szczycie spotkaliśmy też kilka psów, ale Ares nie wykazywał takiego zainteresowania nimi, przeciwnie niż to ma miejsce podczas codziennych spacerów w parku (może dlatego, że miał już sporo kilomertow w nogach). Z tym małym sznaucerkiem stojącym vis a vis Aresa spotkaliśmy się później, podczas zejścia do Sobótki.


Po jakiejś godzinie przebywania na szczycie ruszyliśmy w drogę powrotną. Padła propozycja, by pójść innym szlakiem, ale ostatecznie pozostałyśmy przy czerwonym.

I znowu kamienie różnych rozmiarów, różnie ułożone, bardziej lub mniej kanciaste. Ares jakby się ożywił i znów zaczął ciągnąć jak oszalały. Na tych kamieniach trudno było chodzić, a tu dodatkowo mocowałam się z linką, aby go trochę przyhamować. Musiałam bardzo uważać, bo na początku szlak był dość stromy, a Ares nie reagował na pociągnięcia linki. Jak stromizna trochę zmniejszyła się i Ares się uspokoił, to puściłam linkę.

A to znów rzeźby kultu starożytnego – po lewej niedźwiadek, a po prawej....coś, co nie jestem w stanie określić.

Po drodze Ares się czasami zatrzymywał i tak patrzył przed siebie. Na przywoływania nie reagował od razu, tylko po pewnym, sobie wiadomym, czasie.



Wtem Ares posłyszał jakieś szczekanie, odwrócił się i czekał. Rozpoznał Lenoxa, tego małego sznaucerka z góry. Lenox był 6. miesięcznym szczeniakiem, bardzo skorym do zabawy.

Szliśmy razem przez dłuższy czas, psy się bawiły, ludzie rozmawiali, ale po pewnym czasie Lenox stał się bardzo upier..... Skakał na Aresa i z przodu i z tyłu, a Ares odganiał go łapą jak muchę. W końcu złapano go na smycz, bo obawiano się, że Ares może go kłapnąć zębami.


Żeby ich rozdzielić przyśpieszyliśmy kroku i w końcu weszliśmy do Sobótki. Przysiadłyśmy na jakiejś ławaczce, żeby Ares napił się wody.

Patrzymy, a pies układa nam się do snu. Ledwo patrzył, a pysk leciał mu w dół. Pomyślałam, że chyba mam lepszą kondycję od niego, bo ja nie czułam się zbytnio zmęczona.

Po przyjeździe do domu Ares przespał się dwie godzinki, potem wstał i chciał jeść. Na swój wieczorny spacer też wyszedł bez oporów. Wszystko doszło do normy.
Ten spacer – wyprawa to najdłuższy z dotychczasowych spacerów Aresa. Wyjechaliśmy z domu o 9.30, a przyjechaliśmy o 18.30. Ale takie wyprawy na pewno jeszcze będziemy robić i będziemy zmieniać szlaki. Mamy w planie przyjechać tam zimą jak będzie śnieg.
Na szczycie spotkaliśmy też kilka psów, ale Ares nie wykazywał takiego zainteresowania nimi, przeciwnie niż to ma miejsce podczas codziennych spacerów w parku (może dlatego, że miał już sporo kilomertow w nogach). Z tym małym sznaucerkiem stojącym vis a vis Aresa spotkaliśmy się później, podczas zejścia do Sobótki.


Po jakiejś godzinie przebywania na szczycie ruszyliśmy w drogę powrotną. Padła propozycja, by pójść innym szlakiem, ale ostatecznie pozostałyśmy przy czerwonym.

I znowu kamienie różnych rozmiarów, różnie ułożone, bardziej lub mniej kanciaste. Ares jakby się ożywił i znów zaczął ciągnąć jak oszalały. Na tych kamieniach trudno było chodzić, a tu dodatkowo mocowałam się z linką, aby go trochę przyhamować. Musiałam bardzo uważać, bo na początku szlak był dość stromy, a Ares nie reagował na pociągnięcia linki. Jak stromizna trochę zmniejszyła się i Ares się uspokoił, to puściłam linkę.

A to znów rzeźby kultu starożytnego – po lewej niedźwiadek, a po prawej....coś, co nie jestem w stanie określić.

Po drodze Ares się czasami zatrzymywał i tak patrzył przed siebie. Na przywoływania nie reagował od razu, tylko po pewnym, sobie wiadomym, czasie.



Wtem Ares posłyszał jakieś szczekanie, odwrócił się i czekał. Rozpoznał Lenoxa, tego małego sznaucerka z góry. Lenox był 6. miesięcznym szczeniakiem, bardzo skorym do zabawy.

Szliśmy razem przez dłuższy czas, psy się bawiły, ludzie rozmawiali, ale po pewnym czasie Lenox stał się bardzo upier..... Skakał na Aresa i z przodu i z tyłu, a Ares odganiał go łapą jak muchę. W końcu złapano go na smycz, bo obawiano się, że Ares może go kłapnąć zębami.


Żeby ich rozdzielić przyśpieszyliśmy kroku i w końcu weszliśmy do Sobótki. Przysiadłyśmy na jakiejś ławaczce, żeby Ares napił się wody.

Patrzymy, a pies układa nam się do snu. Ledwo patrzył, a pysk leciał mu w dół. Pomyślałam, że chyba mam lepszą kondycję od niego, bo ja nie czułam się zbytnio zmęczona.

Po przyjeździe do domu Ares przespał się dwie godzinki, potem wstał i chciał jeść. Na swój wieczorny spacer też wyszedł bez oporów. Wszystko doszło do normy.
Ten spacer – wyprawa to najdłuższy z dotychczasowych spacerów Aresa. Wyjechaliśmy z domu o 9.30, a przyjechaliśmy o 18.30. Ale takie wyprawy na pewno jeszcze będziemy robić i będziemy zmieniać szlaki. Mamy w planie przyjechać tam zimą jak będzie śnieg.
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
LENIWY ARES
- Załączniki
-
- To moja zwykła postawa. Stoję taki zmarszczony, w środku mam pustkę, brak wrażeń, a wszyscy się zastanawiają o czym ja tak myślę.
- Ares_06.jpg (87.98 KiB) Przejrzano 1618 razy
-
- Przyjąłem postawę wyprostowaną i lekko napiętą, czuję coś interesującego, ale nie dość, aby się ruszyć. Pozostanę na swoim miejscu.
- DSCF1263.JPG (91.95 KiB) Przejrzano 1618 razy
-
- A tu zobaczyłem jakiegoś nowego psa i dla mnie jest to interesujące. Mocniej się napiąłem i wyciągnąłem szyję do przodu. Muszę poznać jego zapach, ale jeszcze nie wiem, czy poczekam na niego, czy sam ruszę.
- pulpit 004.jpg (105.67 KiB) Przejrzano 1618 razy
-
- Kompletny luz, stan błogości i to od jakiegoś już czasu, bo nawet pyskiem mi się nie chce ruszać, aby odczepić ślinę.
- DSCF1711.JPG (116.4 KiB) Przejrzano 1617 razy
-
- Z tego rozluźnienia się zaczynam przysypiać, zaraz pewnie zsunę się na ziemię.
- DSCF1712.JPG (129.8 KiB) Przejrzano 1618 razy
-
- A tak wybałuszam jęzor, gdy dam się wytarmosić jakiejś suczce lub moja pańcia zafunduje mi spacerek. Te baby mnie wykończą.
- DSCF1870.JPG (128.71 KiB) Przejrzano 1614 razy
-
- Choć nie czuję się zmęczony to na spacerku lubię położyć się, pomyśleć o niczym i trudno mnie z tego stanu wyciągnąć (chyba, że siłą). Bywały też takie chwile, że ja sobie leżałem, a moja pańcia zdążyła zrobić kółko w parku. Czasami jak przychodziła to mnie już nie było, no i był problem.
- RIMG0253.JPG (101.54 KiB) Przejrzano 1615 razy
-
- Z zapoznawaniem się z „nowościami” nie spieszę się zbytnio. Muszę spokojnie i bez pośpiechu znaleźć to wzrokiem, a jeszcze lepiej na niuch i dokładnie wciągnąć powietrze z każdej strony. Czasami trwa to trochę długo i jestem poganiany, ale zwykle nie reaguję. Niekiedy znów trzeba użyć siły.
- RIMG0064.JPG (96.21 KiB) Przejrzano 1615 razy
-
- Nie spieszę się też, gdy mnie przywołują. Może przyjdę, a może jeszcze poczekam. Chcę zaznaczyć, że chodziłem na szkolenie i wykonywałem wszystkie polecenia wcale nie gorzej od owczarków, ale gdy gdy nie ma szkoły to jestem na wagarach, a to już zupełnie inna sytuacja.
- RIMG0454.JPG (92.14 KiB) Przejrzano 1615 razy
-
- Jestem cierpliwy i nie poganiam mojej pańci, gdy tak się grzebie przed porannym spacerkiem. Leżę sobie i czekam.
- DSCF1097.JPG (96.28 KiB) Przejrzano 1616 razy
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
Jednak możliwości spacerowych wam zazdroszczę 

"Moim prawdziwym obowiązkiem jest ocalić własne marzenia." - Arthur Schopenhauer
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
JESIENNY ARES
A my dziś nie planowaliśmy jakiejś eskapady za miasto, tylko poszliśmy do najbliższego parku na nasz poranny spacer. Było bardzo pięknie, kolorowo, z przewagą żółtego, rdzawego i czerwonego, ale zieleni też trochę zostało. Ares był taki melancholijny, bawił się wprawdzie trochę z niektórymi napotkanymi psami, ale nie za długo. Działał na zwolnionych obrotach i do niczego nie było mu śpieszno.
A my dziś nie planowaliśmy jakiejś eskapady za miasto, tylko poszliśmy do najbliższego parku na nasz poranny spacer. Było bardzo pięknie, kolorowo, z przewagą żółtego, rdzawego i czerwonego, ale zieleni też trochę zostało. Ares był taki melancholijny, bawił się wprawdzie trochę z niektórymi napotkanymi psami, ale nie za długo. Działał na zwolnionych obrotach i do niczego nie było mu śpieszno.
- Załączniki
-
- DSCF2164.JPG (132.2 KiB) Przejrzano 1535 razy
-
- DSCF2170.JPG (135.64 KiB) Przejrzano 1534 razy
-
- DSCF2174.JPG (152.85 KiB) Przejrzano 1535 razy
-
- DSCF2142.JPG (147.6 KiB) Przejrzano 1535 razy
-
- DSCF2183.JPG (116.69 KiB) Przejrzano 1535 razy
-
- DSCF2186.JPG (151.38 KiB) Przejrzano 1530 razy
-
- DSCF2195.JPG (140.72 KiB) Przejrzano 1531 razy
-
- DSCF2189.JPG (136.59 KiB) Przejrzano 1529 razy
-
- DSCF2156.JPG (135.37 KiB) Przejrzano 1528 razy
-
- DSCF2205.JPG (182.32 KiB) Przejrzano 1528 razy
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
JESIENNY ARES CD
- Załączniki
-
- DSCF2194.JPG (141.33 KiB) Przejrzano 1517 razy
-
- DSCF2146.JPG (132.59 KiB) Przejrzano 1518 razy
-
- DSCF2196.JPG (142.38 KiB) Przejrzano 1516 razy
-
- DSCF2207.JPG (124.98 KiB) Przejrzano 1515 razy
-
- DSCF2200.JPG (132.2 KiB) Przejrzano 1515 razy
-
- DSCF2216.JPG (145.04 KiB) Przejrzano 1515 razy
-
- DSCF2140.JPG (161.66 KiB) Przejrzano 1515 razy
-
- DSCF2153.JPG (131.01 KiB) Przejrzano 1516 razy
-
- DSCF2160.JPG (115.46 KiB) Przejrzano 1516 razy
-
- DSCF2173.JPG (132.99 KiB) Przejrzano 1482 razy
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
„KOLEŻANKI” ARESA (tylko te, które zostały sfotografowane lub sfilmowane)
BAJKA – posokowiec, koleżanka, którą poznał jakiś miesiąc temu w parku Szczytnickim. Strasznie jej nadskakiwał i adorował i wykazywał dużą chęć do zabawy.



A to FELA – bokserka. Trochę „zmężniała” ostatnio, że miałam problem czy to ona, czy nie. Ares za to nie miał problemów. To jego dobra koleżanka ze szczenięcych lat. Wtedy była szalona, teraz przystopowała trochę.



GRAPPA – pointer, również znajoma z dzieciństwa. Zmieniła się i nie wykazuje dużej chęci do zabawy. Chętnie biega przy rowerze.

FIGA – dog do Bordeaux. Bawią się z sobą, ale nigdy nie szalały.

ZIWA – bull-terierka. O ta to jest atrakcyjna dla wszystkich psów i muszę mieć oczy dookoła jak Ares się z nią bawi, bo inaczej awantura gotowa (brak kontaktu ze mną, istnieje tylko ONA).


KOKA, MELA i LULU – haszczaki. Najbardziej z nich Aresowi odpowiada najstarsza MELA ( to ta na smyczy). Potrafią „gadać” ze sobą przez dłuższy czas, każde w swoim niepowtarzalnym stylu. Ares nie może się rozszczekać i wszystko to przechodzi w jakiś rodzaj przeciągłego wycia . Muszę kiedyś to nagrać.


Jest jeszcze GABI, ale ona już miała specjalny wątek.
BAJKA – posokowiec, koleżanka, którą poznał jakiś miesiąc temu w parku Szczytnickim. Strasznie jej nadskakiwał i adorował i wykazywał dużą chęć do zabawy.



A to FELA – bokserka. Trochę „zmężniała” ostatnio, że miałam problem czy to ona, czy nie. Ares za to nie miał problemów. To jego dobra koleżanka ze szczenięcych lat. Wtedy była szalona, teraz przystopowała trochę.



GRAPPA – pointer, również znajoma z dzieciństwa. Zmieniła się i nie wykazuje dużej chęci do zabawy. Chętnie biega przy rowerze.

FIGA – dog do Bordeaux. Bawią się z sobą, ale nigdy nie szalały.

ZIWA – bull-terierka. O ta to jest atrakcyjna dla wszystkich psów i muszę mieć oczy dookoła jak Ares się z nią bawi, bo inaczej awantura gotowa (brak kontaktu ze mną, istnieje tylko ONA).


KOKA, MELA i LULU – haszczaki. Najbardziej z nich Aresowi odpowiada najstarsza MELA ( to ta na smyczy). Potrafią „gadać” ze sobą przez dłuższy czas, każde w swoim niepowtarzalnym stylu. Ares nie może się rozszczekać i wszystko to przechodzi w jakiś rodzaj przeciągłego wycia . Muszę kiedyś to nagrać.


Jest jeszcze GABI, ale ona już miała specjalny wątek.