A tu nam odstawiły numer...właściwie Łoza... oczywiście
Nagle zaczęły intensywnie węszyć, kręcić się w kółko. Pierwsza myśl -oho coś zwęszyły
Potem poszły w długą - myśleliśmy, że gdzieś po tropie...
Ja to nawet nieszczególnie swoją odwoływałam - bezpieczny teren, niech suka sobie trochę potropi...Tym bardziej, że np. w zagrodzie ona i tak ma tendencję do powrotów do mnie.
Do czasu aż wybiegła z krzaków z czymś czerwonym w mordzie co zżerała z prędkością światła.
Na tym zdjęciu jeszcze myślałam, że wraca do mnie uradowana...
sekundę później ja biegłam w tym kierunku galopem
Po dotarciu do miejsca okazało się, że moja suka jest umazana w krwi...podobnie jak najbliższa okolica.
Kawałek dalej leżał natomiast żołądek (tak sądzę po wielkości). Wyglądało na to, że ktoś strzelił i to całkiem niedawno jakieś zwierzątko (właściciel Grafa jako specjalista orzekł, że najprawdopodobniej to był koziołek), bo wszystko było bardzo świeże. Fakt niedaleko jest ambona.
W sumie to nawet zaczęłam się zastanawiać czy w związku z tym, że moja suka wróciła kawałek i pokazała mi swoją zdobycz (mogła zżerać i nie miałabym pojęcia co robi w trawach) to chyba mam "jakby" oznajmiacza
Reszta spaceru bez przygód

I dość tradycyjna w formie...
