Zabylowie, najlepiej będzie , jak wyposażycie się w rapety dzika i dzicza( itylko dzicza) farbe.
Zacznijcie się bawic rapeta z Mozartem starając się go zainteresować w tym przedmiocie. Później robcie mu włóczki. A później Was zaproszę na polowanie, pójdziecie w miot z nim na otoku (o ile zechcecie - nasz Pezes Koła b. polubił Ogary i dał wolną rękę do uczestnictwa z nimi w polowaniach), żeby się osłuchał ze strzałami. Później się zobaczy. Aha jak macie papierowe torebki, to dmuchajcie je i strzelajcie z nich w obecności psa - ja tak robiłem z bohunem. Strzału się nie boi, a i po farbie pójdzie- z tym ostatnim jest tylko taki problem, że ciągnie jak ch..ra i nie wiem, jak go tego oduczyć.
Myślę, że warto wyjaśnić pewne myśliwskie pojęcia-niektórzy mogą nie wiedzieć
rapeta dzicza-nóżka dzicza z futerkiem i raciczkami
farba-krew
włóczka-nie chodzi tu o rodzaj materiału tylko o włóczenie za sobą np. na sznurku świeżej skóry z dzika. A na początku może być to kawałek świeżego mięska lub wątróbki.
Patent z torebkami bardzo dobry my też Fiorda na początku tak przyzwyczajaliśmy do strzału.
Nasz również ciągnie jak ch...ra
„Jak ktoś chce coś robić to szuka sposobu, jak ktoś nie chce nic robić to szuka powodu."
jak probujecie oduczyc fiorda ciągniecia na otoku, Ja zauważyłem, że jak go probuje zatrzymać, to wtedy on może zminić trase (tak jakby dostawał ode mnie sygnał, że źle idzie):placzek: natomiast, jak idzie jednym swoim rytmem (szybko) to nie ma takiego problemu, tylko ja nie wyrabiam momentami szczególnie w krzaczorach- nie mam pomysłu. Z apelem u nas co raz to lepiej.
U nas dokładnie to samo jak go zwalniam to spogląda na mnie i z miną mówiąca "o co ci chodzi! " i zaczyna kombinować Iść w jego tempie po farbie = bieg przez krzaczory
Ostatnio tzn jeszcze przed śniegami Fiord maił założoną ścieżkę w baaaardzo gęstych jeżynach i o dziwo szedł dużo wolniej (kuło w łapki ) może to jakieś rozwiązanie
„Jak ktoś chce coś robić to szuka sposobu, jak ktoś nie chce nic robić to szuka powodu."
A tego to nie próbowałem - zobaczymy. Jak będę swojego chwalił, kiedy będzie szedł wolno, to może przyniesie to jakiś efekt , tylko jak on idzie po tropie , to jest wyłączony całkowicie i może nie słyszeć co się do niego mówi.
Taaa, zatem ułozymy scieche na jeżynach.
Emma w pierwszym sezonie po ścieżkach gnała pełnym galopem. Ja za nią, cały czas powtarzając ,,wolniej, wolniej". Chodzi teraz znacznie wolniej. Na tyle wolniej, że do dzika dochodzę ( ja oczywiście) bez zadyszki.
Przyzwyczajanie do strzału wyglądało tak: Emi miała 11 tygodni, u mne mieszkała tydzień. Pojechaliśmy do Kumowej Doliny k. Chełma na strzelnicę na doroczne przestrzeliwanie broni myśliwskiej. Myśliwi sobie strzelali a my bawiłyśmy się w odległości ok. 300metrów. Potem podchodziłyśmy coraz bliżej.przy pierwszym strzale szczenię spojrzało z pewnym zdziwieniem ale nie miało czasu się zastanowić, bo fajna była piłeczka i sznurki. Jesienią , kiedy zaczął się sezon na bażanty po prostu pojechała na polowanie. I tyle.
Odłożenie.
U nas wyglądało to tak: Trzy i pół miesiąca- psie przedszkole, potem kurs posłuszeństwa podstawowego. Potem warsztaty w Trześni i pełna rozpacz! Każda próba pozostawienia Emmy na uwięzi kończyła się totalna histerią, niemal wyrwania krzaka z korzeniami.
Wróciłam do podstaw. Komenda ,,siad, zostań" na środku placu. Dookoła bawiące się, wariujące psy, Emma ,,uziemiona" komendą .
Siedziała ok. kwadransa. Potem sadzałam ja pod krzaczkiem, sama siadałam kilka kroków przed nią . Potem chowałam się , robiłam kółko, podchodziłam do niej z drugiej strony chwaląc ogromnie za to, jaka jest dzielna i wspaniała.
To było w sierpniu. We wrześniu pojechała na swój pierwszy konkurs ( który zresztą położyła ku memu zdumieniu, bo tak wspaniale nam szło tropienie na treningach) i odłożenie zaliczyła na maksimum. Był to jej pierwszy i ostatni konkurs, na którym odkładałam ja na uwięzi.
Ł-Bohun pisze:Zabylowie, najlepiej będzie , jak wyposażycie się w rapety dzika i dzicza( itylko dzicza) farbe.
Zacznijcie się bawic rapeta z Mozartem starając się go zainteresować w tym przedmiocie. Później robcie mu włóczki.
Ok, dziczą nogą się bawimy. A na włóczce to co on ma robić?
Tzn. wlec za sobą mięsko albo skórę i... ?
Torebki praktykujemy i wrzucanie butelek do śmietnika też.
Ania N pisze:Myślę, że warto wyjaśnić pewne myśliwskie pojęcia-niektórzy mogą nie wiedzieć
Czy może nam ktoś polecić jakąś dobrą lekturkę na początek? Coś w rodzaju - pies na konkursy dla cywilów, albo "Hunting for dummies"?
O uczestniczeniu w konkursach myślę pod kątem frajdy dla psa, ale trochę się tego obawiam Nie, że mój pies da ciała, bo on ma się dobrze bawić, ale, że ja.
Bardzo dobrze przy ćwiczeniu odłożenia sprawdza się pistolet startowy. Polecam
W Waszym przypadku najlepszą nauką będzie kontakt z myśliwym, który pracuje z ogarem, czyli z Jarkiem i Bohunem Mozart może się od Bohuna wiele nauczyć i najszybciej załapie o co chodzi.
Jeśli chodzi o konkursy - doświadczeni szkoleniowcy mawiają, że lepiej zacząć od przygotowania psa jako tropowca, czyli praca na farbie, odłożenie, a dopiero później wpuszczać psa do zagrody. Ja zrobiłam odwrotnie i zaczęłam od dzikarstwa i to chyba nie jest dobrze
Praca z psem w lesie i przygotowywanie go do konkursów to wspaniała przygoda i z całego serca zachęcam
Jeśli chodzi o ciągnięcie na otoku, lepiej jest puścić otok luzem i po prostu starać się nadążyć za tropiącym psem. Każde szarpnięcie ma służyć korygowaniu psa na ścieżce (gdy zejdzie z tropu skuszony odwiatrem zwierzyny) i dlatego kiedy pies dobrze pracuje i czuje opór na otoku (bo my nie jesteśmy w stanie nadążyć i go spowalniamy) jest zdezorientowany.
Wczoraj z Fiordem wzięliśmy po raz drugi w tym sezonie udział w polowaniu zbiorowym. Za profesora pracy na dziku Fiord miał sukę Huberta z "zielonego" Rabę z Beskidzkiego Matecznika GP.
Pogoda dała nam solidnie popalić temp.-20 w porywach do -18. Ale już po przebyciu kilkuset metrów wraz z naganką zapomnieliśmy o mrozie. Po drugim miocie dowiedzieliśmy się że jeden z kolegów trafił dzika. Jak się okazało dzik po strzale przysiadł ale po chwili ruszył dalej. Po około godzinie zapadła decyzja, ze bierzemy psy i ruszamy na poszukiwanie postrzałka.
Okazało się, że na zestrzale praktycznie niema farby więc puściliśmy psy luzem. Nie trzeba było długo czekać na efekt pogoni. Już po chwili gonu słychać, że psy trzymają dzika. Na moment wyrwał się jeszcze i próbował ujść pogoni. Psy ponownie rozpoczęły pościg tym razem uwieńczony sukcesem.....
Przy takiej Profesor jaką jest Raba myślę, że Fiord sporo się nauczy. Pomimo trzaskającego mrozu ciepło mi się zrobiło na serduchu widząc Fiorda w akcji razem z Rabą
Niestety fotek nie udało mi się zrobić-aparat zamarzł. Więc wklejam tylko te które dostałem od Tomka
DB
Jacek
DSCN1367.JPG (137.97 KiB) Przejrzano 1544 razy
DSCN1369.JPG (146.44 KiB) Przejrzano 1543 razy
DSCN1374.JPG (146.35 KiB) Przejrzano 1543 razy
Ostatnio zmieniony poniedziałek 06 gru 2010, 21:13 przez ania N, łącznie zmieniany 1 raz.
„Jak ktoś chce coś robić to szuka sposobu, jak ktoś nie chce nic robić to szuka powodu."