Co do fotek, to czekamy na Wigra
Relację tekstową mogę stworzyć.
Po bezproblemowym dotarciu do granicy, staniu godziny przed szlabanem (zmiana) dotarliśmy pod czułe skrzydła służb graniczno-celnych gościnnej Ukrainy.
Najbardziej gościnny był miejscowy operator pieczątki "wietierinar".
Bardzo troszczył się o zdrowie naszych psów (oczywiście nie widząc ich) -na szczęście wariant "ofiara losu za granicą" pozwolił tym razem zaoszczędzić "na kawę"- sugestia operatora pieczątki (ile oni tej kawy piją

)
Ponieważ zmrok zapadał, ruszyliśmy pełnym gazem do oddalonego o 75 km Lwowa. podróż zajeła nam tylko 2,5 godziny -proszę, nie narzekajcie na polskie drogi. Są cudownie gładkie, świetnie oznaczone !!! Dotarliśmy do hotelu ("Dnister" ul. Matejki -wart polecenia. Cichy, przy dużym, bardzo ładnym parku) -wyjątkowo bezproblemowo.
Rankiem na wystawę. A na wystawie
JATKA !!! Dosłownie !!!
expocenter "Szuwar" gdzie odbywała się wystawa, to połączenie bazaru z giełdą spozywczą, z w halą targową na terenie. Własnie w tej hali, na piętrze odbywała się wystawa -a na parterze rąbali mięso i piękne tuszki na oczach (i nosach) psów ładowali do samochodów.
Sama wystawa, jak już wspominałem, sympatyczna. Poznaliśmy masę sympatycznych ludzi (mamy zaproszenie na wystawę do Mińska), psy robiły furorę, zdobyły po prezentowanym aniołku. Jedna wada -brak cateringu. Jedno małe bistro w hali i automat z kawą to trochę mało.
Mieliśmy trochę problemów z powrotem do hotelu - znajomość mapy i GPS nie pozwalała nam na znalezienie w/w. Zmrok (wystawa do 20,30) deszcz, oraz fakt, że władze Lwowa nie do końca są przekonane o konieczności zamieszczania tabliczek z nazwą ulic. Pomoc taksówkarza była niezbędna. Wytłumaczył, że z okazji jakiś tam imprez część miasta jest zamknieta i popilotował nas chyba kanałami.
Dzień drugi już bez niespodzianek. Byliśmy, pokazaliśmy zdobyliśmy a na granicy daliśmy (ominięcie kilometrowej kolejki -podobno niewielkiej, kosztuje 250 Hr) Operator pieczątki "wietierinar" spytał się o potwierdzenie od weta wystawowego, że psy po primo były we Lwowie, a po secundo, że były zdrowe na wystawie i niczego nie złapały (ujeła mnie ta troskliwość

) Mając wybór -powrót na wystawę i poinformować weta wystawowego o (bardzo)nowych przepisach lub zaproponować (oczywiście za kawę

) przebadanie wirtualne ogarków przez operatora pieczątki, wybrałem wariant drugi.
Polskie służby były wyjątkowo łagodne -wystarczyło wręczyć ulotkę o Ogarach, pokazać puchary, dać pogłaskać i już można było po gładkiej jak stół szosie, śmigać do domu
P.S 3,70 zł. za litr benzyny 95
