Leszek pisze:Co nie zmienia głównego tematu, że u wielu myśliwych brak i umiejętności i etosu.

Sam wędkuję i generalnie wypuszczam niektóre gatunki (szczególnie tzw. spokojnego żeru które są częściej nieuszkodzone) ku zdziwieniu i nawet oburzeniu "wędkarzy mięśniarzy"
Ja też wędkuję już ponad 25 lat (i przynajmniej raz w roku na Wiśle pomiędzy Ciechocinkiem a Nieszawą

- moja żona jest z Aleksandrowa Kuj.) i im dłużej to robię, tym więcej ryb wypuszczam. Ale i wędkarstwo nie jest hobby wolnym od wątpliwości etycznych. Osobiście spotkałem się już z zarzutem, że ryby też posiadają układ nerwowy i także odczuwają ból, który zadaje się im łowiąc je na haczyk. A i sama zasada "catch & release" spotyka się z zarzutem, że po co w takim razie łowić, stresować i kaleczyć ryby, by je później wypuszczać?; jaką patologiczną potrzebę psychiczną człowieka to ma zaspakajać? itd. A i mięsiarzy wśród wędkarzy nie wiem, czy jest nie więcej niż wśród myśliwych.
I przykłady takich wątpliwości można by mnożyć. I tak, jak w każdym przypadku sporu o wartości, nie ma moim zdaniem szans na uzgodnienie stanowisk, a obecna dyskusja doskonale tego dowodzi. Nie widać, by ktoś zamierzał ustąpić ze swojego stanowiska - co najwyżej pojawiają się głosy bardziej stonowane od innych.
Ja już na samym początku swojej obecności na forum zadeklarowałem, że mam nadzieję, że Ruczaj będzie polował (jeśli tylko będzie wykazywał w tym kierunku odpowiednie predyspozycje) i też zdania nie zmienię. Przeraża mnie natomiast powszechnie narzucana dyktatura politycznej poprawności, wyrażająca się m.in. w modzie na epatowanie ekologicznością. Obecnie w wielu miejscach nie tylko nie wypada się przyznać, że się poluje, ale wręcz jest się z tego powodu narażonym na ataki (najlepszy tego przykład mieliśmy podczas niedawnej kampanii prezydenckiej). Osobiście uważam, że robię dla środowiska przynajmniej minimum tego, co każdy świadomy zagrożeń człowiek powinien robić: segreguję śmieci, zbieram baterie, oszczędzam wodę, nad rzeką sprzątam śmieci po sobie i innych. Natomiast mam wrażenie, że fanatyczni miłośnicy przyrody nawet nie próbują poznać i zrozumieć innych. Niedawno czytałem w "Polityce", że przepadł projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt (m.in. zakaz sprzedaży psów i kotów na targowiskach, zakaz strzelania przez myśliwych do psów), bo części obrońców zwierząt wydawał się zbyt mało radykalny. Jego autorowi, profesorowi bioetyki, nie udało się ich przekonać, że rewolucyjne zmiany albo nie mają szans na uchwalenie, albo pozostaną martwymi przepisami, bo większość społeczeństwa nie jest jeszcze na nie gotowa. Z kolei w lokalnej gazecie czytam już drugą informację o tym, że dziki chodzą po Wałbrzychu (ostatnio chyba 18 sztuk, w tym lochy z młodymi). Obwinia się za to myśliwych (!), bo to oni dzierżawią obwody łowieckie i odpowiadają za szkody wyrządzone przez zwierzynę. Pojawia się pomysł, że miasto wyłoży pieniądze na karmę dla dzików, by wyniosły się z miasta, a obowiązkiem myśliwych ma być ich odstrzał. W komentarzach pod artykułem zaraz wrzask, że to bestialstwo, bo biedne dziki przychodzą do miasta z głodu. To oczywiste, że przychodzą z głodu, ale argument, że dzików jest w okolicy zbyt dużo i nie mogą się same wyżywić, a koła nie wyrabiają nawet limitów odstrzału, nikogo nie przekonuje.
ZbyszekC pisze:Może jednak polegać bardziej na wilkach niż myśliwych przy regulacji liczebności populacji.
Może i w przypadku zwierzyny płowej to by się sprawdziło, ale po pierwsze, kto będzie kontrolował populację wilka (patrz przykład lisa - uwolniony od wścieklizny zagroził populacji zająca i bażanta); po drugie, nie wszędzie w Polsce wilk występuje; po trzecie - problem dzika nadal pozostaje, bo wilk lubuje się raczej w sarnach i jeleniach. Nie jestem specjalistą, ale moim zdaniem ingerencja człowieka w przyrodę poszła już tak daleko, że powrót do naturalnej równowagi jest już chyba niemożliwy. Gdy kiedyś podczas jakiejś dyskusji internetowej napisałem, że w krytyce myślistwa całkowicie pomija się fakt, że odstrzał zwierzyny dokonuje się według planów, których przecież nie tworzą sami myśliwi, a za niewykonanie limitów grożą kołom konsekwencje, zaraz pojawiły się odpowiedzi, że nie dość, że myśliwi to bezmyślni mordercy, to jeszcze próbują swój proceder usprawiedliwiać. Dlatego jestem niechętny takim dyskusjom, bo raczej nikogo nie przekonują, a towarzyszą im zazwyczaj negatywne emocje. W każdej społeczności, są jednostki, które za nic mają pewne standardy etyczne i myśliwi nie są pod tym względem wyjątkiem. Pewnie, że najlepiej byłoby, gdyby każdy myśliwy był pasjonatem przyrody, strzelającym tylko w celu selekcji zwierzyny, ale nie żyjemy w idealnym świecie. Gdyby tak było, niepotrzebny byłby kodeks karny, ustawa o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym, czy o przemocy w rodzinie. Jeśli jednak te ustawy obowiązują, oznacza to, że ludzie popełniają przestępstwa, oszukują klientów i biją swoich bliskich.
Ale się rozpisałem - nawet Ruczaj obok mnie już zasnął. Jutro o tej porze sobie z nim to obgadam

Póki co, życzę wszystkim zdrowych i spędzonych w rodzinnej atmosferze Świąt Bożego Narodzenia!