Portrecik nie mojego autorstwa - pochwały zdecydowanie należą się niejakiemu właścicielowi gp Hultaja
qzia pisze: A dlaczego Łoza na dzikarza się nie nadaje? Zwiewa bardzo dobrze.
Bo nadaje się na płochacza

Troszkę się pochwalimy…a co, czasami chyba można ?
W sobotę wzięłam udział z Łozą w Próbach Pracy Psów Myśliwskich Małych Ras w Ożarowie…czyli właściwie Łoza robiła za płochacza. I to z dość dobrym skutkiem, bo efektem tego jest lokata pierwsza (ale o to nie było trudno, bo w tej kategorii była sama

) i co najważniejsze dyplom I stopnia
Powiem szczerze, że byłam chyba dość egzotycznym uczestnikiem tego spotkania (skądinąd baaardzo sympatycznego!), bo już jak wysiadłam z ogarem z samochodu to wzbudziłam pewne zainteresowanie i pojawiły się pierwsze pytania „ Czy to ogar ?”

.
Gdyby ktoś był zainteresowany to pokrótce napiszę jak to wyglądało.
Najpierw losowanie numerków – z moim szczęściem na startujących 21 psów ja wylosowałam numerek….21

.
Potem próba strzału, która polegała na puszczeniu psa luzem na łące. Pies biegał i padał strzał a sędziowie patrzyli jak się zachował. Ja oczywiście bałam się, że Łoza pójdzie w długą w krzaczory, bo z racji ostatniego numerka bardzo się nakręcała ( Ale jak to? Wszyscy odchodzą a ja zostaję???)…i niewiele się pomyliłam ale na szczęście dała się całkiem szybko wyłapać.
Następnie woda. Pies miał na tę próbę 10 minut i mógł być zachęcany przez właściciela. Ba! Właściciel mógł nawet wejść do wody

. I znowu 20 psów przed nami więc Łoza nabuzowana a ja bałam się że pójdzie w teren (rekreacyjny swoją drogą

) w poszukiwaniu „małej gastronomii”

. Na szczęście jakieś rybie szczątki znalazła na miejscu, pobiegała po wodzie i szuwarach, weszła po brzuch więc 2 punkty wpadły;) Od początku wiedziałam, że pływać nie będzie, bo zdarzyło się jej to dwa razy w życiu i za każdym razem przez przypadek – straciła grunt pod łapami .
Kolejna i ostatnia próba to praca w polu. Tym razem na bażancie w klatce, chociaż w okolicy było sporo bażantów, bo słychać je było bardzo często ale teren trochę zabudowany i bażanty często w sadach. Jak ciekawostka – kogut usiadł na gałęzi drzewa i jeden z wyżłów znalazł go i oszczekał.
Ponieważ Łoza była ostatnia to bażant ( a właściwie bażancica – kura) został wyjęty z klatki i umieszczony w krzakach. Miała go wypłoszyć…Łoza fajnie zaczęła „czesać pole” i nawet przez chwilę myślałam, że od razu go znajdzie bo pobiegła w tym kierunku ale poszła po łuku…za to załapała się chyba na jakąś myszkę (moja suka wszędzie znajdzie coś dobrego do jedzenia

. Potem wróciła, zrobiła stójkę, a ja usłyszałam, że lepsza była w tym od niejednego wyżła i ładnie bażanta wystawiła. Potem próbowała go wyparować tylko, że kurka nie miała w ogóle ochoty odlecieć . Zaszyła się w tych krzakach i niestety Łoza nie bardzo dawała się odwołać – to obniżyło trochę punktację za posłuszeństwo. Gdyby bażant odleciał z odwołaniem nie byłoby problemu..tak myślę

.
Natomiast dowiedziałam się , że „ładnie respektowała”.
W każdym razie jechałam trochę z obawą czy aby nie przesadziłam z tymi próbami, chociaż wierzyłam, że jak będzie jakieś zwierzak (zwłaszcza bażant) to ona zachowa się jak trzeba…Ale wiecie : ogar –płochach = egzotyka (mimo wszystko). A na koniec usłyszałam dużo dobrego i o jej pracy w polu (tempo, sposób szukania) i o wystawianiu …i że fajna jest
I mamy pierwszy puchar! Ale ja i tak byłam najbardziej dumna z mojej kozy
