Wybraliśmy się dzisiaj plenerem odwiedzić mojego ojca - pogoda paskudna, ale cóż - pola, lasy, łąki. Nawet przy takim wietrze, zacinającym deszczu i błocie spacerowało się przyjemnie (a ja osobiście, nie wiem czemu, lubię takie dzikie wyprawy - kaloszki, spacerowa kurta, robocze spodnie - idziemy!).
Mozart czuł się oczywiście jak ryba w wodzie

Ale dopiero dzisiaj przypomniałam sobie, co to znaczy brudny pies
Nie dość nam było błota, pies znalazł sobie gdzieś w rowie smakowitą, nadpsutą rybkę i się w niej wytarzał. Mmm-m, zapach był nie do opisania. Mieliśmy nadzieję, że kiedy pies wyschnie, zapach zelżeje.
Płonne nadzieje
Zastosowaliśmy więc przepis na psa po bolońsku i "wymyliśmy" go przecierem pomidorowym. I oto z ręką na sercu, potwierdzam - sposób jest skuteczny. Nie, żeby pies zaczął nagle pachnieć fiołkami, ale zdecydowanie da się wytrzymać
Zdjęcia robione pod wpływem chwili, z komórki.

- Pies i okolice
- brudas2.jpg (344.73 KiB) Przejrzano 802 razy