nulka pisze:Tak więc spacer można zaliczyć do udanych chociaż Fiord wcale nie wrócił zmęczony.
Jakiś wybiegacz by mu się przydał

Jutro dam ogłoszenie " Zatrudnię wybiegacza"
A dzisiaj wybrałam się z Fiordkiem niedaleko osiedla, tak żeby chociaż troszkę pobiegał. Ku mojemu zdziwieniu spacerowałam dziś z psem a nie sama. Nie wiem co mu się stało ale ciągle kręcił się koło mnie, i przybiegał na wezwanie.

W szoku byłam.
Przy okazji, pierwszy raz bałam się że Fiord kogoś ugryzie. Natknęliśmy się na jakiegoś podejrzanego typa. Stał zakutany i się patrzył. Nie spodobał mi się wcale i psu jak się okazało też. Fiord obszedł go od zawietrznej i zaczną się zbliżać na sztywnych łapach, kurcze ogon do góry żadnej uległości. Nie słyszałam ale jestem pewna że warczał. Facet ( chyba bo tylko oczy było widać) zdrętwiał, ja też.

Wyciągnęłam czym prędzej parówki z kieszeni i zaczęłam wołać go (psa) słodkim głosem że idziemy dalej i smakołyk czeka. Poskutkowało ale zbliżył się do typa na odległość pól metra.
Typ w końcu się ruszył i poszedł w inną stronę, ale widziałam że kręcił się po okolicy manewrując tak żeby nie wejść nam w drogę. A Fiord miał go na oku. (w sumie może dlatego nigdzie nie poleciał?

)
Uff no w każdym razie nic się nie stało a ja cały czas się zastanawiam o co w tym wszystkim chodziło.