ekh ekhm...
ostatnie miesiące to powieść o tajemniczych i wspaniałych zmaganiach z florą i fauną okolicznych lasów..a co najważniejsze historia przygód z wodą w tle

nasz pies jest wodnikiem..normalnie
to nie jest podchodzenie do kałuży i maczanie łapek,czy wchodzenie po kolanka..oj nie

my to na całego

pies po prostu wparowuje do wody i pływa!!

hehe
zaczęło sie niewinnie-tak tyci paluszek..łapka..patyczek w stawie ..i teraz o drżyjcie wszelkie sadzawki czy jeziora...nadchodzi Lubo
ze względu na czasowe inwalidztwo naszego wspólnego Pana i Władcy-w postaci mojego Męża:P byliśmy uziemieni w Olsztynie,raz czy dwa wypuścilismy się na wilidż coby kury pooglądać i po polu pełnym buraków polatać-w tamtych okolicach ja Marta jestem znana jako pogromczyni rowów melioracyjnych

otóż poszliśmy na spacer,strony mojego męża,super ciepło..o jezioro!!idziemy,pies szaleje wpada w wodę,jest go pełno..przed nami przeszkoda-rów z wodą..no tak pies pierwszy,przeskoczył mimo wody w środku,mążu tysz..a ja lebiega bez rozpędu w sam srodek błotnistego rowu..dwoma stopami obutymi w nowiuśkie,piękne trampusze!!!
tak nam sielankowo mija czas...
aa dzisiaj królika prawie pogonił mi pies,ale ale pięknie się go odwołało(jak to uczyniła,a on usłuchał)
wyborny ogórek ten mój Lubek
z poważaniem nieukrywania się Marta
